Forum Dla INTELIGENTNYCH

  • Nie jesteÅ› zalogowany.
  • Polecamy: Gry

#1 2010-09-21 12:49:26

 Kicia

http://www.javase.pl/templates/SonyEricsson/images/ranks/90.pngMega wymiatacz Postów

Skąd: Poznañ
Zarejestrowany: 2010-09-01
Posty: 2439
Punktów :   

Jan Pawe³ II, List do rodzin Gratissimam sane

Jan Pawe³ II
LIST DO RODZIN GRATISSIMAM SANE
OJCA ¦WIÊTEGO JANA PAW£A II
Z OKAZJI ROKU RODZINY 1994

Drogie Rodziny,

1. Obchodzony w Ko¶ciele Rok Rodziny stanowi dla mnie dogodn± okazjê, aby zapukaæ do drzwi Waszych domów, pragnê bowiem z Wami wszystkimi siê spotkaæ i przekazaæ Wam szczególne pozdrowienie. Czyniê to za po¶rednictwem tego Listu, odwo³uj±c siê do s³ów wypowiedzianych w Encyklice Redemptor hominis w pierwszych dniach mej Piotrowej pos³ugi. Pisa³em wtedy: „Cz³owiek jest drog± Ko¶cio³a”1.

To zdanie mówi naprzód o ró¿nych drogach, jakimi chadza cz³owiek, a¿eby równocze¶nie wyraziæ, jak bardzo Ko¶ció³ stara siê i¶æ wraz z cz³owiekiem po tylu ró¿nych drogach jego ziemskiej egzystencji. Ko¶ció³ stara siê uczestniczyæ w rado¶ciach i nadziejach, a tak¿e w trudach i cierpieniach2 ziemskiego pielgrzymowania ludzi z tym g³êbokim prze¶wiadczeniem, ¿e to sam Chrystus wprowadzi³ go na te wszystkie drogi: ¿e On sam da³ Ko¶cio³owi cz³owieka i równocze¶nie mu go zada³ jako „drogê” jego pos³annictwa i pos³ugi.
Rodzina drog± Ko¶cio³a

2. Po¶ród tych wielu dróg rodzina jest drog± pierwsz± i z wielu wzglêdów najwa¿niejsz±. Jest drog± powszechn±, pozostaj±c za ka¿dym razem drog± szczególn±, jedyn± i niepowtarzaln±, tak jak niepowtarzalny jest ka¿dy cz³owiek. Rodzina jest t± drog±, od której nie mo¿e on siê od³±czyæ. Wszak normalnie ka¿dy z nas w rodzinie przychodzi na ¶wiat, mo¿na wiêc powiedzieæ, ¿e rodzinie zawdziêcza sam fakt bycia cz³owiekiem. A je¶li w tym przyj¶ciu na ¶wiat oraz we wchodzeniu w ¶wiat cz³owiekowi brakuje rodziny, to jest to zawsze wy³om i brak nad wyraz niepokoj±cy i bolesny, który potem ci±¿y na ca³ym ¿yciu. Tak wiêc Ko¶ció³ ogarnia sw± macierzyñsk± trosk± wszystkich, którzy znajduj± siê w takich sytuacjach, poniewa¿ dobrze wie, ¿e rodzina spe³nia funkcjê podstawow±. Wie on ponadto, i¿ cz³owiek wychodzi z rodziny, aby z kolei w nowej rodzinie urzeczywistniæ swe ¿yciowe powo³anie. Ale nawet kiedy wybiera ¿ycie w samotno¶ci — to i tutaj rodzina pozostaje wci±¿ jak gdyby jego egzystencjalnym horyzontem jako ta podstawowa wspólnota, na której opiera siê ca³e ¿ycie spo³eczne cz³owieka w ró¿nych wymiarach a¿ do najrozleglejszych. Czy¿ nie mówimy równie¿ o „rodzinie ludzkiej”, maj±c na my¶li wszystkich na ¶wiecie ¿yj±cych ludzi?

Rodzina bierze pocz±tek w mi³o¶ci, jak± Stwórca ogarnia stworzony ¶wiat, co wyrazi³o siê ju¿ „na pocz±tku”, w Ksiêdze Rodzaju (1,1), a co w s³owach Chrystusa w Ewangelii znalaz³o przewy¿szaj±ce wszystko potwierdzenie: „Tak [...] Bóg umi³owa³ ¶wiat, ¿e Syna swego Jednorodzonego da³” (J 3,16). Syn Jednorodzony, wspó³istotny Ojcu, „Bóg z Boga i ¦wiat³o¶æ ze ¦wiat³o¶ci”, wszed³ w dzieje ludzi poprzez rodzinê: „przez wcielenie swoje zjednoczy³ siê jako¶ z ka¿dym cz³owiekiem. Ludzkimi rêkoma pracowa³, [...] ludzkim sercem kocha³, urodzony z Maryi Dziewicy, sta³ siê prawdziwie jednym z nas, we wszystkim do nas podobny oprócz grzechu”3. Skoro wiêc Chrystus „objawia siê w pe³ni cz³owieka samemu cz³owiekowi”4, czyni to naprzód w rodzinie i poprzez rodzinê, w której zechcia³ narodziæ siê by wzrastaæ. Wiadomo, ¿e Odkupiciel znaczn± czê¶æ swego ¿ycia pozostawa³ w ukryciu nazaretañskim, bêd±c „pos³usznym” (por. £k 2,51) jako „Syn Cz³owieczy” swej Matce Maryi i Józefowi cie¶li. Czy¿ to synowskie „pos³uszeñstwo” nie jest ju¿ pierwszym wymiarem pos³uszeñstwa Ojcu „a¿ do ¶mierci” (Flp 2,8), przez które odkupi³ ¶wiat?

Tak wiêc Boska tajemnica Wcielenia S³owa pozostaje w ¶cis³ym zwi±zku z ludzk± rodzin±. Nie tylko z t± jedn±, nazaretañsk±, ale w jaki¶ sposób z ka¿d± rodzin±, podobnie jak Sobór Watykañski II mówi, ¿e Syn Bo¿y przez swoje Wcielenie „zjednoczy³ siê jako¶ z ka¿dym cz³owiekiem”5. Ko¶ció³, id±c za Chrystusem, który „przyszed³” na ¶wiat, „aby s³u¿yæ” (Mt 20,28), uwa¿a s³u¿bê rodzinie za jedno ze swych najistotniejszych zadañ — i w tym znaczeniu zarówno cz³owiek, jak i rodzina s± „drog± Ko¶cio³a”.
Rok Rodziny

3. Z tych w³a¶nie powodów Ko¶ció³ wita z rado¶ci± inicjatywê Miêdzynarodowego Roku Rodziny 1994, podjêt± przez Organizacjê Narodów Zjednoczonych. ¦wiadczy ona o tym, jak istotna i podstawowa jest sprawa rodziny dla wszystkich spo³eczeñstw i pañstw wchodz±cych w sk³ad ONZ. Je¶li Ko¶ció³ pragnie w tej inicjatywie narodów uczestniczyæ, to dlatego, ¿e sam zosta³ pos³any przez Chrystusa do „wszystkich narodów” (por. Mt 28,19). Nie po raz pierwszy zreszt± Ko¶ció³ na swój sposób podejmuje miêdzynarodowe inicjatywy ONZ. Wystarczy wspomnieæ, choæby Miêdzynarodowy Rok M³odzie¿y w roku 1985. W ten sposób zamys³ wyra¿ony w Konstytucji soborowej Gaudium et spes — zamys³ tak drogi papie¿owi Janowi XXIII — znajduje w³a¶ciwe sobie urzeczywistnienie: Ko¶ció³ jest obecny w ¶wiecie wspó³czesnym.

Tak przeto w uroczysto¶æ ¦wiêtej Rodziny 1993 rozpocz±³ siê w ca³ej Wspólnocie ko¶cielnej „Rok Rodziny” jako jeden ze znacz±cych etapów przygotowania do Wielkiego Jubileuszu roku 2000, który wyznacza kres drugiego i pocz±tek trzeciego tysi±clecia od narodzenia Jezusa Chrystusa. Rok Rodziny skierowuje nasze my¶li i serca w stronê Nazaretu, gdzie dnia 26 grudnia ubieg³ego roku zosta³ on oficjalnie zainaugurowany Ofiar± Eucharystyczn±, sprawowan± przez Legata papieskiego.

Jest rzecz± wa¿n± przez ca³y ten rok odwo³ywaæ siê do ¶wiadectw mi³o¶ci i troski Ko¶cio³a o rodzinê ludzk±. Mi³o¶ci i troski wyra¿aj±cej siê w sposób znamienny ju¿ od samych pocz±tków chrze¶cijañstwa, kiedy rodzina by³a okre¶lana jako „domowy Ko¶ció³”. W naszych czasach czêsto wracamy do tego wyra¿enia „Ko¶ció³ domowy”, przyjêtego przez Sobór6, pragniemy bowiem, a¿eby to, co siê w nim zawiera, nigdy nie uleg³o „przedawnieniu”. Pragnienia tego nie os³abia ¶wiadomo¶æ bardzo odmiennych warunków, w jakich bytuj± ludzkie rodziny w ¶wiecie wspó³czesnym. W³a¶nie dlatego tak bardzo znamienny jest tytu³ „Poparcie nale¿ne godno¶ci ma³¿eñstwa i rodziny”7, którym pos³u¿y³ siê Sobór w Konstytucji duszpasterskiej Gaudium et spes dla wyra¿enia zdañ Ko¶cio³a w tej szerokiej dziedzinie. Kolejnym wa¿nym punktem odniesienia po Soborze jest posynodalna Adhortacja Apostolska Familiaris consortio z 1981 roku. W tek¶cie tym wyra¿a siê rozleg³e i zró¿nicowane do¶wiadczenie rodziny, która w¶ród tylu ludów i narodów wci±¿ pozostaje na wszystkich kontynentach „drog± Ko¶cio³a”, a w jakim¶ znaczeniu staje siê ni± jeszcze bardziej tam, gdzie rodzina doznaje wewnêtrznych kryzysów, gdy nara¿ona bywa na szkodliwe wp³ywy kulturowe, spo³eczne i ekonomiczne, które nie tylko os³abiaj± jej spoisto¶æ, ale wrêcz utrudniaj± jej powstanie.
Modlitwa

4. Niniejszy List pragnê skierowaæ nie do rodziny „in abstracto”, ale do konkretnych rodzin na ca³ym globie, ¿yj±cych pod ka¿d± d³ugo¶ci± i szeroko¶ci± geograficzn±, po¶ród ca³ej wielo¶ci kultur oraz ich dziedzictwa historycznego. W³a¶nie mi³o¶æ, jak± Bóg „umi³owa³ ¶wiat” (J 3,16) — ta mi³o¶æ, jak± Chrystus „do koñca [...] umi³owa³” (J 13,1) ka¿dego i wszystkich, pozwala na takie otwarcie i na takie przes³anie do ka¿dej rodziny, stanowi±cej „komórkê” w wielkiej i powszechnej „rodzinie” ludzko¶ci. Bóg, Stwórca wszech¶wiata oraz S³owo Wcielone, Odkupiciel ludzko¶ci s± ¼ród³em otwarcia siê na wszystkich ludzi jako braci i siostry, i sk³aniaj± nas do obejmowania ich wszystkich t± modlitw±, która zaczyna siê od s³ów „Ojcze nasz”.

Modlitwa zawsze sprawia, ¿e Syn Bo¿y jest w¶ród nas: „gdzie s± dwaj lub trzej zebrani w imiê moje, tam jestem po¶ród nich” (Mt 18,20). Niechaj ten List do Rodzin stanie siê zaproszeniem Chrystusa do ka¿dej ludzkiej rodziny, a poprzez rodzinê zaproszeniem Go do wielkiej rodziny narodów, aby¶my z Nim razem mogli powiedzieæ w prawdzie: „Ojcze nasz!” Trzeba, a¿eby modlitwa sta³a siê dominant± Roku Rodziny w Ko¶ciele: modlitwa rodziny, modlitwa za rodziny, modlitwa z rodzinami.

Rzecz znamienna, ¿e w³a¶nie w modlitwie i przez modlitwê cz³owiek odkrywa w sposób najprostszy i najg³êbszy zarazem w³a¶ciw± sobie podmiotowo¶æ: ludzkie „ja” potwierdza siê jako podmiot naj³atwiej wówczas, gdy jest zwrócone do Boskiego „Ty”. Odnosi siê równie¿ do rodziny. Jest ona nie tylko podstawow± „komórk±” spo³eczeñstwa, ale posiada równocze¶nie w³a¶ciw± sobie podmiotowo¶æ. I ta podmiotowo¶æ rodziny równie¿ znajduje swe pierwsze i podstawowe potwierdzenie, a zarazem umocnienie, gdy spotyka siê we wspólnym wo³aniu „Ojcze nasz”. Modlitwa s³u¿y ugruntowaniu duchowej spoisto¶ci rodziny, przyczyniaj±c siê do tego, ¿e rodzina staje siê silna Bogiem. W liturgii Sakramentu Ma³¿eñstwa celebrans modli siê s³owami: „Prosimy Ciê, Bo¿e, ze¶lij swoje b³ogos³awieñstwo na tych nowo¿eñców [...] i wlej w ich serca moc Ducha ¦wiêtego”8. Trzeba, aby z tego „nawiedzenia serc” p³ynê³a wewnêtrzna moc ludzkich rodzin — moc jednocz±ca je w mi³o¶ci i prawdzie.
Mi³o¶æ i troska o wszystkie rodziny

5. Niech Rok Rodziny stanie siê powszechn± i nieustann± modlitw± „Ko¶cio³ów domowych” i ca³ego Ludu Bo¿ego! Niech w tej modlitwie znajd± swoje miejsce równie¿ rodziny zagro¿one czy chwiej±ce siê, równie¿ i te zniechêcone, rozbite lub znajduj±ce siê w sytuacjach, które Familiaris consortio okre¶la jako „nieprawid³owe”9. Trzeba, a¿eby czu³y siê ogarniête mi³o¶ci± i trosk± ze strony braci i sióstr.

Równocze¶nie modlitwa Roku Rodziny niech bêdzie odwa¿nym ¶wiadectwem rodzin, które we wspólnocie rodzinnej znajduj± spe³nienie swego ¿yciowego powo³ania: ludzkiego i chrze¶cijañskiego. A ile¿ ich jest wszêdzie, w ka¿dym narodzie, diecezji i parafii! Pomimo wszystkich „sytuacji nieprawid³owych” wolno ¿ywiæ przekonanie, ¿e te w³a¶nie rodziny stanowi± „regu³ê”. Ich ¶wiadectwo jest wa¿ne tak¿e dlatego, a¿eby cz³owiek, który siê w nich rodzi i wychowuje, wszed³ bez wahania czy zw±tpienia na drogê dobra, jakie jest wpisane w jego serce. Na rzecz takiego zw±tpienia zdaj± siê usilnie pracowaæ ró¿ne programy przy pomocy potê¿nych ¶rodków, jakie pozostaj± do ich dyspozycji. Niejednokrotnie trudno siê oprzeæ prze¶wiadczeniu, i¿ czyni siê wszystko, aby to, co jest „sytuacj± nieprawid³ow±”, co sprzeciwia siê „prawdzie i mi³o¶ci” we wzajemnym odniesieniu mê¿czyzn i kobiet, co rozbija jedno¶æ rodzin bez wzglêdu na op³akane konsekwencje, zw³aszcza gdy chodzi o dzieci — ukazaæ jako „prawid³owe” i atrakcyjne, nadaj±c temu zewnêtrzne pozory fascynacji. W ten sposób zag³usza siê ludzkie sumienie, zniekszta³ca to, co prawdziwie jest dobre i piêkne, a ludzk± wolno¶æ wydaje siê na ³up faktycznego zniewolenia. Jak¿e aktualne staj± siê wobec tego Paw³owe s³owa o wolno¶ci, do której wyzwala nas Chrystus, oraz o zniewoleniu przez grzech (por. Ga 5,1)!

Widaæ jak bardzo odpowiedni, a nawet potrzebny jest Rok Rodziny w Ko¶ciele. Jak bardzo konieczne jest ¶wiadectwo tych wszystkich rodzin, które znajduj± w nich prawdziwe spe³nienie swego ¿yciowego powo³ania. Jak bardzo te¿ pilna jest ta — przez ca³y glob id±ca i narastaj±ca — wielka modlitwa rodzin, w której wyra¿a siê dziêkczynienie za mi³o¶æ w prawdzie, za „nawiedzenie serc” przez Ducha-Pocieszyciela10, za obecno¶æ Chrystusa po¶ród rodziców i dzieci: Chrystusa Odkupiciela i Oblubieñca, który „umi³owa³ nas a¿ do koñca” (por. J 13,1). Jeste¶my g³êboko przekonani, ¿e mi³o¶æ ta jest najwiêksza (por. 1 Kor. 13,13). Wierzymy, i¿ zdolna jest ona przewy¿szyæ to wszystko, co nie jest mi³o¶ci±.

Niech wznosi siê modlitwa Ko¶cio³a, modlitwa rodzin — wszystkich „domowych Ko¶cio³ów” i niech bêdzie w tym roku s³yszana, naprzód przez Boga, a tak¿e przez ludzi! A¿eby nie popadali w zw±tpienie. A¿eby nie ulegali mocy pozornego dobra, które stanowi sam rdzeñ ka¿dej pokusy.

W Kanie Galilejskiej, dok±d Jezus by³ zaproszony na gody weselne, s³yszymy wezwanie Jego Matki: „Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie” (J 2,5). To wezwanie odnosi³o siê wówczas do s³ug weselnych. Odnosi siê ono jednak po¶rednio do nas wszystkich, którzy oto wkraczamy w Rok Rodziny. To, co mówi do nas Chrystus w tym momencie, zdaje siê byæ w szczególno¶ci w³a¶nie wezwaniem do wielkiej modlitwy z rodzinami i za rodziny. Matka Chrystusa zaprasza nas, aby¶my przez tê modlitwê zjednoczyli siê z Jej Synem, który mi³uje ka¿d± ludzk± rodzinê. Da³ temu wyraz zaraz na pocz±tku swej odkupieñczej misji, w³a¶nie przez sw± u¶wiêcaj±c± obecno¶æ w Kanie Galilejskiej. Ta Chrystusowa obecno¶æ trwa.

Pro¶my za wszystkie rodziny ca³ego ¶wiata, modl±c siê przez Niego, z Nim i w Nim do Ojca, „od którego bierze nazwê wszelki ród na niebie i na ziemi” (Ef 3,15).
I


http://www.img.nep.pl/gify/zwierzeta/myszy/4.gif

Offline

 

#2 2010-09-21 12:50:25

 Kicia

http://www.javase.pl/templates/SonyEricsson/images/ranks/90.pngMega wymiatacz Postów

Skąd: Poznañ
Zarejestrowany: 2010-09-01
Posty: 2439
Punktów :   

Re: Jan Pawe³ II, List do rodzin Gratissimam sane

CYWILIZACJA MI£O¦CI
„Mê¿czyzn± i niewiast± stworzy³ ich”

6. Nasz wielki i zró¿nicowany kosmos — ¶wiat istot ¿yj±cych — wpisany jest w ojcostwo samego Boga jako w swój odwieczny pierwowzór (por. Ef 3,14-16). Wpisany jest — oczywi¶cie — na zasadzie rozleg³ej analogii. Poprzez tê analogiê, która wyra¿a siê ju¿ na pocz±tku, w Ksiêdze Rodzaju, dochodzimy do wyodrêbnienia ludzkiego rodzicielstwa, a wiêc tak¿e ludzkiej rodziny. Kluczem do tego jest bardzo mocno uwydatniona w tym samym tek¶cie zasada „obrazu” i „podobieñstwa” Boga samego (por. Rdz 1,26). Bóg stwarza moc± swego s³owa: „Niechaj siê stanie” (np. Rdz. 1,3). Rzecz± znamienn± jest, i¿ to stwórcze s³owo Boga — w przypadku stworzenia cz³owieka — dope³nione jest zwrotem: „Uczyñmy cz³owieka na Nasz obraz, podobnego Nam” (Rdz 1,26). Stwórca jak gdyby wchodzi³ w siebie przed stworzeniem cz³owieka, szukaj±c wzoru i natchnienia w tajemnicy swojego Bytu, która poniek±d ju¿ tutaj objawia siê jako Boskie „My”. Z tej tajemnicy Bóg wyprowadza stwórczo ludzk± istotê. Czytamy: „Stworzy³ wiêc Bóg cz³owieka na swój obraz, na obraz Bo¿y go stworzy³: stworzy³ mê¿czyznê i niewiastê” (Rdz 1,27).

Do tych nowych istot Stwórca mówi, b³ogos³awi±c: „B±d¼cie p³odni i rozmna¿ajcie siê, aby¶cie zaludnili ziemiê i uczynili j± sobie poddan±” (Rdz 1,28). Ksiêga Rodzaju u¿ywa tych samych s³ów, co przy stworzeniu innych istot ¿yj±cych: „rozmna¿ajcie siê” — równocze¶nie jednak ich sens analogiczny jest bardzo wyra¼ny. Czy¿ nie jest to w³a¶nie analogia rodzenia i rodzicielstwa, któr± trzeba odczytywaæ poprzez ca³y kontekst? ¯adna z istot ¿yj±cych poza cz³owiekiem nie zosta³a stworzona „na obraz i podobieñstwo Boga”. Ludzkie Rodzicielstwo jest biologicznie podobne do prokreacji innych istot ¿yj±cych w przyrodzie, ale istotowo jest „podobne” — ono jedno — do Boga samego. Takie w³a¶nie rodzicielstwo stoi u podstaw rodziny jako ludzkiej wspólnoty ¿ycia: jako wspólnoty osób zjednoczonych w mi³o¶ci (comunio personarum).

W ¶wietle Nowego Testamentu widaæ wyra¼nie, ¿e odniesienia dla tej wspólnoty, jej pierwowzoru, nale¿y szukaæ w Bogu samym. Zawiera siê on w trynitarnej tajemnicy Jego ¯ycia. Boskie „My” jest przedwiecznym prawzorem dla ludzkiego „my” — tego przede wszystkim, jakie maj± stanowiæ mê¿czyzna i kobieta, stworzeni na obraz i podobieñstwo Boga samego. S³owa Ksiêgi Rodzaju zawieraj± prawdê o cz³owieku, której odpowiada najszerzej rozumiane do¶wiadczenie ludzko¶ci: cz³owiek jako mê¿czyzna i kobieta „od pocz±tku” — ca³e ¿ycie ludzkiej zbiorowo¶ci — wspólnoty, spo³eczno¶ci i spo³eczeñstwa nosz± znamiê tej pierwotnej dwoisto¶ci. Stanowi o niej mêsko¶æ i kobieco¶æ poszczególnych osób, a ka¿da wspólnota czy spo³eczno¶æ czerpie z tej dwoisto¶ci sw± szczególn± charakterystykê i szczególne bogactwo we wzajemnym dope³nianiu siê osób. Zapis Ksiêgi Rodzaju dotycz±cy dzie³a stworzenia zdaje siê mówiæ o tym nade wszystko, gdy stwierdza: „mê¿czyzn± i kobiet± stworzy³ ich” (por. Rdz 1,27). Jest to równie¿ pierwsze stwierdzenie jednakowej godno¶ci obojga: oboje na równi s± osobami. Osobowa konstytucja obojga oraz osobowa godno¶æ jest „od pocz±tku” wyznacznikiem dobra wspólnego ludzko¶ci w ró¿nych wymiarach i zakresach. Do tego dobra wspólnego wnosz± oboje: mê¿czyzna i kobieta, w³a¶ciwy sobie wk³ad. Dziêki temu dobro wspólne ludzi posiada u samych podstaw charakter komunijny i komplementarny zarazem.
Przymierze ma³¿eñskie

7. Rodzinê rozumia³o siê zawsze jako pierwszy i podstawowy wyraz natury spo³ecznej cz³owieka. Dzi¶ rozumie siê j± zasadniczo w taki sam sposób. Równocze¶nie jednak w naszych czasach zostaje uwydatnione to, co dla tej najmniejszej, a zarazem fundamentalnej ludzkiej spo³eczno¶ci jest istotne od strony mê¿czyzny i kobiety jako osób. Rodzina jest spo³eczno¶ci± osób, dla których w³a¶ciwym sposobem bytowania — wspólnego bytowania — jest „komunia”: communio personarum. W tym wyra¿a siê te¿ — z uwzglêdnieniem ca³ej dysproporcji bytowej — podobieñstwo do Boskiego „My”. Tylko osoby zdolne s± do bytowania „in communione”. Rodzina bierze pocz±tek z takiej ma³¿eñskiej wspólnoty, któr± Sobór Watykañski II okre¶la jako „przymierze”. W tym przymierzu mê¿czyzna i kobieta „wzajemnie siê sobie oddaj± i przyjmuj±”11.

Ksiêga Rodzaju naprowadza nas na tê prawdê, gdy mówi±c o konstytuowaniu siê rodziny poprzez ma³¿eñstwo, stwierdza: „Mê¿czyzna opuszcza ojca swego i matkê swoj± i ³±czy siê ze sw± ¿on± tak ¶ci¶le, ¿e staj± siê jednym cia³em” (Rdz 2,24). Chrystus w Ewangelii, w rozmowie z faryzeuszami przytacza te same s³owa, dodaj±c: „A tak ju¿ nie s± dwoje, ale jedno cia³o. Co wiêc Bóg z³±czy³, niech cz³owiek nie rozdziela” (Mt 19,6). Na nowo ujawnia On tre¶æ normatywn±, jak± w sobie zawiera stwierdzenie faktu, który istnia³ od pocz±tku (Mt 19,8). Fakt ten zawsze nosi w sobie tê sam± zawarto¶æ normatywn±. Je¿eli Nauczyciel j± „teraz” potwierdza, to dlatego, aby u progu Nowego Przymierza uczyniæ dla wszystkich jasnym i jednoznacznym charakter nierozerwalny ma³¿eñstwa jako fundamentu dobra wspólnego rodziny.

Kiedy wraz z Aposto³em zginamy kolana przed Ojcem, od którego bierze pocz±tek wszelkie rodzicielstwo (por. Ef 3,14-15), wiemy, i¿ rodzicielstwo jest wydarzeniem, przez które rodzina, ju¿ zaistnia³a dziêki przymierzu ma³¿eñskiemu, urzeczywistnia siê „w pe³nym i specjalnym sensie”12. Macierzyñstwo urzeczywistnia siê za spraw± ojcostwa, a równocze¶nie ojcostwo za spraw± macierzyñstwa jako owoc tej ¿yciodajnej dwoisto¶ci, jak± Stwórca obdarzy³ istotê ludzk± „od pocz±tku”.

W niniejszym Li¶cie do Rodzin pojawiaj± siê dwa pojêcia, które s± sobie bliskie, ale nie to¿same. Jest to pojêcie „komunii” oraz pojêcie „wspólnoty”. „Komunia” dotyczy relacji miêdzyosobowej pomiêdzy „ja” i „ty”. „Wspólnota” natomiast zdaje siê ten uk³ad przekraczaæ w kierunku „spo³eczno¶ci”, w kierunku jakiego¶ „my”. Rodzina jako wspólnota osób jest równocze¶nie pierwsz± ludzk± „spo³eczno¶ci±”. Rodzina powstaje wówczas, gdy urzeczywistnia siê przymierze ma³¿eñskie, które otwiera ma³¿onków na dozgonn± wspólnotê mi³o¶ci i ¿ycia, dope³niaj±c siê w sposób specyficzny poprzez zrodzenie potomstwa. W ten sposób „komunia ma³¿onków daje pocz±tek „wspólnocie”, jak± jest rodzina. Ca³a ta „wspólnota” rodzinna jest dog³êbnie przenikniêta tym, co stanowi sam± istotê „komunii”. Czy¿ jakakolwiek inna „komunia” mo¿e byæ porównana z t±, jaka istnieje pomiêdzy matk± a dzieckiem, tym dzieckiem, które ona naprzód nosi w swym ³onie, a potem wydaje na ¶wiat?

Wraz z zaistnieniem rodziny pojawia siê nowa jedno¶æ, w której „komunijna” jedno¶æ rodziców znajduje swe dope³nienie. Do¶wiadczenie uczy, i¿ dope³nienie to jest zarazem powinno¶ci± oraz wyzwaniem. Powinno¶æ zwraca siê w stronê ma³¿onków oraz ich pierwotnego przymierza. Zrodzone przez nich dzieci powinny umocniæ przymierze, wzbogacaj±c i pog³êbiaj±c ma³¿eñsk± komuniê ojca i matki. Je¶li bywa inaczej, wówczas natychmiast trzeba pytaæ, czy egoizm, który z powodu grzeszno¶ci cz³owieka — kryje siê tak¿e w mi³o¶ci mê¿czyzny i kobiety, nie jest silniejszy od tej mi³o¶ci. Trzeba, aby ma³¿onkowie zdawali sobie z tego sprawê. Trzeba te¿, aby od pocz±tku mieli serca i my¶li zwrócone w stronê Boga; w stronê Tego, „od którego pochodzi wszelkie rodzicielstwo”, a¿eby ich ludzkie rodzicielstwo stawa³o siê za ka¿dym razem ¼ród³em odnowienia mi³o¶ci.

Samo w sobie jest rodzicielstwo potwierdzeniem mi³o¶ci, pozwala odkrywaæ za ka¿dym razem jej rozmiar i pierwotn± g³êbiê. Nie dzieje siê to jednak w sposób automatyczny. Jest zadane obojgu: mê¿owi i ¿onie. Stanowi w ¿yciu ka¿dego tak± „nowo¶æ” i takie bogactwo, ¿e nie mo¿na do niego przybli¿aæ siê inaczej, jak „na kolanach”.

Do¶wiadczenie uczy, ¿e te ludzkie mi³o¶ci, które same z siebie zorientowane s± w stronê rodzicielstwa, macierzyñstwa i ojcostwa, nieraz doznaj± g³êbokiego kryzysu, s± zagro¿one. W takich sytuacjach nale¿a³oby zwróciæ siê do poradni ma³¿eñskich i rodzinnych, w których mo¿na uzyskaæ pomoc psychologów oraz psychoterapeutów odpowiednio przygotowanych. Nie mo¿na jednak zapominaæ, ¿e w mocy pozostaj± zawsze te s³owa Aposto³a: „zginam kolana moje przed Ojcem, od którego bierze nazwê wszelki ród na niebie i na ziemi”. Ma³¿eñstwo, sakramentalne ma³¿eñstwo, jest przymierzem osób w mi³o¶ci. A mi³o¶æ mo¿e byæ ugruntowana i chroniona tylko przez Mi³o¶æ, tê Mi³o¶æ, jaka „rozlana jest w sercach naszych przez Ducha ¦wiêtego, który zosta³ nam dany” (Rz 5,5). Czy¿ modlitwa Roku Rodziny nie powinna siê skupiæ wszêdzie — a zw³aszcza w niektórych ¶rodowiskach — na tym w³a¶nie punkcie krytycznym i decyduj±cym, jaki stwarza przej¶cie od ma³¿eñskiej mi³o¶ci do rodzenia i do rodzicielstwa? Czy¿ to nie wtedy w³a¶nie staje siê nieodzowne nowe „nawiedzenie serc”, o jakie Ko¶ció³ prosi Ducha ¦wiêtego w Sakramencie Ma³¿eñstwa?

Aposto³, zginaj±c kolana swe przed Ojcem, prosi, a¿eby „sprawi³ [...] przez Ducha swego wzmocnienie wewnêtrznego cz³owieka” (Ef 3,16). O tê „si³ê wewnêtrznego cz³owieka” chodzi w ca³ym ¿yciu rodziny, zw³aszcza we wszystkich momentach krytycznych, kiedy wypada zdawaæ trudny egzamin z mi³o¶ci — z tej mi³o¶ci, jak± ma³¿eñskie ¶lubowanie wyra¿a w s³owach: „¿e ciê nie opuszczê a¿ do ¶mierci”.
Jedno¶æ dwojga

8. Tylko istoty osobowe zdolne s± do wypowiedzenia takich s³ów. Tylko one zdolne s± do bytowania „w komunii” na podstawie wzajemnego wyboru, który jest lub powinien byæ w pe³ni ¶wiadomy i wolny. Mê¿czyzna opuszcza ojca i matkê, aby z³±czyæ siê ze sw± ¿on± (por. Rdz 2,24); powy¿sze s³owa z Ksiêgi Rodzaju wyra¿aj± ¶wiadomy i wolny wybór, który daje pocz±tek przymierzu ma³¿eñskiemu, czyni±c syna rodziny ma³¿onkiem, a córkê — ¿on±. Nie mo¿na w sposób prawid³owy pojmowaæ tego wzajemnego wyboru, je¶li siê nie ma przed oczyma pe³nej prawdy o istocie rozumnej i wolnej, jak± jest ka¿da osoba ludzka. Sobór Watykañski II mówi tutaj o podobieñstwie do Boga w s³owach bardzo znamiennych. Nie chodzi tylko o ten obraz i podobieñstwo, jakim jest ka¿dy cz³owiek z osobna. Sobór mówi o „pewnym podobieñstwie miêdzy jedno¶ci± Osób Boskich, a jedno¶ci± synów Bo¿ych zespolonych w prawdzie i mi³o¶ci”13.

To znamienne sformu³owanie pozwala nam naprzód potwierdziæ to, co stanowi o wewnêtrznej to¿samo¶ci ka¿dej ludzkiej osoby, ka¿dego z osobna mê¿czyzny i ka¿dej kobiety. To¿samo¶æ ta — to zdolno¶æ do ¿ycia w prawdzie i mi³o¶ci; wiêcej nawet — to potrzeba prawdy i mi³o¶ci jako wymiaru ¿ycia osobowego. Tego rodzaju potrzeba prawdy i mi³o¶ci otwiera cz³owieka równocze¶nie na Boga oraz na wszystko, co istnieje — otwiera go w sposób szczególny na drugiego cz³owieka, otwiera go ku ¿yciu „w komunii”. Otwiera mê¿czyznê i kobietê w stronê ma³¿eñstwa i rodziny. W przytoczonych s³owach Soboru „komunia” ludzkich osób, a zw³aszcza „komunia” ma³¿eñska zosta³a niejako wyprowadzona z tajemnicy trynitarnego „My” i zosta³a te¿ do tej tajemnicy trwale odniesiona. Rodzina bierze pocz±tek w mi³o¶ci mê¿czyzny i kobiety, bierze tak¿e pocz±tek w Bo¿ej tajemnicy. Odpowiada ona najbardziej intymnej istocie obojga: mê¿czyzny i kobiety. Odpowiada ich autentycznej osobowej godno¶ci.

Mê¿czyzna i kobieta ³±cz± siê z sob± tak ¶ci¶le, ¿e — wedle s³ów Ksiêgi Rodzaju — staj± siê „jednym cia³em” (Rdz 2,24). Zarówno mê¿czyzn±, jak i kobiet± jest cz³owiek poprzez cia³o. Równocze¶nie za¶ te dwa somatycznie zró¿nicowane podmioty uczestnicz± na równi w zdolno¶ci ¿ycia „w prawdzie i mi³o¶ci”. Zdolno¶æ ta, natury duchowej, odzwierciedla osobow± konstytucjê cz³owieka. Odzwierciedla j± wespó³ z cia³em. Przez to mê¿czyzna i kobieta s± predysponowani do ukszta³towania „komunii osób”. Kiedy ³±cz± siê z sob± w ma³¿eñstwie jako „jedno cia³o”, to zjednoczenie obojga winno równocze¶nie stanowiæ jedno¶æ „w prawdzie i mi³o¶ci”. Wtedy posiada ono dojrza³o¶æ w³a¶ciw± ludzkim osobom — stworzonym na obraz i podobieñstwo Boga.

Rodzina, która z tej jedno¶ci dwojga bierze pocz±tek, zawdziêcza sw± wewnêtrzn± spoisto¶æ ich przymierzu, które Chrystus podniós³ do rangi sakramentu. Swój charakter wspólnotowy — wiêcej, swe w³a¶ciwo¶ci „komunijne” rodzina czerpie z owej podstawowej komunii ma³¿onków. Jedno¶æ dwojga trwa w dzieciach. „Czy chcecie z mi³o¶ci± przyj±æ i po katolicku wychowaæ potomstwo, którym Bóg was obdarzy?” — pyta ich celebrans w momencie ¶lubu14. Potwierdzenie ze strony nowo¿eñców odpowiada wewnêtrznej prawdzie mi³o¶ci, jak ich ³±czy. Jedno¶æ dwojga nie zamyka ma³¿onków, nie jest dla nich samych. Jest otwarta w kierunku nowego ¿ycia i nowej osoby. Ma³¿onkowie jako rodzice s± zdolni obdarzyæ ¿yciem istotê do nich samych podobn±, nie tylko „ko¶æ z ich ko¶ci i cia³o z ich cia³a” (por. Rdz 2,23), ale obraz i podobieñstwo Boga — czyli osobê.

Pytaj±c: „czy chcecie [...] przyj±æ”, Ko¶ció³ przypomina nowo¿eñcom, ¿e oto staj± wobec stwórczej mocy Boga. To, ¿e maj± staæ siê rodzicami, oznacza ¿yciodajne wspó³dzia³anie ze Stwórc±. Wspó³pracowaæ ze Stwórc± w powo³aniu do ¿ycia nowych istot ludzkich, to znaczy przyczyniæ siê do przekazania obrazu i podobieñstwa Boga, którym staje siê ka¿dy „narodzony z niewiasty”.
Genealogia osoby

9. Poprzez ma³¿eñsk± komuniê osób mê¿czyzna i kobieta daj± pocz±tek rodzinie. Z rodzin± za¶ wi±¿e siê genealogia ka¿dego cz³owieka: genealogia osoby. Ludzkie rodzicielstwo zakorzenione jest w biologii, równocze¶nie za¶ przewy¿sza j±. Aposto³, „zginaj±c kolana przed Ojcem, od którego pochodzi wszelki «ród» — czyli wszelkie rodzicielstwo na niebie i na ziemi”, stawia nam przed oczy poniek±d ca³y ¶wiat istot ¿yj±cych, istot duchowych na niebie i cielesnych na ziemi. Wszelkie rodzenie znajduje swój pierwowzór w Bo¿ym Ojcostwie. Jednak¿e — w przypadku cz³owieka — ten „kosmiczny” wymiar podobieñstwa do Boga nie definiuje w pe³ni ludzkiego rodzicielstwa. Gdy z ma³¿eñskiej jedno¶ci dwojga rodzi siê nowy cz³owiek, to przynosi on z sob± na ¶wiat szczególny obraz i podobieñstwo Boga samego: w biologiê rodzenia wpisana jest genealogia osoby.

Je¶li mówimy, ¿e ma³¿onkowie jako rodzice s± wspó³pracownikami Boga-Stwórcy w poczêciu i zrodzeniu nowego cz³owieka15, to sformu³owaniem tym nie wskazujemy tylko na prawa biologii, ale na to, ¿e w ludzkim rodzicielstwie Bóg sam jest obecny — obecny w inny jeszcze sposób ni¿ to ma miejsce w ka¿dym innym rodzeniu w ¶wiecie widzialnym, „na ziemi”. Przecie¿ od Niego tylko mo¿e pochodziæ „obraz i podobieñstwo”, które jest w³a¶ciwe istocie ludzkiej, tak jak przy stworzeniu. Rodzenie jest kontynuacj± stworzenia16.

Tak wiêc wraz z poczêciem nowego cz³owieka, wraz z jego urodzeniem, rodzice staj± prawdziwie wobec „wielkiej tajemnicy” (por. Ef 5,32). Nowa ludzka istota jest — tak jak oni sami — powo³ana do istnienia osobowego, jest powo³ana do ¿ycia „w prawdzie i mi³o¶ci”. Powo³anie za¶ otwiera siê nie tylko na ca³± doczesno¶æ. Otwiera siê ono na wieczno¶æ w Boga. Jest to ten wymiar genealogii osoby, który ostatecznie ods³oni³ nam Chrystus, rzucaj±c ¶wiat³o Ewangelii na ludzkie ¿ycie i umieranie, a przez to równie¿ — na znaczenie ludzkiej rodziny.

Cz³owiek jest — jak stwierdza Sobór — „jedynym na ziemi stworzeniem, którego Bóg chcia³ dla niego samego”17. Geneza cz³owieka — to nie tylko prawa biologii, to równocze¶nie stwórcza wola Boga. Nale¿y ona do genealogii ka¿dego z synów i córek ludzkich rodzin. Bóg „chcia³” cz³owieka od pocz±tku — i Bóg go „chce” w ka¿dym ludzkim poczêciu i narodzeniu. Bóg „chce” cz³owieka jako istoty do siebie podobnej, jako osoby. Cz³owiek ten — ka¿dy cz³owiek — jest stworzony przez Boga „dla niego samego”. Odnosi siê to do ka¿dego cz³owieka, do wszystkich, równie¿ do tych, którzy przychodz± na ¶wiat z jakim¶ g³êbokim schorzeniem lub niedorozwojem. W osobow± konstytucjê ka¿dego i wszystkich wpisana jest wola Boga, który chce, aby cz³owiek posiada³ celowo¶æ jemu tylko w³a¶ciw±. Bóg daje cz³owieka rodzinie i spo³eczeñstwu. Rodzice, staj±c wobec nowej ludzkiej istoty, maj± lub winni mieæ pe³n± ¶wiadomo¶æ tego, ¿e Bóg „chce” tego cz³owieka „dla niego samego”.

Ogromnie wiele zawiera siê w tym zwiêz³ym wyra¿eniu. Nowy cz³owiek od chwili poczêcia, a potem urodzenia, przeznaczony jest do tego, a¿eby w pe³ni wyrazi³o siê jego cz³owieczeñstwo — a¿eby siê ono „urzeczywistni³o”18. Odnosi siê to do wszystkich, równie¿ do chronicznie chorych i niedorozwiniêtych. „Byæ cz³owiekiem” — to podstawowe powo³anie cz³owieka: „byæ cz³owiekiem” na miarê daru, jaki otrzyma³. Na miarê tego „talentu”, którym jest samo cz³owieczeñstwo, a z kolei dopiero na miarê wszystkich talentów, jakimi zosta³ obdarzony. W tym znaczeniu Bóg chce ka¿dego cz³owieka „dla niego samego”. Jednak¿e w zamy¶le Boga powo³anie ludzkiej osoby siêga dalej, poza granice czasu. Wychodzi na spotkanie tego zamierzenia Ojca Przedwiecznego, które zosta³o objawione w S³owie Wcielonym: Bóg chce cz³owieka obdarzyæ uczestnictwem w swym Boskim ¿yciu. Chrystus mówi: „przyszed³em, aby ¿ycie mieli, i mieli je w obfito¶ci” (por. J 10,10).

Czy to ostateczne przeznaczenie cz³owieka nie sprzeciwia siê stwierdzeniu, i¿ Bóg chce cz³owieka „dla niego samego”? Je¶li przeznaczeniem cz³owieka jest ¯ycie Bo¿e, to czy bytuje on istotnie „dla siebie samego”? Jest to pytanie kluczowe, wa¿ne zarówno u progu ¿ycia, jak i jego kresu — wa¿ne przez ca³e ¿ycie. Czy Bóg, przeznaczaj±c cz³owieka do ¯ycia Bo¿ego, nie odrywa go ostatecznie od tego, ¿e bytuje on „dla siebie samego”19? Jaki jest stosunek miêdzy ¿yciem osobowym, a uczestnictwem w ¯yciu Trynitarnym? ¦w. Augustyn pisze: „niespokojne jest serce nasze, dopóki nie spocznie w Tobie”20. To „niespokojne serce” oznacza, ¿e miêdzy jedn± a drug± form± ¿ycia nie ma przeciwieñstwa, owszem, zachodzi g³êboka spójno¶æ. Do samej genealogii osoby stworzonej na obraz i podobieñstwo Boga nale¿y to, ¿e uczestnicz±c w ¯yciu Bo¿ym, bytuje ona „dla siebie samej” i urzeczywistnia siebie. A kresem tego urzeczywistnienia jest pe³nia ¯ycia w Bogu — ta, o której mówi Chrystus (por. J 6,37-40). Ta, do której On sam nas odkupi³ (por. Mk 10,45).

Ma³¿onkowie chc± dzieci dla siebie. Widz± w nich zwieñczenie swej wzajemnej mi³o¶ci. Chc± ich te¿ dla rodziny, jako drogocennego daru21. W mi³o¶æ ma³¿eñsk± i rodzicielsk± wpisuje siê ta prawda o cz³owieku, któr± tak zwiê¼le, a tak dog³êbnie zarazem wyrazi³ Sobór, mówi±c, ¿e Bóg „chce cz³owieka dla niego samego”. Trzeba, a¿eby w to chcenie Boga w³±cza³o siê ludzkie chcenie rodziców: aby oni chcieli nowego cz³owieka, tak jak go chce Stwórca. Ludzkie chcenie zawsze poddane jest prawu czasu, prawu przemijania. Bo¿e — jest odwieczne. „Zanim ukszta³towa³em ciê w ³onie matki, zna³em ciê — mówi prorok Jeremiasz — nim przyszed³e¶ na ¶wiat, po¶wiêci³em ciê” (Jr 1,5). Genealogia osoby jest naprzód zwi±zana z wieczno¶ci± Boga, a potem dopiero z momentem ludzkiego rodzicielstwa. Ju¿ w samym poczêciu cz³owiek jest powo³any do wieczno¶ci w Bogu.
Dobro wspólne ma³¿eñstwa i rodziny

10. Przysiêga ma³¿eñska okre¶la, a zarazem ustanawia to, co jest dobrem wspólnym ma³¿eñstwa i rodziny. „Biorê ciebie... za ¿onê — za mê¿a — i ¶lubujê ci mi³o¶æ, wierno¶æ i uczciwo¶æ ma³¿eñsk± oraz ¿e ciê nie opuszczê a¿ do ¶mierci”22. Ma³¿eñstwo jest szczególn± komuni± osób. Rodzina — na gruncie tej komunii — ma stawaæ siê wspólnot± osób. Nowo¿eñcy podejmuj± to zadanie „wobec Boga i Ko¶cio³a”, o czym przypomina im celebrans, w chwili sk³adania przysiêgi ma³¿eñskiej23. ¦wiadkami tej sakramentalnej przysiêgi s± wszyscy obecni przy ¶lubie. W nich obecny jest poniek±d ca³y Ko¶ció³, ca³e spo³eczeñstwo, w którym okre¶lona rodzina zaczyna istnieæ.

S³owa przysiêgi ma³¿eñskiej orzekaj± o tym, co stanowi wspólne dobro — naprzód ma³¿eñstwa, z kolei za¶ rodziny. Dobrem wspólnym ma³¿onków jest mi³o¶æ, wierno¶æ i uczciwo¶æ ma³¿eñska oraz trwa³o¶æ ich zwi±zku „a¿ do ¶mierci”. To dobro obojga jest równocze¶nie dobrem ka¿dego z nich. Ma z kolei staæ siê dobrem ich dzieci. Nale¿y do istoty dobra wspólnego, ¿e ³±cz±c poszczególnych ludzi, stanowi zarazem prawdziwe dobro ka¿dego. Je¶li Ko¶ció³, podobnie te¿ i pañstwo, w s³owach uprzednio przytoczonych przyjmuje przysiêgê ma³¿onków, to czyni tak na tej zasadzie, i¿ to w³a¶nie jest „wpisane w ich serca” (por. Rz 2,15). To oni sami ¶lubuj± sobie wzajemnie, przysiêgaj±c, czyli potwierdzaj±c prawdziwo¶æ swoich ¶lubów wobec Boga. Oni sami, jako ochrzczeni, s± szafarzami Sakramentu Ma³¿eñstwa w Ko¶ciele. ¦w. Pawe³ uczy, ¿e to ich wzajemne ¶lubowanie jest „tajemnic± wielk±” (por. Ef 5,32).

Je¿eli s³owa przysiêgi wyra¿aj± to, co jest dobrem wspólnym ma³¿onków, to równocze¶nie wskazuj± one te¿ na to, co ma byæ dobrem wspólnym przysz³ej rodziny. Aby to uwydatniæ, Ko¶ció³ pyta, czy s± gotowi przyj±æ i po chrze¶cijañsku wychowaæ dzieci, którymi Bóg ich obdarzy. Pytanie to odnosi siê do dobra wspólnego przysz³ej rodziny. Ma ono na uwadze genealogiê osób, która wpisana jest w sam± konstytucjê ma³¿eñstwa oraz rodziny. Dodatkowe pytanie o potomstwo i wychowanie pozostaje w ¶cis³ej ³±czno¶ci ze ¶lubowaniem mi³o¶ci, wierno¶ci i uczciwo¶ci ma³¿eñskiej oraz dozgonno¶ci ich zwi±zku. Przyjêcie i wychowanie potomstwa — dwa spo¶ród podstawowych celów rodziny — s± uwarunkowane wype³nieniem tego ¶lubu. Rodzicielstwo jest zadaniem natury duchowej — nie tylko fizycznej. Przebiega przez nie zawsze genealogia w Bogu i która do Boga tak¿e ma prowadziæ.

Rok Rodziny — czyli rok szczególnej modlitwy rodzin — winien to wszystko u¶wiadomiæ ka¿dej ludzkiej rodzinie w nowy sposób. W sposób pog³êbiony. Jakie¿ jest bogactwo Pisma ¦wiêtego, które mo¿e stanowiæ pod³o¿e takiej modlitwy! Trzeba, aby do s³ów Pisma do³±cza³a siê w ka¿dym przypadku osobista pamiêæ ma³¿onków — rodziców, a z drugiej strony tak¿e ich dzieci oraz dzieci tych dzieci. Ma³¿eñska komunia poprzez genealogiê osób staje siê komuni± pokoleñ. Sakramentalna jedno¶æ dwojga, potwierdzona przysiêg± przed Bogiem, utrwala siê w tych pokoleniach. Trwa w nich. Trzeba, aby czêsto stawa³a siê jedno¶ci± modlitwy. Aby za¶ mog³o siê to ujawniæ szczególnie w Roku Rodziny, winno staæ siê zwyczajem zakorzenionym w codziennym ¿yciu ka¿dej rodziny. Modlitwa jest dziêkczynieniem, jest uwielbieniem Boga, jest przepraszaniem — i wreszcie jest pro¶b±, jest b³aganiem. W ka¿dej z tych postaci modlitwa rodziny ma z ca³± pewno¶ci± bardzo wiele do powiedzenia Bogu. Ma te¿ wiele do powiedzenia ludziom, przede wszystkim we wzajemnej komunii osób zwi±zanych konkretn± rodzinn± wiêzi±.

„Czym jest cz³owiek, ¿e o nim pamiêtasz?” (Ps 8,5) — pyta Psalmista. Modlitwa jest tym miejscem, w którym najpro¶ciej objawia siê stwórcza i ojcowska pamiêæ Boga o cz³owieku. Nie tylko i nie tyle pamiêæ cz³owieka o Bogu, ale przede wszystkim — pamiêæ Boga. Dziêki temu te¿ modlitwa wspólnoty rodzinnej mo¿e siê stawaæ miejscem wspólnej pamiêci i wzajemnej pamiêci: rodzina wszak¿e jest wspólnot± pokoleñ. Trzeba, a¿eby w modlitwie wszyscy byli obecni — i ci, którzy ¿yj±, i ci którzy ju¿ odeszli, i ci tak¿e którzy maj± przyj¶æ na ¶wiat. Trzeba, aby ka¿dy cz³owiek by³ w rodzinie „omadlany” na miarê dobra, jakie stanowi — na miarê dobra, jakim jest dla niego rodzina i on dla rodziny. Modlitwa najpe³niej potwierdza to dobro, potwierdza jako dobro wspólne rodziny. Modlitwa te¿ wci±¿ na nowo daje temu dobru pocz±tek. W modlitwie rodzina odnajduje siê jako pierwsze „my”, w którym ka¿dy jest „ja” i „ty”. Tym s± dla siebie wzajemnie: mê¿em lub ¿on±, ojcem lub matk±, synem lub córk±, bratem lub siostr±, dziadkiem lub wnukiem.

Czy takie s± rodziny, do których w tym Li¶cie siê zwracam? Z pewno¶ci± wiele jest takich. Czasy, w których ¿yjemy, ujawniaj± jednak tendencjê do kurczenia siê rodziny do wiêzi tylko dwupokoleniowej. Zdarza siê to czêsto na skutek trudno¶ci mieszkaniowych, przede wszystkim w wielkich miastach. Nierzadko jednak przyczyn± jest tu przekonanie, i¿ wiêcej pokoleñ pod jednym dachem przeszkadza intymno¶ci i stwarza trudno¶ci ¿yciowe. Ale w³a¶nie ten punkt jest najs³abszy: jest ma³o ludzkiego ¿ycia w naszych wspó³czesnych rodzinach. Dobra wspólnego nie ma z kim wspólnie tworzyæ — i nie ma w¶ród kogo tego dobra rozdzielaæ. A przecie¿ dobro jest sob± wówczas, gdy siê je tworzy i dzieli z innymi: „do natury dobra nale¿y upowszechnianie siê” („bonum est diffusivum sui”)24. Im dobro jest bardziej wspólne, tym jest te¿ bardziej w³asne: moje — twoje — nasze. Taka jest wewnêtrzna logika bytowania w dobru, bytowania w prawdzie i mi³o¶ci, do której powo³any zosta³ cz³owiek. Zgodnie z t± logik± jego bytowanie staje siê prawdziwie „bezinteresownym darem”.


http://www.img.nep.pl/gify/zwierzeta/myszy/4.gif

Offline

 

#3 2010-09-21 12:50:54

 Kicia

http://www.javase.pl/templates/SonyEricsson/images/ranks/90.pngMega wymiatacz Postów

Skąd: Poznañ
Zarejestrowany: 2010-09-01
Posty: 2439
Punktów :   

Re: Jan Pawe³ II, List do rodzin Gratissimam sane

Bezinteresowny dar z siebie samego

11. Sobór uczy, ¿e cz³owiek jest tym jedynym na ¶wiecie stworzeniem, którego Bóg chcia³ i chce dla niego samego; równocze¶nie stwierdza, ¿e cz³owiek ten „nie mo¿e odnale¼æ siê w pe³ni inaczej jak tylko poprzez bezinteresowny dar z siebie samego”25. Mo¿e siê to wydaæ sprzeczno¶ci±, ale sprzeczno¶ci± nie jest. Jest — owszem — g³êbokim paradoksem ludzkiego bytowania: bytowania w prawdzie, które s³u¿y mi³o¶ci. To mi³o¶æ w³a¶nie sprawia, ¿e cz³owiek urzeczywistnia siebie przez bezinteresowny dar z siebie. Mi³o¶æ bowiem jest dawaniem i przyjmowaniem daru. Nie mo¿na jej kupowaæ ani sprzedawaæ. Mo¿na siê ni± tylko wzajemnie obdarowywaæ.

Dar osoby z istoty swojej jest trwa³y i nieodwo³alny. Nierozerwalno¶æ ma³¿eñstwa wynika nade wszystko z samej istoty tego daru: dar osoby dla osoby. W tym darze wzajemnym wyra¿a siê oblubieñczy charakter mi³o¶ci. W przysiêdze ma³¿eñskiej narzeczeni nazywaj± siebie imieniem w³asnym: „Ja... biorê ciebie... za ¿onê — za mê¿a — i ¶lubujê [...], ¿e ciê nie opuszczê a¿ do ¶mierci”. Taki dar zobowi±zuje o wiele mocniej, zobowi±zuje g³êbiej ni¿ to, co mo¿e byæ „nabyte” w jakikolwiek sposób i za jak±kolwiek cenê. Zginaj±c kolana przed Ojcem, od którego pochodzi wszelkie rodzicielstwo, przyszli rodzice maj± ¶wiadomo¶æ, ¿e zostali „odkupieni”, czyli nabyci za najwiêksz± cenê: za cenê Krwi Chrystusa, to jest daru najbardziej bezinteresownego, w którym sakramentalnie uczestnicz±. Przysiêga ma³¿eñska dope³ni siê Eucharysti±, czyli ofiar± „Cia³a wydanego” i „Krwi przelanej”. Sama z siebie ju¿ jest jej wyrazem.

Ta sama logika bezinteresownego daru wkracza w ich ¿ycie, kiedy mê¿czyzna i kobieta w ma³¿eñstwie wzajemnie siê sobie oddaj± i wzajemnie przyjmuj± jako „jedno cia³o” i jedno¶æ dwojga. Bez tej logiki ma³¿eñstwo by³oby puste. Komunia osób na tej logice zbudowana staje siê komuni± rodzicielsk±. Ma³¿onkowie daj± ¿ycie w³asnemu dziecku. Jest to nowe ludzkie „ty”, które pojawia siê w orbicie ich rodzicielskiego „my”. Istota, do której mówiæ bêd± nowym imieniem: „nasz syn... nasza córka...”. „Urodzi³am cz³owieka za spraw± Boga” (por. Rdz 4,1) — mówi pierwsza rodz±ca kobieta w Ksiêdze Rodzaju: biblijna Ewa. Jest to cz³owiek naprzód oczekiwany przez dziewiêæ miesiêcy, potem „objawiony” rodzicom i rodzeñstwu. Ca³y ten proces — poczêcia, rozwoju w ³onie matki, wreszcie zrodzenia, wydania na ¶wiat — s³u¿y do stworzenia stosownej jakby przestrzeni, aby ten nowy cz³owiek móg³ siê objawiæ jako „dar”. Albowiem równie¿ on — ten nowy cz³owiek — jest od pocz±tku takim w³a¶nie darem. Jak¿e inaczej mo¿na okre¶liæ tê istotê kruch± i bezbronn±, która ca³kowicie jest zale¿na od swych ludzkich rodziców, ca³kowicie im zawierzona? Nowo narodzony cz³owiek oddaje siebie rodzicom przez sam fakt swojego zaistnienia. Istnienie — ¿ycie — jest pierwszym darem Stwórcy dla stworzenia.

Dobro wspólne rodziny urzeczywistnia siê w nowo narodzonym. Tak jak dobro wspólne ma³¿eñstwa urzeczywistnia siê poprzez mi³o¶æ oblulubieñcz±, która gotowa jest dawaæ i przyjmowaæ nowe ¿ycie — tak dobro wspólne rodziny urzeczywistnia siê przez tê sam± oblubieñcz± mi³o¶æ spe³nion± w nowo narodzonym. W genealogiê osoby wpisana jest genealogia rodziny. Upamiêtni± to zapisy w ksiêgach parafialnych, w ksiêdze chrztów, ale akt ten jest ju¿ tylko pochodn±, jest spo³eczn± konsekwencj± faktu, „¿e siê cz³owiek narodzi³ na ¶wiat” (J 16,21).

Czy to prawda, ¿e sta³ siê darem dla rodziców? Darem dla spo³eczeñstwa? Pozornie nic nie zdaje siê na to wskazywaæ. To, ¿e narodzi³ siê cz³owiek, wydaje siê zwyk³ym faktem statystycznym, który rejestruje siê jak tyle innych faktów. Przelicza siê ten fakt w cyfrach i bilansach demograficznych. Z pewno¶ci± dziecko oznacza dla rodziców nowy trud, nowy zasób potrzeb i kosztów. St±d te¿ pokusa, a¿eby go nie by³o26. Pokusa bardzo mocna w niektórych ¶rodowiskach spo³ecznych i kulturowych. Czy wiêc nie jest ono darem? Czy tylko przychodzi zabieraæ, nie dawaæ? Te pytania to my¶li natrêtne, od których z trudem wyzwala siê wspó³czesny cz³owiek. Dziecko przychodzi zaj±æ miejsce, którego i tak coraz mniej jest na ¶wiecie. Czy jednak naprawdê niczego nie wnosi do rodziny i spo³eczeñstwa? Czy¿ nie jest „cz±stk±” tego wspólnego dobra, bez którego ludzkie wspólnoty rozpadaj± siê i umieraj±? Trudno temu zaprzeczyæ. Dziecko obdarowuje sob± rodzinê. Jest darem dla rodzeñstwa i dla rodziców. Dar ¿ycia staje siê równocze¶nie darem dla samych dawców. Nie mog± nie odczuæ jego obecno¶ci, jego uczestnictwa w ich ¿yciu, tego, co wnosi do dobra wspólnego ma³¿eñstwa i wspólnoty rodzinnej. Poprzez wszystkie meandry ludzkiej psychologii prawda ta pozostaje oczywista w swej prostocie oraz w swej g³êbi. Cz³owiek jest dobrem wspólnym ka¿dej ludzkiej spo³eczno¶ci. Jest on te¿ — jak ju¿ przypomniano — „drog± Ko¶cio³a”27. Jest to ten cz³owiek, o którym powiedzia³ ¶w. Ireneusz, i¿ jest „chwa³± Bo¿±”: „Gloria Dei vivens homo”28, co czasem t³umaczy siê: „chwa³± Bo¿± jest, aby cz³owiek ¿y³”. Rzec mo¿na, i¿ mamy tutaj do czynienia z najbardziej transcendentn± definicj± cz³owieka. Chwa³a Bo¿a jest dobrem wspólnym wszystkiego, co istnieje; jest dobrem wspólnym rodzaju ludzkiego.

Tak. Cz³owiek jest dobrem wspólnym. Jest dobrem wspólnym rodziny i ludzko¶ci, poszczególnych spo³eczno¶ci oraz spo³eczeñstw: trzeba jednak wprowadziæ tutaj znamienn± ró¿nicê stopnia i sposobu. O ile jest on dobrem wspólnym na przyk³ad narodu (jako rodak) czy pañstwa (jako obywatel), to dobrem wspólnym rodziny jest w sposób najbardziej konkretny, jedyny i niepowtarzalny: nie tylko jako cz³owiek, jako jednostka w ludzkiej wielo¶ci, lecz jako „ten cz³owiek”. Bóg-Stwórca powo³uje go do istnienia „dla niego samego”. Wraz z zaistnieniem rozpoczyna siê te¿ dla niego „wielka przygoda” ¿ycia, która korzenie swoje zapuszcza w rodzinie. „Ten cz³owiek” — to w ka¿dym przypadku osoba zas³uguj±ca na afirmacjê ze wzglêdu na sw± ludzk± godno¶æ. Godno¶æ w³a¶ciwa osobie wyznacza jego miejsce w¶ród ludzi, przede wszystkim wyznacza jego miejsce w rodzinie. Rodzina jest bowiem — bardziej ni¿ jakakolwiek inna spo³eczno¶æ — ¶rodowiskiem, w którym cz³owiek mo¿e bytowaæ „dla niego samego” poprzez bezinteresowny dar z samego siebie. Pod tym wzglêdem pozostaje ona spo³eczno¶ci± niezast±pion± i niezastêpowaln±: jest „sanktuarium ¿ycia”29.

To, ¿e rodzi siê cz³owiek, „¿e siê cz³owiek narodzi³ na ¶wiat” (J 16,21), jest znakiem paschalnym. Mówi o nim Ewangelia wed³ug ¶w. Jana w tych s³owach, które Chrystus skierowa³ do uczniów przed swym odej¶ciem. Mówi³ im wtedy o smutku, jaki z racji tego odej¶cia nape³ni³ ich serce. I ten w³a¶nie smutek odej¶cia, czyli ¶mierci, porówna³ ze smutkiem rodz±cej kobiety: „Kobieta, gdy rodzi, doznaje smutku (czyli cierpi), bo przysz³a jej godzina. Gdy jednak urodzi dzieciê, ju¿ nie pamiêta o bólu z powodu rado¶ci, ¿e siê cz³owiek narodzi³ na ¶wiat” (J 16,21). „Godzina” Chrystusowej ¶mierci (por. J 13,1) zosta³a tutaj przyrównana do „godziny” rodz±cej niewiasty. Natomiast narodzenie cz³owieka znajduje swój odpowiednik w zwyciêstwie ¿ycia nad ¶mierci±: znajduje swój odpowiednik w Chrystusowym zmartwychwstaniu. Mo¿na snuæ wokó³ tego zestawienia wielorakie refleksje. Zmartwychwstanie jest objawieniem ¯ycia poza progiem ¶mierci. Narodziny dziecka s± te¿ objawieniem ¿ycia. Dla Chrystusa, który przyszed³, aby¶my ¿ycie mieli, i mieli w obfito¶ci, jest to zawsze objawienie ¿ycia dla „pe³ni ¿ycia”, która jest w Bogu samym: „Przyszed³em po to, aby mieli ¿ycie i mieli je w obfito¶ci” (por. J 10,10). Tu tak¿e ods³ania siê w³a¶ciwe znaczenie Ireneuszowego „Gloria Dei vivens homo”.

Taka jest ewangeliczna prawda o darze z siebie, bez którego cz³owiek nie mo¿e „urzeczywistniæ” siebie samego. Widaæ zarazem, jak g³êboko ten „bezinteresowny dar” jest osadzony w Darze Boga-Stwórcy i Boga-Odkupiciela. Jak g³êboko jest on osadzony w Duchu ¦wiêtym, którego Ko¶ció³ w Sakramencie Ma³¿eñstwa zaprasza do „nawiedzenia serc”. Istotnie, bez tego „nawiedzenia” trudno by³oby to wszystko poj±æ i spe³niæ jako powo³anie cz³owieka. Jest wiele ludzi, którzy to pojmuj±. Ilu¿ mê¿czyzn i kobiet ch³onie tê prawdê, wiedz±c i wyczuwaj±c, ¿e tu w³a¶nie spotykaj± siê z „Prawd± i ¯yciem” (por. J 14,6)! ¯e bez tej prawdy nie ma te¿ prawdziwie ludzkiego sensu ¿ycie ma³¿eñstwa i rodziny.

Ko¶ció³ nie przestaje tej prawdy nauczaæ i o niej ¶wiadczyæ. Przy tej ca³ej wyrozumia³o¶ci dla tylu trudnych sytuacji kryzysowych w rodzinie i dla ca³ej krucho¶ci ludzkich istot — Ko¶ció³ nie przestaje ¿ywiæ prze¶wiadczenia, ¿e musi on sam pozostawaæ wierny prawdzie o ludzkiej mi³o¶ci, gdyby od niej odst±pi³, zdradzi³by siebie samego. Gdyby Ko¶ció³ od tej zbawczej prawdy odst±pi³, nie móg³by ju¿ otwieraæ na ni± „oczu wiary” (por. Ef 1,18), bo one s± zawsze wra¿liwe na ¶wiat³o rzucone na ¿ycie ludzkie przez Ewangeliê (por. 2 Tm 1,10). ¦wiadomo¶æ daru, bezinteresownego daru z siebie, przez który cz³owiek „urzeczywistnia siebie samego”, musi byæ stale odnawiana i stale zabezpieczana, nawet za cenê wszystkich sprzeciwów, których Ko¶cio³owi nie szczêdz± rzecznicy tak zwanej postêpowej cywilizacji30. Rodzina zawsze wyra¿a nowy wymiar dobra „dla ludzi”, a przez to te¿ rodzi now± odpowiedzialno¶æ. Jest to odpowiedzialno¶æ za szczególne dobro wspólne, w którym zawarte jest dobro cz³owieka: ka¿dego z uczestników rodzinnej wspólnoty. Jest to z pewno¶ci± dobro „trudne” („bonum arduum”), a tym bardziej fascynuj±ce.
Odpowiedzialne rodzicielstwo

12. Wypada chyba tutaj w osnowê Listu do Rodzin wprowadziæ dwa zagadnienia, które z sob± s± wzajemnie powi±zane. Jedno — ogólniejsze — to zagadnienie cywilizacji mi³o¶ci, drugie — bardziej konkretne i szczegó³owe — to odpowiedzialne rodzicielstwo.

W ¶wietle wszystkiego, co powiedziano dotychczas, ³atwo stwierdziæ, i¿ ma³¿eñstwo niesie z sob± szczególn± odpowiedzialno¶æ za dobro wspólne, naprzód ma³¿onków, a z kolei za dobro wspólne rodziny. Tym wspólnym dobrem jest cz³owiek, jest warto¶æ osoby, która jest miar± godno¶ci cz³owieka. Cz³owiek nosi z sob± tê w³a¶nie miarê wszêdzie, w ka¿dym uk³adzie spo³ecznym czy polityczno-ekonomicznym. Jednak¿e w uk³adzie ma³¿eñstwa i rodziny odpowiedzialno¶æ ta staje siê z wielu wzglêdów jeszcze bardziej „zobowi±zuj±ca”. Nie bez powodu Konstytucja duszpasterska Gaudium et spes mówi o „popieraniu godno¶ci ma³¿eñstwa i rodziny”. „Popieranie” rozumie Sobór jako zadanie Ko¶cio³a i pañstwa, jednak¿e w ka¿dej kulturze pozostaje ono nade wszystko zadaniem osób, które to ma³¿eñstwo i rodzinê same tworz±. „Odpowiedzialne rodzicielstwo” nie jest niczym jak tylko konkretyzacj± tego zadania, anga¿uj±cego zawsze osoby i spo³eczeñstwa, które w ¶wiecie wspó³czesnym sta³o siê zadaniem w nowej mierze i poniek±d w nowy sposób.

„Odpowiedzialne rodzicielstwo” dotyczy bezpo¶rednio i wprost tego momentu, w którym mê¿czyzna i kobieta, ³±cz±c siê z sob± „jako jedno cia³o”, mog± staæ siê rodzicami. Moment ten ma szczególn± warto¶æ dla ich wiêzi miêdzyosobowej. Równocze¶nie niesie on z sob± mo¿liwo¶æ rodzicielsk±. Jest to ten moment, w którym oboje mog± staæ siê rodzicami — ojcem i matk± — przekazuj±c ¿ycie nowej ludzkiej istocie. Dwa aspekty zjednoczenia ma³¿eñskiego: jednocz±cy oraz prokreacyjny nie mog± byæ rozdzielane w sposób sztuczny bez naruszenia wewnêtrznej prawdy samego aktu31.

Tak zawsze uczy³ Ko¶ció³, za¶ „znaki czasu”, których jeste¶my ¶wiadkami, daj± podstawê do tego, by podkre¶liæ to z ca³± moc±. Wszak ¶w. Pawe³, który z pewno¶ci± by³ otwarty na potrzeby duszpasterskie swego czasu, ¿±da³ z ca³± stanowczo¶ci±, by przepowiadaæ „w porê i nie w porê” (por. 2 Tm 4,2), nie zwa¿aj±c na to, i¿ ludzie nie bêd± chcieli znosiæ zdrowej nauki (por. 2 Tm 4,3) S³owa Aposto³a znaj± zapewne na pamiêæ ci wszyscy, którzy — rozumiej±c dog³êbnie ¿ycie wspó³czesne — oczekuj± od Ko¶cio³a, aby nie odstêpowa³ od „zdrowej nauki”, ale g³osi³ j±, z now± moc± szukaj±c w „znakach czasu” tych przes³anek, które s³u¿± jej pog³êbieniu.

Przes³anki te zawieraj± siê ju¿ w naukach szczegó³owych, które z tradycyjnego pnia antropologii rozros³y siê na szereg specjalizacji: biologia, psychologia, socjologia oraz wiele dalszych ich rozga³êzieñ. Wszystkie one kr±¿± w pewien sposób wokó³ medycyny, która jest zarazem nauk± i sztuk± (ars medica) s³u¿±c± ¿yciu i zdrowiu cz³owieka. Przes³anki, o których mowa, zawieraj± siê przede wszystkim w wielorakim ludzkim do¶wiadczeniu. Do¶wiadczenie poniek±d wyprzedza naukê, a równocze¶nie idzie w ¶lad za ni±.

Ma³¿onkowie ucz± siê, czym jest odpowiedzialne rodzicielstwo z w³asnego do¶wiadczenia, a równocze¶nie z do¶wiadczenia innych ma³¿eñstw ¿yj±cych w podobnych warunkach, co czyni ich tak¿e bardziej otwartymi na sugestie nauk. W pewnym sensie jest wiêc tak, ¿e „uczeni” ucz± siê „od ma³¿onków”, aby z kolei w sposób bardziej kompetentny uczyæ ich, czym jest odpowiedzialne rodzicielstwo oraz jak je wprowadzaæ w ¿ycie. Temat ten zosta³ szeroko przedstawiony w dokumentach Soboru, w Encyklice Humanae vitae, na Synodzie Biskupów z 1980 roku oraz w Adhortacji posynodalnej Familiaris consortio i w szeregu podobnych wypowiedzi, ³±cznie z Instrukcj± Kongregacji Nauki Wiary Donum vitae. Ko¶ció³ naucza prawdy moralnej dotycz±cej odpowiedzialnego rodzicielstwa i broni jej wobec przeciwnych trendów wspó³czesno¶ci. Dlaczego tak czyni? Dlaczego nie godzi siê z tylu g³osami, które nie tylko doradzaj± mu ustêpstwa w tej dziedzinie, ale tak¿e wydaj± siê mu groziæ? Najczê¶ciej oskar¿a siê Magisterium Ko¶cio³a o zacofanie, o niezrozumienie ducha czasów nowo¿ytnych i o dzia³anie na szkodê ludzko¶ci, a przy tym — na w³asn± szkodê Ko¶cio³a. To ostatnie nale¿y rozumieæ w tym znaczeniu, ¿e Ko¶ció³, „upieraj±c siê” przy swym stanowisku, traci popularno¶æ, a wierni odchodz± od niego.

Nie mo¿na powiedzieæ, aby Ko¶ció³ — a zw³aszcza Episkopat wraz z Papie¿em — nie by³ wra¿liwy na te trudne i aktualne tematy. Pawe³ VI w nich w³a¶nie widzia³ problemy tak donios³ej wagi, ¿e sk³oni³y go one do og³oszenia Encykliki Humanae vitae. Argument, na jakim opiera siê Magisterium w nauczaniu o „odpowiedzialnym rodzicielstwie”, jest g³êbszy i pe³niejszy. Sobór wyrazi³ ten argument przede wszystkim w nauce o cz³owieku, g³osz±c, i¿ jest on tym „jedynym na ziemi stworzeniem, którego Bóg chcia³ dla niego samego” i ¿e ten sam cz³owiek „nie mo¿e odnale¼æ siê w pe³ni inaczej jak tylko poprzez bezinteresowny dar z siebie samego”32. To wszystko za¶ dlatego, ¿e zosta³ on stworzony na obraz i podobieñstwo Boga samego oraz dlatego, ¿e zosta³ odkupiony przez Jednorodzonego Syna Bo¿ego, który dla nas i dla naszego zbawienia sam sta³ siê cz³owiekiem.

Sobór Watykañski II, tak gruntownie przejêty spraw± cz³owieka i jego powo³ania, g³osi, ¿e zjednoczenie ma³¿eñskie, biblijne „jedno cia³o” (una caro), nie mo¿e byæ w pe³ni zrozumiane i wyja¶nione inaczej, jak tylko w kategoriach „osoby” i „daru”. Ka¿dy mê¿czyzna i ka¿da kobieta nie urzeczywistnia siê w pe³ni inaczej, jak tylko przez bezinteresowny dar z siebie. Moment zjednoczenia ma³¿eñskiego jest najbardziej szczególnym do¶wiadczeniem tego w³a¶nie daru. Mê¿czyzna i kobieta, w ca³ej „prawdzie” swej mêsko¶ci i kobieco¶ci, staj± siê w tym momencie wzajemnym darem dla siebie. Ca³e ¿ycie w ma³¿eñstwie jest darem, ale odnosi siê w sposób szczególny do tego w³a¶nie momentu, kiedy ma³¿onkowie oddaj±c siê sobie wzajemnie w mi³o¶ci, urzeczywistniaj± to spotkanie, które czyni z nich dwojga „jedno cia³o” (por. Rdz 2,24).

Jest to równocze¶nie moment — rzec mo¿na — szczególnej odpowiedzialno¶ci ze wzglêdu na potencjalne rodzicielstwo zwi±zane z aktem ma³¿eñskim. Oto w tym w³a¶nie momencie mog± staæ siê ojcem i matk±, daj±c pocz±tek procesowi nowego ludzkiego istnienia, który z kolei dokonuje siê w samej kobiecie. To ona jako pierwsza wie, ¿e sta³a siê matk±, a dziêki jej ¶wiadectwu mê¿czyzna, z którym ³±czy³a j± „jedno¶æ w ciele”, u¶wiadamia sobie z kolei, ¿e sta³ siê ojcem. Za to potencjalne, a nastêpnie zaktualizowane rodzicielstwo, on jest odpowiedzialny wspólnie z ni±. Nie mo¿e nie uznaæ czy te¿ nie przyj±æ tego, do czego on sam równie¿ siê przyczyni³. Nie mo¿e mówiæ: „nie wiem”, „nie chcia³em”, „ty chcia³a¶”. Zjednoczenie ma³¿eñskie w ka¿dym przypadku anga¿uje odpowiedzialno¶æ obojga. Jest to odpowiedzialno¶æ potencjalna, trzeba jednak, a¿eby potwierdzi³a siê ona jako aktualna w konkretnych okoliczno¶ciach. Odnosi siê to w sposób szczególny do mê¿czyzny, dlatego ¿e tak¿e on, bêd±c sprawc± rodzicielstwa, równocze¶nie jest od niego biologicznie oddalony. Ten proces w ca³o¶ci dokonuje siê w kobiecie. Czy¿ jednak mê¿czyzna mo¿e pozostaæ obojêtny? Za nowe, wzbudzone przez nich ¿ycie mê¿czyzna i kobieta s± wspólnie odpowiedzialni wobec siebie samych i wobec innych ludzi.

Z wnioskiem tym zgadzaj± siê w istocie zainteresowane dyscypliny naukowe. Trzeba jednak i¶æ bardziej w g³±b, analizuj±c znaczenie aktu ma³¿eñskiego w ¶wietle, wspomnianych ju¿ kategorii „osoby” i „daru”. Czyni to Ko¶ció³ w swoim sta³ym nauczaniu, w sposób szczególny zaktualizowanym w czasie Soboru Watykañskiego II.

Otó¿ mê¿czyzna i kobieta w momencie ma³¿eñskiego zjednoczenia s± równocze¶nie odpowiedzialni za dar, jakim dla siebie wzajemnie siê stali przez sakramentalne przymierze. Logika ca³kowitego daru z siebie dla drugiego cz³owieka otwiera ich potencjalnie na rodzicielstwo. W ten sposób ma³¿eñstwo ma urzeczywistniæ siê jeszcze pe³niej jako rodzina. Oczywi¶cie, celem wzajemnego daru mê¿czyzny i kobiety nie jest tylko zrodzenie dzieci, lecz równie¿ wzajemna kontynuacja mi³o¶ci i ¿ycia. Trzeba jednak, a¿eby zosta³a zabezpieczona wewnêtrzna prawda tego daru. „Wewnêtrzna” to nie znaczy tylko „subiektywna”. „Wewnêtrzna” — to znaczy odpowiadaj±ca obiektywnej prawdzie tego i tej, która przekazuje dar. Osoba nie mo¿e byæ nigdy ¶rodkiem do celu, ¶rodkiem „u¿ycia” — musi byæ sama celem dzia³añ. Tylko wtedy dzia³anie odpowiada jej prawdziwej godno¶ci.

Koñcz±c nasz± refleksjê nad tym tak wa¿nym i jednocze¶nie delikatnym problemem, chcia³bym skierowaæ s³owa szczególnej zachêty przede wszystkim do Was, drodzy ma³¿onkowie, i do wszystkich, którzy staraj± siê Wam pomóc, zrozumieæ i wprowadziæ w ¿ycie naukê Ko¶cio³a o ma³¿eñstwie i „odpowiedzialnym rodzicielstwie”. Mam na my¶li szczególnie duszpasterzy, a tak¿e licznych uczonych, teologów, filozofów, pisarzy i publicystów, którzy w tej problematyce nie ulegaj± panuj±cemu cywilizacyjnemu konformizmowi i gotowi s± „p³yn±æ pod pr±d”. Ta zachêta dotyczy równocze¶nie coraz szerszego grona ekspertów — lekarzy i wychowawców, prawdziwych ¶wieckich aposto³ów, dla których popieranie godno¶ci ma³¿eñstwa i rodziny sta³o siê celem ich ¿ycia. Dziêkujê wszystkim w imieniu Ko¶cio³a! Có¿ mogliby bez nich uczyniæ duszpasterze, kap³ani, biskupi czy nawet Nastêpca ¶w. Piotra? O tym przekonujê siê stale, a pocz±tek tego przekonania siêga pierwszych lat mojego kap³añstwa, odk±d zacz±³em zasiadaæ w konfesjonale, aby dzieliæ troski i obawy tylu ma³¿onków. Spotyka³em trudne przypadki buntu i odrzucenia, ale jednocze¶nie tak liczne osoby wspaniale odpowiedzialne i ofiarne. Wszyscy staj± mi przed oczyma w chwili pisania tego Listu i ogarniam ich swoj± modlitw±.


http://www.img.nep.pl/gify/zwierzeta/myszy/4.gif

Offline

 

#4 2010-09-21 12:51:19

 Kicia

http://www.javase.pl/templates/SonyEricsson/images/ranks/90.pngMega wymiatacz Postów

Skąd: Poznañ
Zarejestrowany: 2010-09-01
Posty: 2439
Punktów :   

Re: Jan Pawe³ II, List do rodzin Gratissimam sane

Dwie cywilizacje

13. Drogie rodziny, problem „odpowiedzialnego rodzicielstwa” wpisany jest w ca³± tematykê „cywilizacji mi³o¶ci”, o czym z kolei pragnê Wam mówiæ. Z wszystkiego bowiem, co powiedziano dotychczas, wynika w sposób jasny i jednoznaczny, ¿e rodzina w³a¶nie le¿y u podstaw tego, co Pawe³ VI nazwa³ „cywilizacj± mi³o¶ci”33. Pojêcie to przyjê³o siê w nauczaniu Ko¶cio³a, zadomowi³o siê w nim i utrwali³o. Dzisiaj ju¿ trudno wymy¶leæ jak±kolwiek wypowied¼ Ko¶cio³a czy te¿ o Ko¶ciele, która by pojêcie cywilizacji mi³o¶ci pomija³a. Wi±¿e siê ono ze starochrze¶cijañsk± tradycj± „Ko¶cio³a domowego”, ma jednak równocze¶nie precyzyjne odniesienie do wspó³czesnej epoki. Sam wyraz „cywilizacja” etymologicznie pochodzi od „civis” — „obywatel” i podkre¶la wymiar polityczny bytowania ka¿dego cz³owieka. Natomiast g³êbszy sens wyra¿enia „cywilizacja” jest nie tyle polityczny, ile po prostu „humanistyczny”. Cywilizacja nale¿y do dziejów cz³owieka, odpowiadaj±c jego duchowo¶ci oraz moralno¶ci: stworzony na obraz i podobieñstwo Bo¿e cz³owiek otrzyma³ ¶wiat z r±k Stwórcy z zadaniem, by tworzy³ go na swój obraz i podobieñstwo. W spe³nianiu tego zadania odnajduje swe ¼ród³o cywilizacja, to znaczy ostatecznie „humanizacja ¶wiata”.

Jest wiêc raczej cywilizacja poniek±d tym samym co „kultura”. Mo¿na by wiêc powiedzieæ: „kultura mi³o¶ci”. Przyjê³a siê jednak „cywilizacja” i przy tym wypada pozostaæ. Cywilizacja mi³o¶ci we wspó³czesnym tego s³owa znaczeniu czerpie natchnienie ze s³ów soborowej Konstytucji Gaudium et spes: „Chrystus [...] objawia w pe³ni cz³owieka samemu cz³owiekowi i okazuje mu najwy¿sze jego powo³anie”34. Mo¿na wiêc powiedzieæ, i¿ cywilizacja mi³o¶ci rozpoczyna siê wraz z objawieniem Boga, który „jest Mi³o¶ci±”, jak mówi ¶w. Jan (1 J 4,8-16), i jest ona opisana dok³adnie przez ¶w. Paw³a w hymnie o mi³o¶ci w Pierwszym Li¶cie do Koryntian (13,1-13). Tego rodzaju cywilizacja jest g³êboko zwi±zana z mi³o¶ci±, jaka „rozlana jest w sercach naszych przez Ducha ¦wiêtego, który zosta³ nam dany” (Rz 5,5), i wzrasta dziêki systematycznej uprawie, o czym tak przejmuj±co mówi przypowie¶æ ewangeliczna o krzewie winnym i latoro¶lach: „Ja jestem prawdziwym krzewem winnym, a Ojciec mój jest tym, który [go] uprawia. Ka¿d± latoro¶l, która we Mnie nie przynosi owocu, odcina, a ka¿d±, która przynosi owoc, oczyszcza, aby przynosi³a owoc obfitszy” (J 15,1-2).

W ¶wietle tych i innych jeszcze fragmentów Nowego Testamentu mo¿na zrozumieæ, na czym polega „cywilizacja mi³o¶ci” oraz dlaczego rodzina jest z t± cywilizacj± organicznie zwi±zana. Je¶li rodzina pozostaje pierwsz± „drog± Ko¶cio³a”, trzeba dodaæ, ¿e drog± Ko¶cio³a ¿yj±cego w ¶wiecie jest te¿ cywilizacja mi³o¶ci, i Ko¶ció³ na tê drogê wzywa same rodziny oraz wszystkie inne spo³eczno¶ci narodowe i miêdzynarodowe ze wzglêdu na rodzinê — i poprzez rodziny. Rodzina bowiem w wielorakim wymiarze zale¿y od cywilizacji mi³o¶ci i odnajduje w niej w³a¶ciwe racje swego bycia rodzin±. Jednocze¶nie rodzina jest centrum i sercem cywilizacji mi³o¶ci.

Nie ma prawdziwej mi³o¶ci bez ¶wiadomo¶ci, ¿e Bóg przede wszystkim „jest Mi³o¶ci±” — oraz ¿e cz³owiek jest tym jedynym stworzeniem, którego Bóg powo³a³ do istnienia „dla niego samego”. Ten za¶ stworzony na obraz i podobieñstwo Boga cz³owiek nie mo¿e siê w pe³ni „urzeczywistniæ” inaczej, jak tylko przez bezinteresowny dar z siebie samego. Bez takiego pojêcia cz³owieka, osoby oraz „komunii osób” w rodzinie nie mo¿e byæ cywilizacji mi³o¶ci. Ale te¿ takie pojêcie osoby i komunii osób niemo¿liwe jest bez cywilizacji mi³o¶ci. Rodzina z pewno¶ci± stanowi podstawow± „komórkê” spo³eczeñstwa, trzeba jednak Chrystusa — „Winnego Szczepu”, z którego „latoro¶le” czerpi± soki, a¿eby komórka ta nie by³a zagro¿ona od wewn±trz i od zewn±trz cywilizacyjnym wykorzenieniem. Oto bowiem — je¶li z jednej strony istnieje „cywilizacja mi³o¶ci”, to równocze¶nie te¿ zachodzi mo¿liwo¶æ „antycywilizacji” destrukcyjnej, co niestety w naszej epoce sta³o siê faktem dokonanym o bardzo szerokim zasiêgu.

Nikt nie mo¿e zaprzeczyæ, ¿e epoka ta jest czasem wielkiego kryzysu, a jest to na pierwszym miejscu „kryzys prawdy”. Kryzys prawdy — to znaczy naprzód kryzys pojêæ. Czy bowiem pojêcia takie, jak: „mi³o¶æ”, „wolno¶æ”, „dar bezinteresowny”, a nawet samo pojêcie „osoby” i w zwi±zku z tym tak¿e „prawa osoby” — czy pojêcia takie istotnie znacz± to, co wyra¿aj±? Dlatego tak wa¿na siê sta³a dla Ko¶cio³a i ¶wiata — przede wszystkim na Zachodzie — Encyklika o „blasku prawdy” (Veritas splendor). Je¿eli prawda o wolno¶ci, o komunii osób w ma³¿eñstwie i rodzinie odzyska swój blask, wówczas cywilizacja mi³o¶ci mo¿e siê urzeczywistniaæ i mo¿na bêdzie skutecznie mówiæ — wraz z Soborem — o „popieraniu godno¶ci ma³¿eñstwa i rodziny”35.

Dlaczego „blask prawdy” jest tak wa¿ny? Wa¿ny jest przez kontrast, gdy¿ rozwój wspó³czesnej cywilizacji pozostaje zwi±zany z postêpem naukowo-technicznym w sposób czêsto jednostronny. Chodzi o charakter czysto pozytywistyczny tego rozwoju. Owocem pozytywizmu poznawczego jest agnostycyzm, gdy chodzi o teoriê, natomiast w dziedzinie dzia³ania i moralno¶ci — utylitaryzm. W naszych czasach historia poniek±d siê powtarza. Utylitaryzm to cywilizacja skutku, u¿ycia — cywilizacja „rzeczy”, a nie „osób”; cywilizacja, w której osoby staj± siê przedmiotem u¿ycia, podobnie jak u¿ywa siê rzeczy. Tak wiêc — na gruncie cywilizacji u¿ycia kobieta bywa przedmiotem dla mê¿czyzny. Dzieci staj± siê przeszkod± dla rodziców. Rodzina staje siê instytucj± ograniczaj±c± wolno¶æ swoich cz³onków. Aby siê o tym wszystkim przekonaæ, wystarczy przygl±dn±æ siê choæby pewnym programom wychowania seksualnego, które wprowadzane bywaj± w szko³ach, czêsto mimo sprzeciwu, a nawet protestów ze strony wielu rodziców. A dalej ca³y trend „proaborcyjny”, który usi³uje siê ukryæ poza pojêciami „prawa wyboru” („pro choice”) ze strony obojga ma³¿onków, a w szczególno¶ci kobiety. To tylko kilka przyk³adów, które mo¿na by mno¿yæ.

W tym wszystkim rodzina nie mo¿e siê nie czuæ zagro¿ona. Wszystko to uderza w same jej podstawy. Wszystko to jest przeciwne cywilizacji mi³o¶ci. Jest przeciwne ca³ej prawdzie o cz³owieku, nie pozwala mu odnale¼æ siebie i czuæ siê bezpiecznym jako m±¿ czy ¿ona, jako ojciec czy matka, jako syn czy córka. Propagowany przez „cywilizacjê techniczn±” tak zwany „bezpieczny seks” jest w³a¶nie najgruntowniej niebezpieczny. W niebezpieczeñstwie bowiem znajduje siê tutaj ka¿dy cz³owiek, a z kolei w niebezpieczeñstwie znajduje siê rodzina. Co jej grozi? Grozi jej utrata prawdy o sobie samej. A je¿eli prawdy — to i wolno¶ci, i konsekwentnie utrata mi³o¶ci. „Poznacie prawdê — mówi Chrystus — a prawda was wyzwoli” (J 8,32): prawda, jedynie ona przygotuje Was do tej mi³o¶ci, o której mo¿na powiedzieæ, ¿e jest „piêkna”.

Rodzina wspó³czesna — tak jak zawsze — poszukuje „piêknej mi³o¶ci”. Mi³o¶æ, która nie jest „piêkna”, która jest tylko zaspokojeniem po¿±dliwo¶ci (por. 1 J 2,16), która jest tylko wzajemnym „u¿ywaniem” siebie przez mê¿czyznê i kobietê, czyni cz³owieka niewolnikiem w³asnych s³abo¶ci. Czy¿ nie s³u¿± temu w³a¶nie pewne „programy cywilizacyjne” wspó³czesno¶ci? „Graj±” one na s³abo¶ciach cz³owieka i czyni± go coraz s³abszym i bezbronnym.

Cywilizacja mi³o¶ci oznacza rado¶æ — rado¶æ miêdzy innymi z tego, ¿e siê „cz³owiek rodzi na ¶wiat” (por. J 16,21). A wiêc rado¶æ tak¿e i z tego, ¿e ma³¿onkowie staj± siê rodzicami. Cywilizacja mi³o¶ci — to znaczy „weseliæ siê z prawdy” (por. 1 Kor 13,6). Cywilizacja, która wydaje owoce w postaci mentalno¶ci konsumpcyjnej, antynatalistycznej, nie jest i nie mo¿e byæ nigdy cywilizacj± mi³o¶ci. O ile rodzina jest tak wa¿na dla cywilizacji mi³o¶ci — jak to poprzednio zosta³o ju¿ powiedziane — to z uwagi na specjaln± blisko¶æ i intensywno¶æ wiêzi, jakie w niej zachodz± pomiêdzy osobami i pokoleniami. Równocze¶nie jest ona jednak ³atwa do zranienia i mo¿e szczególnie ³atwo doznawaæ zagro¿eñ, które os³abiaj± czy wrêcz niszcz± jej spójno¶æ i trwa³o¶æ. Rodzina w wyniku tych zagro¿eñ, nie tylko przestaje ¶wiadczyæ na rzecz cywilizacji mi³o¶ci, ale mo¿e siê stawaæ jej zaprzeczeniem, przeciw¶wiadectwem. Mo¿e te¿ z kolei taka rozbita rodzina wzmacniaæ swoist± „antycywilizacjê”, niszcz±c mi³o¶æ w ró¿nych krêgach ¶wiadomo¶ci, powoduj±c nieuniknione reperkusje w ca³ym ¿yciu spo³ecznym.
Mi³o¶æ jest wymagaj±ca

14. Ta mi³o¶æ, której Pawe³ Aposto³ po¶wiêci³ s³owa swego hymnu z Pierwszego Listu do Koryntian — ta, która jest „cierpliwa” i „³askawa”, ta, która „wszystko przetrzyma” (13,4-7), jest z pewno¶ci± wymagaj±ca. Piêkno jej w³a¶nie na tym polega, ¿e jest wymagaj±ca i w ten sposób kszta³tuje prawdziwe dobro cz³owieka oraz promieniuje prawdziwym dobrem. Dobro bowiem z natury swej d±¿y do „upowszechniania siê”, jak mówi ¶w. Tomasz36. Mi³o¶æ jest prawdziwa wówczas, gdy tworzy dobro osób i wspólnot, gdy tym dobrem obdarowywuje drugich. Tylko za¶ cz³owiek, który umie wymagaæ od siebie samego w imiê mi³o¶ci, mo¿e tak¿e wymagaæ mi³o¶ci od drugich. Bo mi³o¶æ jest wymagaj±ca przede wszystkim dla tych, którzy s± otwarci na naukê Ewangelii. Tak w³a¶nie g³osi Chrystus w swym najwiêkszym przykazaniu. Trzeba, a¿eby ludzie wspó³cze¶ni tak± wymagaj±c± mi³o¶æ odkrywali u podstaw rodziny. Ona bowiem musi byæ zdolna do tego, aby „wszystko przetrzymaæ”. Id±c dalej za Aposto³em, trzeba powiedzieæ, ¿e mi³o¶æ nie bêdzie zdolna „przetrzymaæ wszystkiego”, je¶li ulega „zazdro¶ciom”, je¶li szuka ³atwego „poklasku”, je¶li nie umie „opieraæ siê pysze”, je¶li „dopuszcza siê bezwstydu” (por. 1 Kor 13,4-5). Prawdziwa mi³o¶æ — uczy ¶w. Pawe³ — jest inna: „wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pok³ada nadziejê” (1 Kor 13,7). Taka w³a¶nie mi³o¶æ „wszystko przetrzyma”. Jest obecna w niej potê¿na moc Boga samego, który „jest Mi³o¶ci±” (1 J 4,8.16). Jest obecna w niej potê¿na moc Chrystusa-Odkupiciela cz³owieka i Zbawiciela ¶wiata.

Otó¿ rozmy¶laj±c nad rozdzia³em 13 Pierwszego Listu ¶w. Paw³a do Koryntian, wchodzimy równocze¶nie drog± najprostsz± w to, co trzeba nazwaæ cywilizacj± mi³o¶ci. Nie ma innego tekstu biblijnego, który wyra¿a³by tê prawdê w sposób prostszy i pe³niejszy zarazem: Hymn o mi³o¶ci!

Zagro¿enia mi³o¶ci s± równocze¶nie tak¿e zagro¿eniami cywilizacji mi³o¶ci. Przyczyniaj± siê bowiem do tego wszystkiego, co mi³o¶ci siê sprzeciwia. To za¶ ma w jêzyku ludzkim przede wszystkim jedn± nazwê: egoizm, nie tylko jednostki, ale równie¿ egoizm we dwoje, równie¿ — w szerszym zakresie — egoizm spo³eczny, na przyk³ad klasowy czy narodowy (nacjonalizm). Cywilizacji mi³o¶ci jest przeciwny i to u samego korzenia egoizm w ka¿dej postaci. Czy to znaczy, ¿e to okre¶lenie zbyt ubogie i negatywne. Chocia¿ trudno zaprzeczyæ, i¿ mi³o¶æ i cywilizacja mi³o¶ci realizuje siê na drodze przezwyciê¿ania ró¿nych form egoizmu. Ma to sw± pozytywn± nazwê: „altruizm” jako antyteza egoizmu. Mi³o¶æ jednak — ta, o której pisze ¶w. Pawe³ — jest czym¶ jeszcze bogatszym i pe³niejszym. Hymn o mi³o¶ci z Pierwszego Listu do Koryntian pozostaje wielk± kart± cywilizacji mi³o¶ci. Chodzi w nim nie tylko o poszczególne przejawy (zarówno egoizmu, jak te¿ altruizmu), ale przede wszystkim o zaakceptowanie definicji cz³owieka jako osoby, która „urzeczywistnia siê” przez bezinteresowny dar z siebie samej. Dar jest — oczywi¶cie — darem dla drugiego, „dla innych”: jest to najwa¿niejszy wymiar cywilizacji mi³o¶ci.

Wchodzimy tu w sam rdzeñ ewangelicznej prawdy o wolno¶ci. Osoba pojawia siê przez wolno¶æ w prawdzie. Nie mo¿na rozumieæ wolno¶ci jako swobody czynienia czegokolwiek. Wolno¶æ oznacza nie tylko dar z siebie, ale oznacza te¿ wewnêtrzn± dyscyplinê daru. W pojêcie daru wpisana jest nie tylko dowolna inicjatywa podmiotu, ale te¿ wymiar powinno¶ci. To wszystko zostaje z kolei urzeczywistnione w „komunii osób”. W ten sposób znajdujemy siê w samym sercu ka¿dej rodziny.

Zarazem jeste¶my tutaj na tropie antytezy pomiêdzy indywidualizmem a personalizmem. Mi³o¶æ i cywilizacja mi³o¶ci zwi±zane s± z personalizmem. Dlaczego w³a¶nie z personalizmem? Dlaczego indywidualizm zagra¿a cywilizacji mi³o¶ci? Klucz odpowiedzi stanowi soborowe wyra¿enie „bezinteresowny dar”. Indywidualizm oznacza tak¿e u¿ycie wolno¶ci, w którym podmiot czyni to, co sam chce. Nie przyjmuje, aby kto¶ „chcia³”, wymaga³ od niego w imiê obiektywnej prawdy. Nie chce drugiemu „dawaæ”, stawaæ siê darem „bezinteresownym” w prawdzie. Indywidualizm pozostaje egocentryczny i egoistyczny. Antyteza pomiêdzy nim a personalizmem rodzi siê nie tyle na gruncie teorii, ile na gruncie „etosu”. „Etos” personalizmu jest altruistyczny. W jego zasiêgu osoba nie tylko zdolna jest stawaæ siê darem dla drugich, ale co wiêcej — znajduje w tym rado¶æ. Jest to ta rado¶æ, o jakiej mówi Chrystus (por. J 15,11; 16,20.22).

Je¿eli spo³eczeñstwa ludzkie — a w¶ród nich rodzina — ¿yj± w orbicie zmagañ pomiêdzy cywilizacj± mi³o¶ci a jej antytezami, to trzeba dla tych zmagañ szukaæ ostatecznej podstawy w s³usznym sposobie rozumienia cz³owieka oraz tego, co stanowi o spe³nieniu, „urzeczywistnieniu” jego cz³owieczeñstwa. Tak wiêc z pewno¶ci± przeciwna jest cywilizacji mi³o¶ci tak zwana „wolna mi³o¶æ” — tym niebezpieczniejsza, ¿e zwykle sugeruje siê przy tym oparcie na tak zwanym „prawdziwym” uczuciu. Sugesti± tak± w gruncie rzeczy niszczy siê mi³o¶æ. Ile¿ rodzin uleg³o rozbiciu z tego w³a¶nie powodu! Sugestia, aby i¶æ zawsze za „prawdziwym” uczuciem, chocia¿ pozornie s³u¿y mi³o¶ci „wolnej”, naprawdê czyni cz³owieka niewolnikiem tego, co ¶w. Tomasz nazywa „passiones animae”37 — niewolnikiem ludzkich namiêtno¶ci i instynktów. „Wolna mi³o¶æ” wykorzystuje ludzkie s³abo¶ci, dostarcza im pewnej „oprawy” szlachetno¶ci przy pomocy ¶rodków uwodzenia, a tak¿e dora¼nej aprobaty opinii publicznej. Usi³uje ona w ten sposób „uspokoiæ” wyrzuty prawego sumienia. Usi³uje stworzyæ „moralne alibi”. Nie bierze jednak pod uwagê wszystkich konsekwencji, jakie z tego wynikaj±, zw³aszcza gdy cenê — oprócz wspó³ma³¿onka — p³ac± dzieci, które — pozbawione w³asnego ojca czy matki — zostaj± skazane na faktyczne sieroctwo, chocia¿ prawdziwi rodzice nadal ¿yj±.

Motywacj± etycznego utylitaryzmu jest — jak wiadomo — intensywne poszukiwanie szczê¶cia w stopniu maksymalnym. Jednak¿e to „utylitarystyczne szczê¶cie” bywa pojmowane tylko jako przyjemno¶æ, jako dora¼ne zaspokojenie, które „uszczê¶liwia” poszczególne jednostki bez wzglêdu na obiektywne wymagania prawdziwego dobra.

Ca³y ten program utylitaryzmu, zwi±zany z indywidualistycznie zaprogramowan± wolno¶ci± — wolno¶ci± bez odpowiedzialno¶ci — jest antytez± mi³o¶ci, równie¿ jako wyrazu ludzkiej cywilizacji, jej ca³o¶ciowego i spójnego kszta³tu. O ile takie pojêcie wolno¶ci natrafia w spo³eczeñstwie na podatny grunt, mo¿na siê obawiaæ, i¿ sprzymierzaj±c siê ³atwo z ka¿d± ludzk± s³abo¶ci±, stanowi ono systematyczne i permanentne zagro¿enie dla rodziny. Wiele negatywnych nastêpstw mo¿na tu przytoczyæ i wrêcz uj±æ w sposób statystyczny. Wiele pozostaje w ukryciu ludzkich serc jako bolesne, d³ugo krwawi±ce rany.

Mi³o¶æ ma³¿eñska i rodzicielska posiada wszak¿e równie¿ zdolno¶æ leczenia tych ran, o ile poszczególne zagro¿enia nie odbieraj± jej w³asnej zdolno¶ci regeneracyjnej, tak dobroczynnej dla ludzkich wspólnot. Zdolno¶æ ta zwi±zana jest z Bo¿± ³ask±: z ³ask± przebaczenia i pojednania, która daje duchow± moc rozpoczynania wci±¿ na nowo. Dlatego te¿ rodzina musi spotkaæ Chrystusa w Ko¶ciele poprzez ów przedziwny sakrament, jakim jest Sakrament Pokuty i Pojednania.

W tym te¿ kontek¶cie trzeba w sposób szczególny u¶wiadomiæ sobie, jak wa¿na jest modlitwa z rodzinami i za rodziny. W szczególno¶ci chodzi o te rodziny, którym mo¿e groziæ rozbicie. Trzeba siê modliæ, a¿eby ma³¿onkowie pokochali drogê swego powo³ania, tak¿e wówczas, gdy staje siê ona trudna, gdy staje siê w±ska i stroma, pozornie nie do pokonania. Trzeba modliæ siê, a¿eby tak¿e wówczas byli wierni swemu przymierzu z Bogiem.

„Rodzina jest drog± Ko¶cio³a”. W niniejszym Li¶cie pragniemy wspólnie wyznawaæ i g³osiæ tê drogê, która poprzez ¿ycie ma³¿eñskie i rodzinne wiedzie do królestwa niebieskiego (por. Mt 7,14). Jak bardzo jest wa¿ne, a¿eby „komunia osób” w rodzinie stawa³a siê przygotowaniem do „¦wiêtych Obcowania” w niebie. Dlatego te¿ Ko¶ció³ wyznaje i g³osi tê mi³o¶æ, która „wszystko przetrzyma” (1 Kor 13,7), upatruj±c w tym — jak ¶w. Pawe³ — „najwiêksz±” cnotê (por. 1 Kor 13,13). Aposto³ nie ogranicza jej do nikogo. Mi³o¶æ jest powo³aniem wszystkich, oczywi¶cie tak¿e ma³¿eñstw i rodzin. Wszyscy jednakowo powo³ani s± w Ko¶ciele do ¶wiêto¶ci (por. Mt 5,48)38.


http://www.img.nep.pl/gify/zwierzeta/myszy/4.gif

Offline

 

#5 2010-09-21 12:51:43

 Kicia

http://www.javase.pl/templates/SonyEricsson/images/ranks/90.pngMega wymiatacz Postów

Skąd: Poznañ
Zarejestrowany: 2010-09-01
Posty: 2439
Punktów :   

Re: Jan Pawe³ II, List do rodzin Gratissimam sane

Czwarte przykazanie: „Czcij ojca twego i matkê twoj±”

15. Czwarte przykazanie Dekalogu dotyczy rodziny, jej wewnêtrznej spoisto¶ci, rzec mo¿na — solidarno¶ci.

Werbalnie przykazanie to nie mówi o rodzinie, faktycznie jednak w³a¶nie o niej mówi. Jakoby Bo¿y Prawodawca nie znalaz³ innego s³owa dla wyra¿enia komunii pokoleñ, jak w³a¶nie to s³owo: „Czcij” (Wj 20,12). S³owo to wyra¿a w inny jeszcze sposób, czym jest rodzina. Nie chodzi o jakie¶ „sztuczne” wyniesienie rodziny, chodzi o sformu³owanie oddaj±ce jej podmiotowo¶æ oraz wszystkie prawa, jakie z tej podmiotowo¶ci rodziny wynikaj±. Rodzina jest wspólnot± szczególnie intensywnych wzajemnych odniesieñ: pomiêdzy ma³¿onkami, pomiêdzy rodzicami a dzieæmi oraz miêdzy pokoleniami. Trzeba wspólnotê tê szczególnie zabezpieczyæ. Dlatego nie znajduje wyra¿enia lepszego ni¿ w³a¶nie to: „Czcij”.

„Czcij ojca twego i matkê twoj±, aby¶ d³ugo ¿y³ na ziemi, któr± Pan, Bóg twój, da tobie” (Wj 20,12). Przykazanie to nastêpuje po trzech fundamentalnych przykazaniach, które dotycz± stosunku cz³owieka i ludu Izraela do Boga: „Shema, Izrael”, „S³uchaj, Izraelu, Pan jest naszym Bogiem — Panem jedynym” (Pwt 6,4). „Nie bêdziesz mia³ cudzych bogów obok Mnie!” (Wj 20,3). Przykazanie pierwsze i najwiêksze, które jest zarazem przykazaniem mi³o¶ci Boga „nade wszystko”, „z ca³ego swego serca, z ca³ej duszy swojej, ze wszystkich swych si³” (Pwt 6,5; por. Mt 22,37). Znacz±ce jest, ¿e czwarte przykazanie wpisuje siê w ten kontekst: „Czcij ojca i matkê”, gdy¿ s± oni dla ciebie niejako zastêpcami Pana Boga — s± tymi, którzy dali ci ¿ycie, a przez to wprowadzili ciê w ca³y kr±g ludzkiego bytowania: rodu, narodu, kultury. S± twoimi pierwszymi — po Bogu — dobroczyñcami. Je¶li Bóg sam jest dobry, jest samym Dobrem, to oni maj± najwiêkszy udzia³ w tej Jego najwy¿szej dobroci. A wiêc: czcij twoich rodziców! Jest tu pewna analogia z czci± nale¿n± Bogu.

Czwarte przykazanie jest szczególnie blisko zwi±zane z przykazaniem mi³o¶ci. Pomiêdzy „czcij” a „mi³uj” zachodzi bardzo bliski zwi±zek znaczeniowy. U swych podstaw cze¶æ odpowiada cnocie sprawiedliwo¶ci. W istocie rzeczy nie mo¿na jednak pomy¶leæ o czci bez mi³o¶ci i to zarazem Boga i bli¼niego. Chodzi wszak¿e o „bli¼nich” w znaczeniu najbli¿szym i naj¶ci¶lejszym, a wiêc o rodziców i dzieci.

Czy uk³ad miêdzyosobowy wskazany czwartym przykazaniem jest jednostronny? Czy zobowi±zuje tylko do czci rodziców? Dos³ownie bior±c — tak. Po¶rednio jednak mo¿emy mówiæ o „czci” nale¿nej dzieciom od rodziców. „Czcij”, to znaczy uznawaj! Kieruj siê wewnêtrzn± afirmacj± osoby, przede wszystkim oczywi¶cie ojca i matki, ale równie¿ wszystkich innych cz³onków rodziny. Cze¶æ jest postaw± zasadniczo bezinteresown±. Rzec by mo¿na, i¿ jest „bezinteresownym darem osoby dla osoby” i w tym spotyka siê z mi³o¶ci±. Je¿eli czwarte przykazanie wymaga tej czci dla ojców i matek, wymaga jej tak¿e ze wzglêdu na dobro rodziny — to równocze¶nie, ze wzglêdu na to samo dobro, stawia te¿ wymagania rodzicom. Rodzice — zdaje siê im przypominaæ Bo¿e przykazanie — postêpujcie tak, aby zas³u¿yæ na cze¶æ (i mi³o¶æ) ze strony Waszych dzieci! Nie pozostawiajcie Bo¿ego wymagania czci dla Was w „moralnej pró¿ni”! Chodzi wiêc ostatecznie o cze¶æ, która jest wzajemna. Przykazanie „czcij ojca i matkê” po¶rednio mówi rodzicom: Czcijcie Wasze dzieci, synów i córki tak, jak one na to zas³uguj±. Zas³uguj± za¶ dlatego, ¿e s±, oraz dlatego, ¿e s± tym, kim s± — i to od pierwszej chwili poczêcia. Przykazanie to pozostaje nie tylko wyrazem wewnêtrznej wiêzi rodziny, ale ukazuje równie¿ zasadê ich wewnêtrznej spójni.

Przykazanie mówi w dalszym ci±gu: „aby¶ d³ugo ¿y³ na ziemi, któr± Pan, Bóg twój, da tobie”. To „aby¶” mo¿e nasuwaæ skojarzenie wrêcz „utylitarystyczne”: czcij ze wzglêdu na przysz³± d³ugowieczno¶æ. Skojarzenie takie jednak nie mo¿e pomniejszyæ istotnego znaczenia s³owa „czcij”. S³owo to mówi o postawie bezinteresownej. Czciæ nie mo¿e oznaczaæ: „przewiduj korzy¶ci”. Natomiast trudno nie uznaæ, i¿ z postaw± wzajemnej wspólnoty, ³±czy siê tak¿e po¿ytek wielorakiej natury. „Cze¶æ” jest tak¿e po¿yteczna, tak jak „po¿yteczne” jest ka¿de prawdziwe dobro.

Rodzina — jest to naprzód dobro „bycia razem”: bycie razem stanowi istotne dobro ma³¿eñstwa (st±d jego nierozerwalno¶æ) oraz wspólnoty rodzinnej. Dobro to mo¿na równie¿ okre¶liæ jako dobro podmiotowo¶ci. Osoba jest podmiotem i rodzina jest podmiotem, poniewa¿ tworz± j± osoby, w których jest ona „zapodmiotowana”. Wypada powiedzieæ wiêcej jeszcze: rodzina jest podmiotem bardziej ni¿ jakakolwiek inna spo³eczno¶æ. Jest podmiotem bardziej ni¿ naród, ni¿ pañstwo, ni¿ spo³eczeñstwo — nie mówi±c ju¿ o ró¿nych formach miêdzynarodowych organizacji. Wszystkie te spo³eczno¶ci, zw³aszcza naród, o tyle maj± w³asn± podmiotowo¶æ, o ile otrzymuj± j± od ludzkich osób, a tak¿e ich rodzin. Uwagi te nie maj± znaczenia tylko „teoretycznego”. Nie s± te¿ tutaj wypowiedziane po to, aby „podnie¶æ” w opinii rodzinê. Chodzi raczej o jeden jeszcze sposób wyra¿enia tego, czym rodzina po prostu jest. Wskazuje na to równie¿ czwarte przykazanie.

Z kolei trzeba ukazywaæ wa¿no¶æ tego przykazania równie¿ dla nowo¿ytnego systemu praw cz³owieka. Prawa przemawiaj± jêzykiem prawniczym. Bóg natomiast mówi: „czcij”. Otó¿ wypada zauwa¿yæ, i¿ wszystkie „prawa cz³owieka” mog± byæ kruche i nieskuteczne, je¿eli u podstaw zabraknie tego „czcij”. Je¿eli zabraknie „czci”, inaczej mówi±c: afirmacji cz³owieka dlatego, ¿e jest cz³owiekiem, ¿e jest „tym cz³owiekiem, wówczas same prawa nie wystarcz±.

Nie bêdzie wiêc przesad± powiedzieæ, i¿ ¿ycie narodów, pañstwa, organizacji miêdzynarodowych „przebiega” przez rodzinê. ¯e „opiera siê” ono tak¿e na czwartym przykazaniu Dekalogu. Epoce, w której ¿yjemy — przy wszystkich i licznych deklaracjach typu prawnego — grozi w jakiej¶ mierze „wyobcowanie”. Jest to poniek±d owoc przes³anek „o¶wieceniowych”, zgodnie z którymi cz³owiek jest „bardziej” cz³owiekiem, je¶li jest „tylko” cz³owiekiem. Otó¿ trudno nie stwierdziæ, i¿ epoce naszej grozi wyobcowanie z tego wszystkiego, co na ró¿ne sposoby nale¿y do pe³nego bogactwa cz³owieka. Odnosi siê to równie¿ do rodziny. Afirmacja osoby w znacznej bowiem mierze wi±¿e siê z rodzin±. Wi±¿e siê tak¿e z czwartym przykazaniem. Rodzina w Bo¿ej my¶li jest pierwsz± szko³± cz³owieczeñstwa w ka¿dej postaci: b±d¼ cz³owiekiem! Jest w tym zawarty imperatyw: b±d¼ cz³owiekiem jako syn twojej ojczyzny, jako obywatel twojego pañstwa, jako — w znaczeniu nowo¿ytnym — obywatel ¶wiata. Bóg, który da³ ludzko¶ci czwarte przykazanie, jest to Bóg „przyjazny” cz³owiekowi (filanthropos, jak mówili Grecy). Stwórca wszechrzeczy jest Bogiem mi³o¶ci i ¿ycia. Pragnie On, aby cz³owiek mia³ ¿ycie i aby mia³ je w obfito¶ci, jak mówi Chrystus (por. J 10,10) — mo¿e przede wszystkim — dziêki rodzinie.

Wypada tu dodaæ, i¿ cywilizacja mi³o¶ci na pierwszym miejscu ³±czy siê z rodzin±. Cywilizacja mi³o¶ci wydaje siê wielu ludziom jeszcze jedn± utopi±. Przecie¿ nie mo¿na od nikogo wymagaæ mi³o¶ci, nie mo¿na jej nikomu narzucaæ. Mi³o¶æ mo¿e byæ tylko wolnym wyborem ludzi. Mog± j± przyj±æ lub odrzuciæ.

Tak z pewno¶ci± jest. A jednak Chrystus pozostawi³ nam przykazanie mi³o¶ci, podobnie jak Bóg na górze Synaj powiedzia³ do cz³owieka: „Czcij ojca twego i matkê twoj±”. Znaczy to, ¿e mi³o¶æ nie jest utopi±. Jest ludziom zadana jako powinno¶æ mo¿liwa do zrealizowania dziêki ³asce Bo¿ej. Jest zadana mê¿czy¼nie i kobiecie w Sakramencie Ma³¿eñstwa tak¿e jako zasada „powinno¶ci”. Staje siê ona dla nich ¼ród³em powinno¶ci wzajemnej — naprzód powinno¶ci ma³¿eñskiej, z kolei rodzicielskiej. W Sakramencie Ma³¿eñstwa ma³¿onkowie wzajemnie siê sobie oddaj± i wzajemnie przyjmuj±, o¶wiadczaj±c gotowo¶æ przyjêcia i wychowania potomstwa. S± to niew±tpliwie zrêby ludzkiej cywilizacji, której niepodobna okre¶liæ inaczej ni¿ jako „cywilizacjê mi³o¶ci”.

Rodzina jest wyrazem takiej mi³o¶ci. Jest jej zaczynem. Mo¿na powiedzieæ, i¿ poprzez rodzinê przep³ywa g³ówny nurt cywilizacji mi³o¶ci. Je¿eli cywilizacja ta nie ma pozostaæ utopi±, w takim razie w rodzinie powinna szukaæ swych „spo³ecznych podstaw”.

St±d pochodz± te g³osy, które przez usta Ojców Ko¶cio³a odzywa³y siê w tradycji chrze¶cijañskiej. G³osy te mówi³y o „Ko¶ciele domowym”, o „ma³ym Ko¶ciele”. Dotyczy³y wiêc cywilizacji mi³o¶ci jako mo¿liwego ustroju ¿ycia i wspó³¿ycia ludzi. „Byæ razem” na sposób rodziny. Byæ wzajemnie dla siebie. Stwarzaæ wspólnotow± przestrzeñ afirmacji ka¿dej osoby, ka¿dego cz³owieka dla niego samego, to znaczy dlatego, ¿e jest „tym w³a¶nie” cz³owiekiem. Bywa to cz³owiek czasem u³omny, niedorozwiniêty, taki, jakiego tak zwane „postêpowe” spo³eczeñstwo wola³oby nie mieæ. Rodzina te¿ mo¿e siê stawaæ podobna do tego spo³eczeñstwa. Mo¿e siê stawaæ „postêpowa” w tym, ¿e ludzi starych, kalekich i chorych po prostu pospiesznie siê pozbywa. Dzieje siê tak z powodu braku wiary w Boga, w tego Boga, dla którego „wszyscy [...] ¿yj±” (£k 20,38). ¯yj±, poniewa¿ s± powo³ani w Nim do pe³ni ¯ycia.

Tak, cywilizacja mi³o¶ci jest mo¿liwa i nie jest utopi±. Ale mo¿liwa jest tylko poprzez sta³e i ¿ywe odniesienie do „Boga i Ojca Pana naszego Jezusa Chrystusa, od którego pochodzi wszelkie na ¶wiecie rodzicielstwo” (por. Ef 3,14-15), od którego pochodzi ka¿da ludzka rodzina.
Wychowanie

16. Na czym polega wychowanie? Wydaje siê, ¿e aby trafnie na to pytanie odpowiedzieæ, nie mo¿na pomin±æ dwóch fundamentalnych prawd: po pierwsze, ¿e cz³owiek jest powo³any do ¿ycia w prawdzie i mi³o¶ci; po drugie, ¿e ka¿dy urzeczywistnia siebie przez bezinteresowny dar z siebie samego. Odnosi siê to zarówno do tych, którzy wychowuj±, jak i do tych, którzy s± wychowywani. Równie¿ i wychowanie jest procesem, w którym wzajemna komunia osób dochodzi do g³osu w sposób szczególny. Wychowawca jest osob±, która „rodzi” w znaczeniu duchowym. Wychowanie w tym ujêciu mo¿e byæ równocze¶nie uwa¿ane za prawdziwe apostolstwo. Jest wspólnym uczestnictwem w prawdzie i mi³o¶ci, w tym ostatecznym celu, który stanowi powo³anie cz³owieka ze strony Boga Ojca, Syna i Ducha ¦wiêtego.

Rodzicielstwo stwarza sobie tylko w³a¶ciwe wspó³istnienie i wspó³dzia³anie samodzielnych osób. Odnosi siê to w sposób szczególny do matki, kiedy poczyna siê nowy cz³owiek. Pierwsze miesi±ce jego bytowania zwi±zane z ³onem matki stwarzaj± szczególn± wiê¼, która w znacznej mierze ma ju¿ charakter wychowawczy. Matka ju¿ w prenatalnym okresie kszta³tuje nie tylko organizm dziecka, ale po¶rednio ca³e jego cz³owieczeñstwo. Chocia¿ proces ten przebiega nade wszystko od matki ku dziecku, to jednak odpowiada mu zarazem swoisty wp³yw maj±cego siê narodziæ dziecka na matkê. Ten proces obustronny i wzajemny ujawni siê z kolei na zewn±trz po przyj¶ciu dziecka na ¶wiat. Mê¿czyzna-ojciec nie bierze w tym procesie bezpo¶redniego udzia³u. Powinien siê jednak ¶wiadomie zaanga¿owaæ w oczekiwanie maj±cego siê narodziæ dziecka, o ile to mo¿liwe tak¿e w samym momencie jego przyj¶cia na ¶wiat.

Dla „cywilizacji mi³o¶ci” jest spraw± zasadnicz±, a¿eby mê¿czyzna czu³ siê obdarzony macierzyñstwem kobiety, swojej ¿ony. I to ma z kolei ogromny wp³yw na ca³y proces wychowawczy. Ogromnie wiele zale¿y od tego, czy i w jaki sposób uczestniczy on w tej pierwszej fazie obdarzania cz³owieczeñstwem, czy i jak anga¿uje sw± mêsko¶æ i swoje ojcostwo w macierzyñstwo w³asnej ¿ony.

Wychowanie jest wiêc przede wszystkim obdarzaniem cz³owieczeñstwem — obdarzaniem dwustronnym. Rodzice obdarzaj± swym dojrza³ym cz³owieczeñstwem nowo narodzonego cz³owieka, a ten z kolei obdarza ich ca³± nowo¶ci± i ¶wie¿o¶ci± cz³owieczeñstwa, które z sob± przynosi na ¶wiat. Nie przestaje to byæ aktualne równie¿ w przypadku dzieci u³omnych i niedorozwiniêtych fizycznie lub psychicznie. Pod t± postaci± równie¿ objawia siê cz³owieczeñstwo, które mo¿e byæ wychowawcze i to w sposób szczególny.

S³usznie wiêc Ko¶ció³ pyta przy ¶lubie: „Czy chcecie z mi³o¶ci± przyj±æ i po katolicku wychowaæ potomstwo, którym was Bóg obdarzy?”39 Mi³o¶æ ma³¿eñska wyra¿a siê w wychowaniu jako prawdziwa mi³o¶æ rodzicielska. „Komunia osób”, która stoi u pocz±tku rodziny jako mi³o¶æ ma³¿eñska, dope³nia siê poprzez wychowanie i rozprzestrzenia siê na dzieci. Chodzi o to, aby podj±æ ca³e to potencjalne bogactwo, jakim jest ka¿dy cz³owiek rozwijaj±cy siê po¶ród rodziny; chodzi o to, aby nie pozwoliæ mu zgin±æ albo ulec degeneracji, natomiast zaktualizowaæ je w coraz dojrzalsze cz³owieczeñstwo. I jest to równie¿ proces wzajemny: wychowawcy-rodzice s± równocze¶nie w pewien sposób wychowywani. Ucz±c cz³owieczeñstwa swoje dziecko, sami te¿ poznaj± je na nowo i ucz± siê go na nowo. Tu objawia siê organiczna struktura rodziny, objawia siê równie¿ podstawowe znaczenie czwartego przykazania.

Rodzicielskie „my” mê¿a i ¿ony rozbudowuje siê przez zrodzenie potomstwa i wychowanie w „my” rodziny. Jest to rodzina naprzód dwupokoleniowa, otwarta na to, aby stawaæ siê stopniowo wielopokoleniow±. W tym wymiarze maj± swój udzia³ z jednej strony rodzice rodziców, z drugiej strony dzieci ich dzieci.

O ile rodzice obdarzaj±c ¿yciem uczestnicz± w dzia³aniu stwórczym Boga, o tyle przez wychowanie staj± siê oboje uczestnikami Jego ojcowskiej, a zarazem macierzyñskiej pedagogii. Boskie Ojcostwo — wed³ug ¶w. Paw³a — jest prawzorem dla wszelkiego rodzicielstwa we wszech¶wiecie (por. Ef 3,14-15), a szczególnie jest prawzorem dla macierzyñstwa i ojcostwa ludzkiego. O tej Boskiej pedagogii najpe³niej pouczy³o nas Odwieczne S³owo Ojca, które staj±c siê cz³owiekiem, objawi³o cz³owiekowi jego w³asne cz³owieczeñstwo i jego pe³ny wymiar, to znaczy synostwo Bo¿e. Objawi³o mu równie¿, jakie jest w³a¶ciwe znaczenie wychowania cz³owieka. Przez Chrystusa ka¿de wychowanie w rodzinie i poza rodzin± zostaje wprowadzone w zbawczy wymiar Boskiej pedagogii skierowanej do wszystkich ludzi i wszystkich rodzin i osi±gaj±cej sw± pe³niê w paschalnej tajemnicy ¶mierci i zmartwychwstania Chrystusa. W tym szczytowym punkcie naszego Odkupienia rozpoczyna siê ca³y i ka¿dy proces chrze¶cijañskiego wychowania, które jest zarazem wychowaniem do pe³ni cz³owieczeñstwa.

Bezpo¶rednimi wychowawcami w stosunku do swoich dzieci pozostaj± zawsze na pierwszym miejscu rodzice. Rodzice maj± te¿ w tej dziedzinie pierwsze i podstawowe uprawnienia. S± wychowawcami, poniewa¿ s± rodzicami. Je¶li zadanie to rodzice z kolei dziel± z innymi lud¼mi, a tak¿e z instytucjami, na przyk³ad z Ko¶cio³em i pañstwem, to zawiera siê w tym prawid³owe odzwierciedlenie zasady pomocniczo¶ci. Rodzice nie s± w stanie zaspokoiæ wszystkich zapotrzebowañ ca³o¶ciowego procesu wychowawczego, zw³aszcza gdy chodzi o wykszta³cenie, ale równie¿ gdy chodzi o ca³± szerok± dziedzinê uspo³ecznienia. W tych dziedzinach, gdzie rodzina nie mo¿e skutecznie dzia³aæ sama, zasada pomocniczo¶ci wspiera mi³o¶æ rodzicielsk±, odpowiada dobru rodziny. Pomocniczo¶æ dope³nia w ten sposób mi³o¶æ rodzicielsk±, a równocze¶nie potwierdza jej fundamentalny charakter. Wszyscy inni uczestnicy procesu wychowawczego dzia³aj± poniek±d w imieniu rodziców, w oparciu o ich zgodê, a w pewnej mierze nawet ich zlecenie.

Proces wychowawczy prowadzi do fazy, do której siê dochodzi wtedy, gdy po osi±gniêciu pewnego stopnia dojrza³o¶ci psychofizycznej cz³owiek zaczyna „wychowywaæ siê sam”. Z biegiem czasu owo samowychowanie przero¶nie poniek±d dotychczasowy proces wychowawczy. Przerastaj±c, nie przestaje jednak w dalszym ci±gu z niego wyrastaæ. M³ody cz³owiek spotyka nowe osoby i nowe ¶rodowiska, a w szczególno¶ci nauczycieli i kolegów w szkole, którzy zaczynaj± odgrywaæ w jego ¿yciu wp³yw wychowawczy, dodajmy: dodatni albo ujemny. W tym nowym kontakcie wystêpuje pewien dystans czy nawet sprzeciw w stosunku do wychowania rodzicielskiego, w stosunku do rodziny. Mimo wszystko jednak proces samowychowania w zasadniczej mierze potwierdza to, co dokona³o siê w dziecku, ch³opcu czy dziewczynie, poprzez wychowanie w rodzinie i w szkole. Nawet przeobra¿aj±c siê, odchodz±c we w³asnym kierunku, m³ody cz³owiek pozostaje nadal w orbicie swych egzystencjalnych korzeni.

Na tym tle w nowy sposób zarysowuje siê znaczenie czwartego przykazania: „Czcij ojca twego i matkê twoj±” (Wj 20,12). Pozostaje ono w zwi±zku wrêcz organicznym z ca³ym tutaj zarysowanym procesem wychowania cz³owieka. Rodzicielstwo, ten pierwszy i podstawowy fakt obdarzania cz³owieczeñstwem, otwiera przed rodzicami i dzieæmi daleko wiod±c± perspektywê. Zrodzenie co do cia³a oznacza pocz±tek dalszego „rodzenia”, stopniowego i wielostronnego rodzenia poprzez ca³y proces wychowania. Przykazanie Dekalogu wymaga od dziecka czci dla ojca i matki. Jak widzieli¶my, to samo przykazanie nak³ada na rodziców obowi±zek niemal „symetryczny”. Równie¿ oni powinni „czciæ” swoje dzieci, zarówno ma³e, jak i doros³e. Ta sama postawa jest istotnym i koniecznym warunkiem ka¿dego wychowania, równie¿ w okresie szkolnym. „Zasada czci”, czyli afirmacji cz³owieka jako cz³owieka, nie przestaje byæ warunkiem prawid³owego procesu wychowawczego.

Je¿eli chodzi o udzia³ Ko¶cio³a w procesie wychowawczym, to w ¶wietle Tradycji i Magisterium soborowego nale¿y powiedzieæ, co nastêpuje: nie chodzi tylko o to, a¿eby wychowanie religijno-moralne powierzaæ Ko¶cio³owi, ale ¿eby wspólnie z nim wychowywaæ. Wiêcej jeszcze, chodzi o to, a¿eby rodzina wychowuj±ca czyni³a to w Ko¶ciele, bior±c w ten sposób udzia³ w ¿yciu i misji Ko¶cio³a. Ko¶ció³ pragnie nade wszystko wychowywaæ „poprzez rodzinê”, w oparciu o w³a¶ciw± jej ³askê stanu” i „charyzmat” wspólnoty rodzinnej.

Jedn± z dziedzin, w której rodzina odgrywa niezast±pion± rolê, jest wychowanie religijne, dziêki któremu wzrasta ona jako „Ko¶ció³ domowy”. Wychowanie religijne i katechizacja dzieci ustawia rodzinê w obrêbie Ko¶cio³a jako prawdziwy podmiot ewangelizacji i apostolstwa. Chodzi tu o prawo ¶ci¶le zwi±zane z zasad± wolno¶ci religijnej. Rodziny, a konkretnie rodzice maj± prawo wybraæ dla swych dzieci taki sposób wychowania religijnego oraz moralnego, który odpowiada ich w³asnym przekonaniom. Nawet wówczas, kiedy powierzaj± oni te zadania instytucjom ko¶cielnym lub szko³om prowadzonym przez osoby zakonne, nadal i w sposób czynny powinni pe³niæ swoj± rolê wychowawcz±.

W kontek¶cie wychowania nie mo¿na zapomnieæ o istotnej sprawie dotycz±cej rozpoznania w³asnego powo³ania ¿yciowego, a w szczególno¶ci przygotowania do ¿ycia w ma³¿eñstwie. Ko¶ció³ podj±³ znaczny wysi³ek i wiele inicjatyw w dziedzinie przygotowania do ma³¿eñstwa, na przyk³ad w formie kursów dla narzeczonych. To wszystko jest wa¿ne i konieczne. Nie mo¿na jednak zapomnieæ, ¿e przygotowanie do przysz³ego ¿ycia ma³¿eñskiego jest przede wszystkim zadaniem rodziny. Z pewno¶ci± tylko rodziny zdrowe duchowo mog± nale¿ycie spe³niæ to zadanie. Dlatego trzeba podkre¶liæ potrzebê szczególnej solidarno¶ci rodzin, która mo¿e przyj±æ ró¿ne formy organizacyjne, jak na przyk³ad „rodziny rodzin” lub „oazy rodzin”. Rodzina, dziêki takiej solidarno¶ci, otrzymuje wsparcie zbli¿aj±ce nie tylko poszczególne osoby, lecz równie¿ wspólnoty, zachêcaj±c je do wspólnej modlitwy i poszukiwania w³a¶ciwych odpowiedzi na istotne pytania, które pojawiaj± siê w ¿yciu. Czy¿ nie jest to cenna forma apostolstwa rodzin po¶ród rodzin? Trzeba wiêc, by rodziny zacie¶nia³y miêdzy sob± wiêzi solidarno¶ci. To w³a¶nie okre¶la ponad wszystko wspóln± zasadê wychowawcz±: rodzice wychowuj± siê dziêki innym rodzicom, a dzieci dziêki dzieciom. W ten sposób tworzy siê szczególna tradycja wychowawcza, kieruj±ca siê zasad± „ko¶cio³a domowego”.

Ewangelia mi³o¶ci jest niewyczerpalnym ¼ród³em wszystkiego, czym karmi siê ludzka rodzina jako „komunia osób”. W mi³o¶ci znajduje oparcie i ostateczny sens ca³y proces wychowawczy jako dojrza³y owoc mi³o¶ci rodzicielskiej. Poprzez wszystkie trudy, wszystkie cierpienia i zawody, jakie id± w parze z wychowaniem cz³owieka, mi³o¶æ wci±¿ zdaje wielki egzamin. Aby zdaæ ten egzamin, trzeba ¼ród³a duchowej mocy. To ¼ród³o znajduje siê nieodmiennie w Tym, który „do koñca [...] umi³owa³” (J 13,1). Widaæ, jak bardzo wychowanie nale¿y do ca³ej cywilizacji mi³o¶ci: od niej zale¿y i w wielkiej mierze przyczynia siê do jej zbudowania. Nieustanna i pe³na mi³o¶ci modlitwa Ko¶cio³a w Roku Rodziny jest modlitw± o wychowanie cz³owieka, modlitw± o to, a¿eby rodziny podejmowa³y odwa¿nie i z ufno¶ci± swoje zadania wychowawcze pomimo trudno¶ci, które niekiedy wydaj± siê nie do pokonania. Ko¶ció³ modli siê, a¿eby zwyciê¿y³y si³y cywilizacji mi³o¶ci, które p³yn± z Boskiego ¼ród³a; si³y, którym nieodmiennie s³u¿y on dla dobra ca³ej rodziny ludzkiej.


http://www.img.nep.pl/gify/zwierzeta/myszy/4.gif

Offline

 

#6 2010-09-21 12:52:07

 Kicia

http://www.javase.pl/templates/SonyEricsson/images/ranks/90.pngMega wymiatacz Postów

Skąd: Poznañ
Zarejestrowany: 2010-09-01
Posty: 2439
Punktów :   

Re: Jan Pawe³ II, List do rodzin Gratissimam sane

Rodzina a spo³eczeñstwo

17. Rodzina jest wspólnot± osób, najmniejsz± komórk± spo³eczn±, a jako taka jest instytucj± podstawow± dla ¿ycia ka¿dego spo³eczeñstwa.

Czego rodzina-instytucja oczekuje od spo³eczeñstwa? Oczekuje przede wszystkim uznania swej to¿samo¶ci i zaakceptowania jako spo³eczna podmiotowo¶æ. Podmiotowo¶æ jest zwi±zana z to¿samo¶ci± ka¿dego ma³¿eñstwa i rodziny. Ma³¿eñstwo, le¿±ce u podstaw instytucji rodzinnej, ustanowione jest dziêki przymierzu, przez które „mê¿czyzna i kobieta tworz± ze sob± wspólnotê ca³ego ¿ycia, skierowan± ze swej natury do dobra ma³¿onków oraz do zrodzenia i wychowania potomstwa”40. Tylko taki zwi±zek mo¿e byæ uznany i potwierdzony spo³ecznie jako „ma³¿eñstwo”. Nie mog± byæ uznane spo³ecznie jako ma³¿eñstwo inne zwi±zki miêdzyludzkie, które tym warunkom nie odpowiadaj±, choæ dzisiaj istniej± takie tendencje, bardzo gro¼ne dla przysz³o¶ci ludzkiej rodziny i spo³eczeñstw.

¯adne spo³eczeñstwo ludzkie nie mo¿e ryzykowaæ permisywizmu w sprawach tak podstawowych jak istota ma³¿eñstwa i rodziny! Tego typu permisywizm moralny w swych konsekwencjach musi szkodziæ samemu spo³eczeñstwu, jego autentycznej spoisto¶ci spo³ecznej i humanistycznej. Jest wiêc rzecz± zrozumia³±, ¿e Ko¶ció³ stoi na stra¿y autentyczno¶ci ludzkich rodzin i wzywa odno¶ne instytucje, zw³aszcza parlamenty i pañstwa, a tak¿e organizacje miêdzynarodowe, a¿eby nie ulega³y pokusie pozornej nowoczesno¶ci.

Jako wspólnika mi³o¶ci i ¿ycia, rodzina jest spo³eczno¶ci± najmocniej «ugruntowan±» i w sposób sobie w³a¶ciwy spo³eczno¶ci± suwerenn±, choæ równocze¶nie jest to spo³eczno¶æ wielorako uzale¿niona. Zarówno zasada suwerenno¶ci instytucji rodziny, jak te¿ fakt wielorakich uzale¿nieñ pozwala mówiæ o prawach rodziny. Stolica Apostolska opublikowa³a w roku 1983 Kartê Praw Rodziny, która w dalszym ci±gu zachowuje sw± aktualno¶æ.

Prawa rodziny wykazuj± szczególn± blisko¶æ w stosunku do praw cz³owieka. Skoro bowiem rodzina jest komuni± osób, jej autorealizacja zale¿y w znacznej mierze od tego, czy s± przestrzegane prawa ka¿dej osoby ludzkiej, która j± stanowi. W¶ród tych praw niektóre dotycz± wprost rodziny, jak na przyk³ad prawo ma³¿onków do rodzicielstwa oraz do wychowania swoich dzieci, inne za¶ dotycz± rodziny w sposób po¶redni. Szczególne znaczenie ma tu prawo w³asno¶ci, zw³aszcza tak zwanej w³asno¶ci rodzinnej oraz prawo do pracy.

Równocze¶nie prawa rodziny nie s± tylko matematyczn± sum± praw osoby. Rodzina bowiem jest czym¶ wiêcej ni¿ ka¿dy z osobna cz³owiek. Jest wspólnot± rodziców i dzieci, bywa nieraz wspólnot± wielu pokoleñ. Dlatego te¿ jej podmiotowo¶æ domaga siê w³asnych specyficznych praw. Podmiotowo¶æ kszta³tuje przede wszystkim na bazie zasad moralno¶ci. Karta Praw Rodziny, wychodz±c od tych zasad, ugruntowuje bytowanie rodziny w porz±dku spo³eczno-prawnym „wielkiego” spo³eczeñstwa, a wiêc przede wszystkim narodu, z kolei pañstwa, a tak¿e wspólnot miêdzynarodowych. Ka¿de z tych „wielkich” spo³eczeñstw jest uwarunkowane bytem rodziny, przynajmniej po¶rednio. Okre¶lenie zadañ i obowi±zków „wielkiego” spo³eczeñstwa w stosunku do rodziny jest spraw± niezwykle donios³±.

Na pierwszym miejscu nale¿y tu wymieniæ wiê¼ niemal organiczn±, jaka zachodzi pomiêdzy rodzin± a narodem. Oczywi¶cie nie w ka¿dym przypadku mo¿na tu mówiæ o narodach we w³a¶ciwym znaczeniu. Bywaj± ró¿ne grupy etniczne, plemienne, które nie s± jeszcze narodem, a które spe³niaj± w pewnej mierze funkcjê „wielkiego” spo³eczeñstwa. Zarówno wtedy, jak i w przypadku prawdziwych historycznych narodów, wiê¼ rodziny z nimi opiera siê przede wszystkim na uczestniczeniu w kulturze. Rodzice w pewnym znaczeniu rodz± swe dzieci tak¿e dla narodu, a¿eby by³y jego cz³onkami, aby by³y wspó³uczestnikami dziedzictwa historycznego i kulturowego, jakim ten naród dysponuje. To¿samo¶æ rodziny ju¿ w punkcie wyj¶cia oznacza jaki¶ udzia³ w to¿samo¶ci narodu, do jakiego ta rodzina nale¿y.

Rodzina, uczestnicz±c w dziedzictwie narodowej kultury, przyczynia siê do specyficznej suwerenno¶ci, jak± naród zawdziêcza swojej kulturze i swemu jêzykowi. Mia³em sposobno¶æ mówienia o tym na Zgromadzeniu UNESCO w Pary¿u w 1980 roku i nieraz do tego powracam, albowiem stwierdzenie to wydaje mi siê niezwykle donios³e. Poprzez sw± kulturê, swój jêzyk, nie tylko naród, ale i ka¿da rodzina odnajduje sw± duchow± suwerenno¶æ. Trudno bez tego wyt³umaczyæ wiele faktów w dziejach narodów, zw³aszcza europejskich, faktów dawnych i dzisiejszych, faktów podnios³ych, ale i bolesnych, zwyciêstw i klêsk. Widaæ jak bardzo organicznie rodzina jest zespolona z narodem, a naród z rodzin±.

Gdy chodzi o pañstwo, ten zwi±zek jest czê¶ciowo analogiczny, a czê¶ciowo odmienny. Pañstwo bowiem ró¿ni siê od narodu sw± wewnêtrzn± struktur±, samo w sobie jest o wiele mniej „rodzinne”, jest czym¶ bardziej ustrojowym i zorganizowanym, „biurokratycznym”. Niemniej ta struktura pañstwowa, ten ustrój ma zawsze swoj± „duszê” w takiej mierze, w jakiej odpowiada naturze „wspólnoty politycznej” prawnie ukierunkowanej ku dobru wspólnemu41. Rodzina, rzec mo¿na, nale¿y do duszy ka¿dego pañstwa o tyle, o ile stanowi w stosunku do niego podmiot tak zwanej zasady pomocniczo¶ci. Rodzina jest bowiem takim spo³eczeñstwem, które nie dysponuje wszystkimi ¶rodkami nieodzownymi do realizacji w³asnych celów, zw³aszcza w dziedzinie wykszta³cenia i wychowania. I dlatego trzeba, aby interweniowa³o pañstwo, zgodnie ze wspomnian± zasad±: wszêdzie tam, gdzie rodzina jest samowystarczalna, nale¿y j± pozostawiæ samej sobie; co wiêcej, interwencjonalizm pañstwowy by³by w tym zakresie szkodliwy, by³by wyrazem nie poszanowania, a deptania praw rodziny. Pomoc pañstwa zaczyna siê dopiero tam, gdzie rodzina naprawdê sobie nie wystarcza.

Oprócz dziedziny wychowania i o¶wiaty na ró¿nych poziomach, pomoc pañstwa — nie wykluczaj±c inicjatyw prywatnych — wyra¿a siê poprzez instytucje maj±ce na celu ochronê ¿ycia i zdrowia obywateli, a zw³aszcza w podejmowaniu odpowiednich ¶rodków dotycz±cych ¶wiata pracy. Bezrobocie stanowi w naszych czasach jedno z najpowa¿niejszych zagro¿eñ dla ¿ycia rodzinnego i staje siê trosk± spo³eczeñstw. Jest ono wyzwaniem dla polityki poszczególnych pañstw i przedmiotem dog³êbnej refleksji dla nauki spo³ecznej Ko¶cio³a. Znalezienie w³a¶ciwych rozwi±zañ jest w tej dziedzinie nieodzowne — rozwi±zañ, które wznosz±c siê nawet ponad granice w³asnego pañstwa, potrafi± wyj¶æ naprzeciw tak wielu rodzinom, dla których brak pracy oznacza dramatyczny stan skrajnej nêdzy42.

Mówi±c o pracy w odniesieniu do rodziny, trzeba podkre¶liæ wa¿no¶æ i ciê¿ar pracy kobiet wewn±trz rodziny43. Praca ta powinna byæ gruntownie dowarto¶ciowana. Trud ka¿dej kobiety zwi±zany z wydaniem na ¶wiat dziecka, z jego pielêgnowaniem, karmieniem, wychowaniem, zw³aszcza w pierwszych latach, jest tak wielki, ¿e nie mo¿e mu dorównaæ ¿adna praca zawodowa. Trzeba, a¿eby fakt ten odzyska³ nale¿ne zrozumienie w obrêbie obowi±zuj±cego prawa pracy. Trzeba, a¿eby macierzyñstwo kobiet zosta³o zrozumiane jako wystarczaj±cy tytu³ do odpowiedniego wynagrodzenia, niezbêdnego do utrzymania rodziny w tej bardzo wa¿nej fazie jej egzystencji.

Widaæ, jak bardzo rodzina musi byæ wspomagana, aby mog³a byæ faktycznie uznana za spo³eczno¶æ podstawow± i w pewnym sensie „suwerenn±”. „Suwerenno¶æ” jej jest jednak nieodzowna dla dobra spo³eczeñstwa. Naród prawdziwie suwerenny i duchowo mocny jest zawsze z³o¿ony z mocnych rodzin: rodzin ¶wiadomych swojego powo³ania i pos³annictwa w dziejach. W centrum tych wszystkich spraw i zadañ stoi zawsze rodzina. Jakiekolwiek odsuniêcie jej na dalszy plan, wycofanie z przys³uguj±cej jej w spo³eczeñstwie pozycji, musi oznaczaæ niszczenie autentycznej substancji spo³ecznej.


http://www.img.nep.pl/gify/zwierzeta/myszy/4.gif

Offline

 

#7 2010-09-21 12:52:32

 Kicia

http://www.javase.pl/templates/SonyEricsson/images/ranks/90.pngMega wymiatacz Postów

Skąd: Poznañ
Zarejestrowany: 2010-09-01
Posty: 2439
Punktów :   

Re: Jan Pawe³ II, List do rodzin Gratissimam sane

II
JEST Z WAMI OBLUBIENIEC
W Kanie Galilejskiej

18. Rozmawiaj±c pewnego razu z uczniami Jana Chrzciciela, Jezus wspomina o zaproszeniu na gody weselne i o obecno¶ci oblubieñca po¶ród zaproszonych: „oblubieniec jest z nimi” (por. Mt 9,15). Chcia³ przez to wskazaæ na spe³nienie siê w Jego Osobie starotestamentalnego obrazu Boga jako oblubieñca, a tak¿e pragn±³ w pe³ni objawiaæ tajemnicê Boga jako tajemnicê Mi³o¶ci.

Nazywaj±c siê „oblubieñcem”, Jezus ukazuje sam± istotê Boga i potwierdza Jego wielk± mi³o¶æ do cz³owieka. Wybór tego obrazu rzuca po¶rednio ¶wiat³o równie¿ na g³êbok± prawdê mi³o¶ci ma³¿eñskiej. Jezus pragnie w ten sposób wyraziæ, ile Bo¿ego Ojcostwa, mi³o¶ci Bo¿ej mie¶ci siê w mi³o¶ci mê¿czyzny i kobiety, która prowadzi do ma³¿eñstwa. Dlatego na pocz±tku swej misji jest On w Kanie Galilejskiej. Jest na przyjêciu weselnym wraz z Maryj± i swymi pierwszymi uczniami (por. J 2,1-11). Ukazuje t± obecno¶ci±, jak bardzo prawda rodziny wpisana jest w Bo¿e Objawienie i w dzieje zbawienia. W Starym Testamencie, a zw³aszcza u Proroków, znajduj± siê bardzo piêkne s³owa mówi±ce o Bo¿ej mi³o¶ci, która jest troskliwa jak mi³o¶æ matki do swego dziecka, która jest czu³a jak mi³o¶æ oblubieñca do oblubienicy, która jest zazdrosna, ale zazdrosna w znaczeniu oblubieñczym. Nie jest to nade wszystko mi³o¶æ karz±ca, jest to mi³o¶æ wybaczaj±ca, mi³o¶æ, która pochyla siê nad cz³owiekiem, jak ojciec nad marnotrawnym synem, mi³o¶æ, która d¼wiga cz³owieka, czyni go uczestnikiem ¿ycia Bo¿ego. Mi³o¶æ zdumiewaj±ca, o której przedtem nic nie wiedzia³ ca³y pogañski ¶wiat.

Jezus, który przyszed³ do Kany Galilejskiej, jest zwiastunem Bo¿ej prawdy o ma³¿eñstwie, takiej prawdy, na której mo¿e siê oprzeæ ludzka rodzina w perspektywie wszystkich ¿yciowych do¶wiadczeñ. Jezus g³osi tê prawdê ca³± swoj± obecno¶ci± podczas wesela w Kanie Galilejskiej, g³osi j± równie¿ poprzez pierwszy „znak”, jaki tam uczyni³, zamieniaj±c wodê w wino.

G³osi prawdê o ma³¿eñstwie, gdy rozmawia z faryzeuszami i wyja¶nia, ¿e mi³o¶æ, która jest z Boga, mi³o¶æ tkliwa i oblubieñcza, jest równocze¶nie ¼ród³em g³êbokich i radykalnych wymagañ. O wiele mniej wymagaj±cy wydawa³ siê Moj¿esz, który pozwoli³ dawaæ listy rozwodowe. Kiedy podczas znanej kontrowersji faryzeusze powo³uj± siê na Moj¿esza, Chrystus mówi: „Od pocz±tku tak nie by³o” (Mt 19,8). I przypomina: Ten, który stworzy³ cz³owieka, stworzy³ go mê¿czyzn± i niewiast± i rzek³: „Dlatego to mê¿czyzna opuszcza ojca swego i matkê swoj± i ³±czy siê ze sw± ¿on± tak ¶ci¶le, ¿e staj± siê jednym cia³em” (Rdz 2,24). Z logiczn± konsekwencj± Chrystus dodaje: „A tak ju¿ nie s± dwoje, lecz jedno cia³o. Co wiêc Bóg z³±czy³, niech cz³owiek nie rozdziela” (Mt 19,6). A na ich sprzeciw i powo³anie siê na Moj¿esza odpowiada: „Przez wzgl±d na zatwardzia³o¶æ serc waszych pozwoli³ wam Moj¿esz oddalaæ wasze ¿ony, lecz od pocz±tku tak nie by³o” (Mt 19,8).

Jezus wraca do tego „pocz±tku”, tam odnajduje ów pierwotny zamys³ Bo¿y, na którym opiera siê rodzina, a przez ni± ca³a historia ludzko¶ci. Naturalna instytucja ma³¿eñstwa staje siê z woli Chrystusa prawdziwym sakramentem Nowego Przymierza, opatrzonym odkupieñcz± pieczêci± Jego krwi. Ma³¿eñstwa i rodziny, pamiêtajcie za jak± cenê jeste¶cie „kupione” (por. 1 Kor 6,20)!

Ale ta wspania³a prawda jest po ludzku trudna do przyjêcia i realizacji. Mo¿na siê by³o nie dziwiæ Moj¿eszowi, który ustêpowa³ swoim rodakom, skoro tak¿e i Aposto³owie — s³ysz±c, co Jezus mówi — odpowiadaj±: „Je¶li tak ma siê sprawa cz³owieka z ¿on±, to nie warto siê ¿eniæ” (Mt 19,10). Jezus pozostaje przy Boskim wymaganiu postawionym ludziom od pocz±tku, dla dobra mê¿czyzny i kobiety, rodziny i ca³ego spo³eczeñstwa. Natomiast uznaje tê sposobno¶æ za w³a¶ciw±, aby wyja¶niæ sprawê bez¿enno¶ci dla królestwa Bo¿ego. Równie¿ i ten wybór pozwala byæ „¿yciodajnym”, choæ na inny sposób. St±d bierze pocz±tek ¿ycie konsekrowane, zakony i zgromadzenia na Wschodzie i Zachodzie, a tak¿e celibat kap³añski w tradycji Ko¶cio³a ³aciñskiego. Nie jest prawd±, i¿ „nie warto siê ¿eniæ”, lecz mi³o¶æ do królestwa niebieskiego zna równie¿ mo¿liwo¶æ bez¿enno¶ci (por. Mt 19,12).

Jednak¿e ¿eniæ siê i wychodziæ za m±¿ jest podstawowym powo³aniem cz³owieka, przyjêtym przez wiêkszo¶æ cz³onków Ludu Bo¿ego. To z rodzin bior± siê ¿ywe kamienie owej duchowej budowy, o jakiej mówi aposto³ Piotr (por. 1 P 2,5). Cia³a ma³¿onków s± te¿ przybytkiem Ducha ¦wiêtego (por. 1 Kor 6,19). Przekazywanie ¿ycia Bo¿ego i ludzkiego idzie z sob± w parze. Z ma³¿eñstwa rodz± siê nie tylko synowie ludzcy, ale zarazem przybrani synowie Bo¿y, którzy maj± nowe ¿ycie od Chrystusa w Duchu ¦wiêtym.

W ten sposób, drodzy bracia i siostry, ma³¿onkowie i rodzice, Oblubieniec jest z Wami. Wiecie, ¿e On jest Dobrym Pasterzem. Znacie Jego g³os. Wiecie, dok±d Was prowadzi, jak walczy o te pastwiska, na których macie znajdowaæ ¿ycie i znajdowaæ je w obfito¶ci. Wiecie, jak zmaga siê z drapie¿nymi wilkami, jak gotów jest wyrwaæ z ich paszczy ka¿d± owieczkê ze swej owczarni, ka¿dego mê¿a i ¿onê, ka¿dego syna i córkê, ka¿dego cz³onka Waszych rodzin. Wiecie, ¿e On jest Dobrym Pasterzem, który ¿ycie swoje daje za owce (por. J 10,11), który unika manowców wielu wspó³czesnych ideologii, który mówi ca³± prawdê dzisiejszemu ¶wiatu, tak jak mówi³ j± kiedy¶ faryzeuszom w Ewangelii, tak jak g³osi³ j± swoim w³asnym Aposto³om, a potem Aposto³owie zanie¶li j± w ówczesny ¶wiat i g³osili ludziom w tamtych czasach zarówno ¯ydom jak i Grekom. Uczniowie zdawali sobie sprawê z tego, ¿e Chrystus odnowi³ wszystkie rzeczy, ¿e cz³owiek sta³ siê „nowym stworzeniem”: nie jest ju¿ Grekiem czy ¯ydem, niewolnikiem czy wolnym, nie jest nawet mê¿czyzn± czy niewiast±, jest „jednym” w Chrystusie (por. Ga 3,28), ma tê sam± now± godno¶æ przybranego dziecka Bo¿ego. Ten cz³owiek przyj±³ w dniu Piêædziesi±tnicy Ducha Pocieszyciela, Ducha Prawdy, staj±c siê przez to pocz±tkiem nowego Ludu Bo¿ego — Ko¶cio³a, antycypacj± nowej ziemi i nowego nieba (por. Ap 21,1).

Ci Aposto³owie, którzy przedtem byli lêkliwi, tak¿e w odniesieniu do ma³¿eñstwa i rodziny, stali siê odwa¿ni. Zrozumieli, ¿e ma³¿eñstwo i rodzina stanowi± prawdziwe powo³anie pochodz±ce od Boga, ¿e s± apostolstwem — apostolstwem ¶wieckich. S³u¿± przemienianiu tej ziemi, s³u¿± odnowie ¶wiata stworzonego i ca³ej ludzko¶ci.

Drogie rodziny, musicie przeto byæ odwa¿ne. Musicie byæ zawsze gotowe do tego, aby daæ ¶wiadectwo owej nadziei, która jest w Was (por. 1 P 3,15), któr± w Waszym sercu zakorzeni³ przez sw± Ewangeliê Dobry Pasterz. Musicie byæ gotowe do tego, aby chodziæ za Nim po tych ¿yciodajnych pastwiskach, jakie On dla Was stworzy³ paschaln± tajemnic± swojej ¶mierci i zmartwychwstania.

Nie lêkajcie siê ¿adnych zagro¿eñ! Bo¿e moce s± niepomiernie wiêksze od Waszych trudno¶ci! Niepomiernie wiêksza od z³a, które zakorzeni³o siê w ¶wiecie, jest moc Sakramentu Pojednania; Ojcowie Ko¶cio³a nazywali ten sakrament „drugim Chrztem”. Niepomiernie wiêksza od zepsucia, któremu ulega ¶wiat, jest Boska moc Sakramentu Bierzmowania, który otrzymujemy po Chrzcie, i niepomiernie wiêksza jest nade wszystko moc Eucharystii.

Eucharystia jest przedziwnym sakramentem. Chrystus zostawi³ nam w nim siebie samego jako pokarm i napój, jako ¼ród³o zbawczej mocy. Zostawi³, aby¶my mieli ¿ycie i mieli je w obfito¶ci (por. J 10,10). To ¿ycie, które jest w Nim, to ¿ycie, które nam przekaza³ wraz z darem Ducha ¦wiêtego, zmartwychwstaj±c z grobu trzeciego dnia po swojej ¶mierci. To ¿ycie jest dla nas. Jest ono dla Was, drodzy ma³¿onkowie, rodzice i rodziny! Czy¿ Chrystus nie ustanowi³ Eucharystii na sposób rodzinny, podczas Ostatniej Wieczerzy? Tak jak wy spotykacie siê przy posi³kach i jeste¶cie sobie bliscy, tak i Chrystus jest Wam bliski. Jest Emmanuelem, Bogiem z nami, kiedy siê zbli¿acie do Sto³u eucharystycznego. Bywa czasem tak jak w Emaus, ¿e poznajemy Go dopiero po „³amaniu chleba” (por. £k 24,35). Bywa czasem tak, i¿ d³ugo stoi On u drzwi i ko³acze, aby Mu otworzyæ, aby móg³ wej¶æ i wieczerzaæ z nami (por. Ap 3,20). Jego Ostatnia Wieczerza i wypowiedziane wtedy s³owa maj± w sobie ca³± moc i ca³± m±dro¶æ Ofiary Krzy¿a. Nie ma innej mocy i innej m±dro¶ci, przez któr± mogliby¶my byæ zbawieni i przez któr± mogliby¶my przyczyniæ siê do zbawienia innych. Nie ma innej mocy, przez któr± mogliby¶cie równie¿ i Wy, drodzy rodzice, wychowywaæ Wasze dzieci albo w odpowiednim momencie zacz±æ wychowywaæ samych siebie. Ta wychowawcza moc Eucharystii potwierdzi³a siê poprzez pokolenia i stulecia.

Wszêdzie jest z nami Dobry Pasterz. Tak jak by³ w Kanie Galilejskiej jako Oblubieniec po¶ród oblubieñców maj±cych siebie wzajemnie zawierzyæ sobie na ca³e ¿ycie, podobnie dzi¶ Dobry Pasterz jest z Wami jako nadzieja, jako si³a serc, jako ¼ród³o wci±¿ nowego entuzjazmu i jako zwyciêstwa cywilizacji mi³o¶ci. Chrystus Dobry Pasterz powtarza nam: Nie lêkajcie siê. Ja jestem z Wami. „Ja jestem z wami przez wszystkie dni, a¿ do skoñczenia ¶wiata” (Mt 28,20). Sk±d taka si³a? Sk±d taka pewno¶æ, ¿e Ty jeste¶ z nami, chocia¿ zosta³e¶ zabity, Synu Cz³owieczy, i umar³e¶ jak ka¿dy inny cz³owiek? Sk±d taka pewno¶æ? Mówi Ewangelista: „do koñca ich umi³owa³” (J 13,1). A wiêc nas mi³ujesz, Ty, który jeste¶ Pierwszy i Ostatni, i ¯yj±cy; Ty, który by³e¶ umar³y, a oto teraz ¿yjesz na wieki wieków (por. Ap 1,17-18).
Wielka tajemnica

19. ¦w. Pawe³ ujmuje syntetycznie temat ¿ycia rodzinnego w s³owach: „wielka tajemnica” (por. Ef 5,32). To, co napisa³ w Li¶cie do Efezjan o „wielkiej tajemnicy”, jest zakorzenione w Ksiêdze Rodzaju, w ca³ej tradycji Starego Testamentu. Równocze¶nie jest to ujêcie nowe, które sta³o siê czê¶ci± integraln± nauki Ko¶cio³a.

Ko¶ció³ wyznaje, ¿e sakrament przymierza ma³¿onków jest „wielk± tajemnic±”, gdy¿ odzwierciedla siê w nim oblubieñcza mi³o¶æ Chrystusa do swego Ko¶cio³a. Pawe³ wiêc pisze: „Mê¿owie, mi³ujcie ¿ony, bo i Chrystus umi³owa³ Ko¶ció³ i wyda³ za niego samego siebie, aby go u¶wiêciæ, oczy¶ciwszy obmyciem wod±, któremu towarzyszy s³owo” (Ef 5,25-26). Aposto³ mówi tu z pewno¶ci± o Chrzcie, o którym pisze tak g³êboko w Li¶cie do Rzymian, o Chrzcie, który jest uczestnictwem w ¶mierci Chrystusa, aby¶my siê stali uczestnikami Jego ¿ycia (por. Rz 6,3-4). Chrze¶cijanin rodzi siê jako nowy cz³owiek w tym w³a¶nie sakramencie. Chrzest ma bowiem moc dawania nowego ¿ycia, ¿ycia Bo¿ego. Tajemnica teandryczna Boga-cz³owieka w nim siê poniek±d koncentruje. „Jezus Chrystus, nasz Pan, Syn Bo¿y Najwy¿szego sta³ siê synem cz³owieczym, a¿eby cz³owiek móg³ staæ siê synem Bo¿ym” — powie pó¼niej ¶w. Ireneusz i tylu Ojców Ko¶cio³a na Wschodzie i Zachodzie44.

Otó¿ ten Bóg, który sta³ siê cz³owiekiem, jest Oblubieñcem. W Starym Przymierzu Jahwe by³ Oblubieñcem Izraela, ludu wybranego: by³ Oblubieñcem wymagaj±cym, zazdrosnym i wiernym. Wszystkie zdrady, jakich doznawa³ od swej oblubienicy, wszystkie odstêpstwa i ba³wochwalstwa Izraela, które Prorocy opisali w sposób dramatyczny i sugestywny, to wszystko nie potrafi³o z³amaæ mi³o¶ci, któr± Bóg-Oblubieniec „do koñca mi³uje” (por. J 13,1).

Ta wspólnota oblubieñcza miêdzy Bogiem a Jego ludem znalaz³a swoje potwierdzenie i wype³nienie w Chrystusie w Nowym Przymierzu. Chrystus zapewnia nas, ¿e Oblubieniec jest z nami (por. Mt 9,15). Jest z nami wszystkimi, jest z Ko¶cio³em, gdy¿ jest jego Oblubieñcem. Ko¶ció³ staje siê oblubienic±: oblubienic± Chrystusa. Ta oblubienica w s³owach Listu do Efezjan uobecnia siê we wszystkich ochrzczonych i jest jak osoba, która staje przed swym Oblubieñcem. ¦w. Pawe³ pisze: „Umi³owa³ Ko¶ció³ i wyda³ za niego samego siebie [...], aby osobi¶cie stawiæ przed sob± Ko¶ció³ jako chwalebny, nie maj±cy skazy czy zmarszczki, czy czego¶ podobnego, lecz aby by³ ¶wiêty i nieskalany” (Ef 5,25-27). Ta mi³o¶æ, któr± Oblubieniec „do koñca umi³owa³” Ko¶ció³, sprawia, ¿e jest on stale na nowo ¶wiêty w swoich ¶wiêtych. Równocze¶nie nie przestaje byæ Ko¶cio³em grzeszników. Grzesznicy bowiem „celnicy i nierz±dnice”, zostali powo³ani do ¶wiêto¶ci, jak stwierdza sam Chrystus w Ewangelii (por. Mt 21,31). Wszyscy s± powo³ani do stania siê Ko¶cio³em chwalebnym, ¶wiêtym i nieskalanym. „B±d¼cie ¶wiêtymi — mówi Bóg — poniewa¿ Ja jestem ¶wiêty!” (Kp³ 11,44; por. 1 P 1,16).

Oto najg³êbszy wymiar „wielkiej tajemnicy”, oto znaczenie sakramentalnego obdarowania w Ko¶ciele, oto najg³êbszy sens Chrztu i Eucharystii. To wszystko s± owoce tej mi³o¶ci, któr± Oblubieniec do koñca umi³owa³ i wci±¿ mi³uje, i z tej mi³o¶ci obdarowuje coraz to nowych ludzi, daj±c im uczestnictwo w ¿yciu Bo¿ym.

¦w. Pawe³ napisa³: „Mê¿owie, mi³ujcie [wasze] ¿ony” (Ef 5,25), a¿eby potem powiedzieæ jeszcze mocniej: „Mê¿owie powinni mi³owaæ swoje ¿ony, tak jak w³asne cia³o. Kto mi³uje swoj± ¿onê, siebie samego mi³uje. Przecie¿ nigdy nikt nie odnosi³ siê z nienawi¶ci± do w³asnego cia³a, lecz [ka¿dy] je ¿ywi i pielêgnuje, jak i Chrystus — Ko¶ció³, bo jeste¶my cz³onkami Jego cia³a” (Ef 5,28-30). I dlatego Pawe³ wzywa ma³¿onków: „B±d¼cie sobie wzajemnie poddani w boja¼ni Chrystusowej!” (Ef 5,21).

Jest to z pewno¶ci± nowe ujêcie odwiecznej prawdy na temat ma³¿eñstwa i rodziny w ¶wietle Nowego Przymierza. Prawdê tê wypowiedzia³ Chrystus poprzez Ewangeliê, poprzez sw± obecno¶æ w Kanie Galilejskiej, poprzez Ofiarê Krzy¿a i sakramenty swojego Ko¶cio³a. Ma³¿onkowie odnajduj± w Chrystusie punkt odniesienia dla swojej mi³o¶ci oblubieñczej. Kiedy ¶w. Pawe³ mówi o Chrystusie-Oblubieñcu Ko¶cio³a, pos³uguje siê analogi± do ich mi³o¶ci oblubieñczej. Cytuje Ksiêgê Rodzaju: „mê¿czyzna opuszcza ojca swego i matkê swoj± i ³±czy siê ze sw± ¿on± tak ¶ci¶le, ¿e staj± siê jednym cia³em” (Rdz 2,24). To w³a¶nie jest ta „wielka tajemnica” odwiecznej mi³o¶ci objawionej naprzód w stworzeniu, a potem objawionej w Chrystusie i przeniesionej na Ko¶ció³. „Tajemnica to wielka — potwarza Aposto³ — a ja mówiê: w odniesieniu do Chrystusa i do Ko¶cio³a (Ef 5,32). A wiêc nie ma zrozumienia Ko¶cio³a jako Cia³a Mistycznego Chrystusa, jako znaku Przymierza cz³owieka z Bogiem w Chrystusie, jako powszechnego sakramentu zbawienia, bez odniesienia do „wielkiej tajemnicy” — tajemnicy zwi±zanej ze stworzeniem cz³owieka mê¿czyzn± i niewiast± i z powo³aniem ich obojga do mi³o¶ci ma³¿eñskiej, do rodzicielstwa. Nie ma „wielkiej tajemnicy”, któr± jest Ko¶ció³ i ludzko¶æ w Chrystusie, bez tej „wielkiej tajemnicy”, jak± jest „jedno cia³o” (por. Rdz 2,24; Ef 5,31-32), to znaczy ma³¿eñstwo i rodzina.

Rodzina sama jest wielk± Bo¿± tajemnic±. Rodzina sama jest jako „Ko¶ció³ domowy” oblubienic± Chrystusa. Ca³y Ko¶ció³ powszechny, a w nim ka¿dy Ko¶ció³ partykularny staje siê oblubienic± Chrystusa poprzez „Ko¶ció³ domowy”, poprzez tê mi³o¶æ, któr± w nim siê prze¿ywa: mi³o¶æ ma³¿eñsk±, rodzicielsk±, siostrzan± i bratersk±, mi³o¶æ, która jest wspólnot± osób i pokoleñ, mi³o¶æ ludzk±, która jest nie do pomy¶lenia bez Oblubieñca, bez tamtej mi³o¶ci, któr± On pierwszy umi³owa³ do koñca. Równie¿ i ma³¿onkowie, tylko mi³uj±c „do koñca”, mog± byæ uczestnikami tej mi³o¶ci, tej „wielkiej tajemnicy”. Albo staj± siê jej uczestnikami, albo te¿ w ogóle nie wiedz±, co to znaczy mi³o¶æ. Nie wiedz±, co sobie wzajemnie ¶lubowali, do czego siê wzajemnie zobowi±zali, nie wiedz±, za co s± wspólnie odpowiedzialni. A to zawsze jest dla nich wielkim zagro¿eniem.

Nauka zawarta w Li¶cie do Efezjan zdumiewa sw± g³êbi±, a równocze¶nie sw± etyczn± moc±. Wskazuj±c na ma³¿eñstwo, a po¶rednio na rodzinê jako na „tajemnicê wielk±” w odniesieniu do Chrystusa i do Ko¶cio³a, aposto³ Pawe³ mo¿e jeszcze raz powtórzyæ to, co ju¿ poprzednio powiedzia³ do mê¿ów: „Niechaj [...] ka¿dy z was tak mi³uje sw± ¿onê jak siebie samego!” Nastêpnie dodaje: „A ¿ona niechaj siê odnosi ze czci± do swojego mê¿a!” (Ef 5,33). Ta cze¶æ nie jest niczym innym, jak w³a¶nie mi³o¶ci± bêd±c± odpowiedzi± na mi³o¶æ. W tej mi³o¶ci staj± siê oni wzajemnie dla siebie darem. W tej mi³o¶ci zawarte jest uznanie godno¶ci osobowej drugiego cz³owieka i jego niepowtarzalno¶ci. Ka¿dy z nich jest t± istot± w¶ród wszystkich stworzeñ, której Bóg chce dla niej samej45, natomiast oni sami, ¶wiadomym, wolnym i odpowiedzialnym aktem swego wyboru czyni± z siebie samych dar dla drugiego oraz dla tego potomstwa, którym Bóg ich obdarzy³. W sposób wymowny ¶w. Pawe³ wypowiada dalsze s³owa zachêty, nawi±zuj±c do czwartego przykazania: „Dzieci, b±d¼cie pos³uszne w Panu waszym rodzicom, bo to jest sprawiedliwe. Czcij ojca twego i matkê — jest to pierwsze przykazanie z obietnic± — aby ci by³o dobrze i aby¶ by³ d³ugowieczny na ziemi. A [wy], ojcowie, nie pobudzajcie do gniewu waszych dzieci, lecz wychowujcie je stosuj±c karcenie i napominanie Pañskie!” (Ef 6,1-4). W sumie Aposto³ widzi w czwartym przykazaniu niejako nakaz wzajemnej czci ma³¿onków i dzieci, rozpoznaj±c w nim zasadê spójno¶ci rodzin.

Ta wspania³a synteza Paw³owa na temat „wielkiej tajemnicy” jest poniek±d sum± nauki o Bogu i o cz³owieku, tej nauki, któr± przyniós³ Chrystus. Niestety, od tej nauki my¶l zachodnia zaczê³a stopniowo dystansowaæ. W pewnym sensie dystans ten idzie w parze z rozwojem nowo¿ytnego racjonalizmu. Ten sam filozof, który powiedzia³: „My¶lê, wiêc jestem” („Cogito ergo sum”), da³ równocze¶nie pocz±tek wspó³czesnemu my¶leniu o cz³owieku, które ma charakter dualistyczny. Nowo¿ytny racjonalizm oznacza radykalne przeciwstawienie ducha i cia³a w cz³owieku. Cz³owiek natomiast jest osob± przez swoje cia³o i ducha zarazem46. Nie mo¿na tego cia³a sprowadziæ do wymiarów czystej materii. Jest bowiem cia³em „uduchowionym”, podobnie jak duch jest tak g³êboko zjednoczony z cia³em, ¿e poniek±d mo¿na go nazwaæ duchem „uciele¶nionym”. Najg³êbszym ¼ród³em jego poznania jest S³owo, które sta³o siê cia³em. Chrystus objawia cz³owiekowi cz³owieka47. To zdanie Soboru Watykañskiego II jest poniek±d d³ugo oczekiwan± odpowiedzi±, jak± Ko¶ció³ daje nowoczesnemu racjonalizmowi.

Odpowied¼ ta ma znaczenie zasadnicze dla zrozumienia rodziny, zw³aszcza na tle naszej cywilizacji, która — jak powiedziano — czêsto oddala siê od tego, co nazywamy „cywilizacj± mi³o¶ci”. Przy olbrzymich osi±gniêciach poznawczych, gdy chodzi o ¶wiat materii, a tak¿e ¶wiat psychologiczny cz³owieka, w odniesieniu do swego wymiaru najg³êbszego wymiaru metafizycznego, cz³owiek pozosta³ dla siebie istot± nieznan±, a wraz z nim pozosta³a rzeczywisto¶ci± nieznan± tak¿e ludzka rodzina. Dzieje siê to z powodu oderwania od „wielkiej tajemnicy”, o której mówi Aposto³.

Rozdzia³ pomiêdzy tym, co duchowe, a tym, co materialne w cz³owieku, przyniós³ sk³onno¶æ do tego, aby ludzkie cia³o traktowaæ nie w kategoriach specyficznego podobieñstwa do wszystkich innych cia³ w przyrodzie, które cz³owiek traktuje jako tworzywo dla produkcji dóbr konsumpcyjnych. Zastosowanie tych samych kryteriów do cz³owieka jest olbrzymim zagro¿eniem. Kiedy cia³o ludzkie, oderwane od ducha i my¶li, staje siê tworzywem, podobnie jak inne cia³a zwierz±t, kiedy dokonuje siê manipulacji na embrionach i p³odach, trzeba wówczas przyznaæ, ¿e stajemy w obliczu straszliwej klêski etycznej.

W takim ujêciu antropologicznym rodzina ludzka ¿yje poniek±d w epoce nowego manicheizmu, w którym cia³o i duch s± sobie radykalnie przeciwstawiane. Cia³o nie ¿yje z ducha ani te¿ duch nie o¿ywia cia³a. Cz³owiek w tym horyzoncie my¶lenia przestaje byæ osob± i podmiotem. Staje siê wbrew zamierzeniom i deklaracjom wy³±cznie przedmiotem. I tak na przyk³ad, cywilizacja neomanichejska prowadzi do pojmowania ludzkiego seksualizmu raczej jako terenu manipulacji i eksploatacji ni¿ jako przedmiotu tego odwiecznego podziwu, który przy stworzeniu kaza³ w³o¿yæ w usta Adama s³owa odnosz±ce siê do Ewy: „oto cia³o z mojego cia³a i ko¶æ z moich ko¶ci” (por. Rdz 2,23). Zdumienie to odnajdujemy w s³owach Pie¶ni nad Pie¶niami: „Oczarowa³a¶ me serce, siostro ma, oblubienico, oczarowa³a¶ me serce jednym spojrzeniem twych oczu” (Pnp 4,9). Jak¿e dalekie s± wspó³czesne koncepcje od dog³êbnego rozumienia mêsko¶ci i kobieco¶ci zawartego w Objawieniu Bo¿ym! Odkrywa ono w ludzkiej seksualno¶ci bogactwo osoby, która odnajduje sw± prawdziw± warto¶æ w rodzinie i wyra¿a swoje g³êbokie powo³anie równie¿ w dziewictwie oraz celibacie dla królestwa Bo¿ego.

Racjonalizm nowo¿ytny nie toleruje tajemnicy. Nie toleruje tej tajemnicy, jak± jest cz³owiek: mê¿czyzna i kobieta. Nie przyjmuje do wiadomo¶ci, ¿e pe³na prawda o cz³owieku zosta³a objawiona w Jezusie Chrystusie. Nie toleruje zw³aszcza „wielkiej tajemnicy”, tej, któr± g³osi List do Efezjan, i radykalnie j± zwalcza. Je¶li nawet uznaje mo¿liwo¶æ, a nawet potrzebê deizmu, to zdecydowanie nie do przyjêcia jest dla niego Bóg, który staje siê cz³owiekiem, aby cz³owieka odkupiæ. Dla racjonalizmu nie do pomy¶lenia jest Bóg, który jest Odkupicielem, ani tym bardziej Bóg, który jest „Oblubieñcem”, ¼ród³em absolutnym wszelkiej mi³o¶ci oblubieñczej miêdzy lud¼mi. Nowo¿ytny racjonalizm niesie z sob± radykalnie inn± interpretacjê stworzenia oraz interpretacjê sensu ludzkiej egzystencji. Skoro nie ma dla cz³owieka perspektywy Boga, który kocha i przez Chrystusa powo³uje do ¿ycia w Nim i z Nim, skoro rodzina nie stanowi uczestnictwa w „wielkiej tajemnicy”, zatem to, co pozostaje, to tylko wymiar doczesny ¿ycia. Pozostaje ¿ycie doczesne jako teren walki, walki o byt, walki o korzy¶ci przede wszystkim ekonomiczne.

„Wielka tajemnica” — sakrament mi³o¶ci i ¿ycia, który ma swój pocz±tek w stworzeniu i w Odkupieniu, którego gwarantem jest Chrystus-Oblubieniec — straci³a we wspó³czesnej mentalno¶ci swoje najg³êbsze korzenie. Jest ona zagro¿ona w nas i wokó³ nas. Oby obchodzony przez Ko¶ció³ Rok Rodziny sta³ siê dla ma³¿onków dobr± okazj± do ponownego odkrycia tej tajemnicy i potwierdzenia jej z ca³± moc± i odwag±.


http://www.img.nep.pl/gify/zwierzeta/myszy/4.gif

Offline

 

#8 2010-09-21 12:52:57

 Kicia

http://www.javase.pl/templates/SonyEricsson/images/ranks/90.pngMega wymiatacz Postów

Skąd: Poznañ
Zarejestrowany: 2010-09-01
Posty: 2439
Punktów :   

Re: Jan Pawe³ II, List do rodzin Gratissimam sane

Matka piêknej mi³o¶ci

20. Historia „piêknej mi³o¶ci” zaczyna siê w chwili zwiastowania, kiedy wys³aniec Bo¿y kieruje do Maryi wspania³e s³owa zawieraj±ce powo³anie Jej do tego, by zosta³a Matk± Syna Bo¿ego. Poprzez „tak” Maryi „Bóg z Boga i ¦wiat³o¶æ ze ¦wiat³o¶ci” staje siê synem ludzkim. Maryja jest Jego matk±, nie przestaj±c byæ t± Dziewic±, która „nie zna mê¿a” (por. £k 1,34). Jako Matka-Dziewica staje siê Maryja Matk± piêknej mi³o¶ci. Prawda ta ods³ania siê ju¿ w s³owach Archanio³a Gabriela, ale jej pe³ne znaczenie potwierdza siê stopniowo, w miarê jak Maryja postêpuje w pielgrzymce wiary ze swoim Synem48.

„Matka piêknej mi³o¶ci” zosta³a przyjêta przez swego ziemskiego oblubieñca. Józef z rodu Dawida by³ ju¿ oblubieñcem Maryi w znaczeniu izraelskiej tradycji. Maryja by³a przyrzeczon± mu ma³¿onk±. Józef mia³by prawo my¶leæ o Niej w kategoriach ¿ony i matki swoich dzieci. Bóg wkracza jednak w ten oblubieñczy uk³ad swoj± w³asn± inicjatyw±: „Józefie, synu Dawida, nie bój siê wzi±æ do siebie Maryi, twej Ma³¿onki; albowiem z Ducha ¦wiêtego jest to, co siê w Niej poczê³o” (Mt 1,20). Józef jest ¶wiadom, widzi w³asnymi oczyma, ¿e w Maryi poczê³o siê nowe ¿ycie, które nie pochodzi od niego. Jako cz³owiek sprawiedliwy, zachowuj±cy Prawo Starego Przymierza, które w tym przypadku nak³ada³o obowi±zek rozwodu, „zamierza³ oddaliæ J± potajemnie” (Mt 1,19). Wys³aniec Bo¿y u¶wiadamia mu jednak, ¿e to by³oby przeciwne jego powo³aniu, ¿e by³oby przeciwne oblubieñczej mi³o¶ci, która ³±czy go z Maryj±. Ta wzajemna oblubieñcza mi³o¶æ, aby byæ w pe³ni „mi³o¶ci± piêkn±”, domaga siê od niego, aby przyj±³ Maryjê oraz Jej Syna pod dach swojego domu w Nazarecie. Józef przyjmuje to Boskie przes³anie i postêpuje wed³ug tego, co mu polecono (por. Mt 1,24). Dziêki temu tajemnica Wcielenia, a wraz z ni± równie¿ tajemnica ¦wiêtej Rodziny, zostaje gruntownie wpisana w oblubieñcz± mi³o¶æ mê¿czyzny i kobiety, a po¶rednio w genealogiê wszystkich ludzkich rodzin. To, co kiedy¶ Pawe³ nazwie „wielk± tajemnic±”, znajduje w ¦wiêtej Rodzinie swój najwy¿szy, historyczny wyraz. Rodzina istotnie znajduje siê w centrum Nowego Przymierza.

Mo¿na powiedzieæ, ¿e dzieje „piêknej mi³o¶ci” rozpoczynaj± siê od pierwszej pary ludzkiej, od Adama i Ewy. Pokusa, której ulegli, oraz grzech pierworodny, który pope³nili, nie odebra³y im ca³kowicie zdolno¶ci „piêknego mi³owania”. Pojmujemy to, czytaj±c na przyk³ad w Ksiêdze Tobiasza, ¿e oblubieñcy Tobiasz i Sara, okre¶laj±c sens swego zjednoczenia, powo³uj± siê na wzór pierwszych rodziców — Adama i Ewy (por. Tb 8,6). W Nowym Przymierzu ¶wiadczy o tym tak¿e ¶w. Pawe³ mówi±c o Chrystusie jako nowym Adamie (por. 1 Kor 15,45): Chrystus nie przychodzi ¿adn± miar± po to, by potêpiæ pierwszego Adama i pierwsz± Ewê, lecz by ich odkupiæ. Przychodzi, by odnowiæ to, co w cz³owieku jest darem Boga, co w nim jest odwiecznie dobre i piêkne i co stanowi tworzywo piêknej mi³o¶ci. Dzieje „piêknej mi³o¶ci” to poniek±d to samo, co dzieje zbawienia cz³owieka.

„Piêkna mi³o¶æ” bierze zawsze pocz±tek w samoobjawieniu osoby. Tak objawi³a siê przy stworzeniu Ewa Adamowi i Adam objawi³ siê Ewie. Tak w ci±gu dziejów coraz to nowe pary ludzkie mówi± sobie wzajemnie: „pójdziemy razem przez ¿ycie” i dziêki temu poczyna siê rodzina jako jedno¶æ dwojga, a na mocy sakramentu jako nowa wspólnota w Chrystusie. Mi³o¶æ, aby by³a piêkna, musi byæ darem Bo¿ym, musi byæ zaszczepiona w sercach ludzkich przez Ducha ¦wiêtego i stale w nich podtrzymywana (por. Rz 5,5). Ko¶ció³ jest tego ¶wiadom, gdy w Sakramencie Ma³¿eñstwa prosi Ducha ¦wiêtego o nawiedzenie ludzkich serc. Aby by³a „piêkn± mi³o¶ci±”, czyli darem osoby dla osoby, musi pochodziæ od Tego, który sam jest Darem i ¬ród³em wszelkich darów.

Tak w³a¶nie jest w Ewangelii, gdy chodzi o Maryjê i Józefa. Piêkna mi³o¶æ, opiewana w starotestamentalnej Pie¶ni nad Pie¶niami, sta³a siê ich udzia³em na samym progu Nowego Przymierza. Józef móg³ my¶leæ o Maryi i mówiæ: „Oblubienica moja, siostra” (por. Pnp 4,9). Maryja, Bogarodzica poczê³a z Ducha ¦wiêtego i z tego samego Ducha ¦wiêtego poczê³a siê ta „piêkna mi³o¶æ”, któr± Ewangelia tak dyskretnie wpisuje w kontekst „wielkiej tajemnicy”.

Kiedy mówimy o „piêknej mi³o¶ci”, to niew±tpliwie mówimy zarazem o piêknie. Mówimy o piêknie mi³o¶ci, ale mówimy te¿ o piêknie cz³owieka, który w mocy Ducha ¦wiêtego jest zdolny do takiej mi³o¶ci, mówimy o piêknie mê¿czyzny i o piêknie kobiety. Mówimy o ich piêknie jako braci i sióstr, jako oblubieñców, jako ma³¿onków. Nie tylko tajemnica „piêknej mi³o¶ci” zosta³a wyja¶niona w Ewangelii, ale tak¿e najg³êbsza tajemnica wszelkiego piêkna. Piêkno bowiem jest od Boga, tak jak mi³o¶æ. Od Boga s± oni oboje: mê¿czyzna i kobieta, osoby, które staj± siê wzajemnie dla siebie darem. Z pierwotnego daru Ducha, „który daje ¿ycie”, rodzi siê ten ich wzajemny dar bycia mê¿em i ¿on± — nie mniej jak dar bycia bratem i siostr±.

Wszystko to znajduje potwierdzenie w tajemnicy Wcielenia, która sta³a siê w dziejach cz³owieka ¼ród³em nowego piêkna i natchnieniem dla niezliczonych dzie³ sztuki. Po surowych zakazach przedstawienia podobizny Boga niewidzialnego (por. Pwt 4,15-20), epoka chrze¶cijañska przynios³a ze sob± — wrêcz przeciwnie — przyk³ady artystycznego ukazywania Boga-Cz³owieka, Maryi, Jego Matki i Józefa oraz wszystkich ¦wiêtych, zarówno Starego, jak i Nowego Przymierza, i w ogóle ca³ego stworzenia odkupionego przez Chrystusa, rozpoczynaj±c w ten sposób nowy okres w odniesieniu do ¶wiata kultury i sztuki. Mo¿na powiedzieæ, i¿ nowy kanon sztuki, wra¿liwy na najg³êbszy wymiar cz³owieka i jego przeznaczenie, bierze pocz±tek z prawdy o Wcieleniu Chrystusa, czerpi±c natchnienie z tajemnic Jego ¿ycia: narodzenie w Betlejem, ukryte lata w Nazarecie, dzia³alno¶æ publiczna, Golgota, zmartwychwstanie oraz powtórne przyj¶cie w chwale. Ko¶ció³ jest ¶wiadom tego, i¿ jego obecno¶æ w ¶wiecie wspó³czesnym, a w szczególno¶ci jego dzia³alno¶æ dla dobra ma³¿eñstwa i rodziny, jest naj¶ci¶lej zwi±zana z rozwojem kultury i rozwój ten popiera. Dlatego ¶ledzi z wielk± uwag± kierunki rozwoju ¶rodków spo³ecznej komunikacji, których zadaniem jest nie tylko informowaæ, lecz równie¿ formowaæ szerokie rzesze49. Znaj±c dobrze rozleg³e oddzia³ywanie tych ¶rodków, Ko¶ció³ przestrzega czêsto ludzi odpowiedzialnych za ich u¿ywanie przed fa³szowaniem prawdy i rozmijaniem siê z ni±. O jak±¿ prawdê mo¿e chodziæ w filmach, przedstawieniach, w programach radiowo-telewizyjnych zdominowanych na przyk³ad przez pornografiê? Czy jest to w³a¶ciwa s³u¿ba prawdzie o cz³owieku? Oto pytania, które trzeba stawiaæ tym, którzy pracuj± w tej dziedzinie i s± za ni± odpowiedzialni.

Dziêki tak krytycznej refleksji nasza cywilizacja winna u¶wiadomiæ samej sobie, ¿e pomimo licznych osi±gniêæ pozytywnych jest z wielu wzglêdów cywilizacj± chor± i ¼ród³em g³êbokich schorzeñ cz³owieka. Dlaczego jest w³a¶nie tak? Dlatego, ¿e cywilizacja ta zosta³a oderwana od pe³nej prawdy o cz³owieku, od prawdy o tym, kim jest mê¿czyzna i kobieta jako istota ludzka. W rezultacie cywilizacja ta nie potrafi w³a¶ciwie zrozumieæ, czym naprawdê jest dar osób w ma³¿eñstwie, czym jest mi³o¶æ odpowiedzialna za rodzicielstwo, na czym polega autentyczna wielko¶æ rodzicielstwa i wychowania. Mo¿na wiêc bez przesady powiedzieæ, ¿e ¶rodki masowego przekazu, nawet gdy staraj± siê poprawnie informowaæ, je¿eli nie kieruj± siê zdrowymi zasadami etycznymi, nie s³u¿± prawdzie w jej wymiarze zasadniczym. Oto dramat: nowoczesne ¶rodki komunikacji spo³ecznej s± poddane pokusie manipulacji przekazem, zak³amuj±c prawdê o cz³owieku. Cz³owiek nie jest tym, kim siebie ogl±da w reklamie i propagandzie w nowoczesnych ¶rodkach masowego przekazu. Jest kim¶ wiêcej jako jedno¶æ psychofizyczna, jako jedno¶æ duszy i cia³a, jako osoba. Jest kim¶ wiêcej przez swoje powo³anie do mi³o¶ci, które wprowadza mê¿czyznê i kobietê w wymiar „wielkiej tajemnicy”.

Pierwsza wesz³a w ten wymiar Maryja, wprowadzaj±c wraz ze sob± swego oblubieñca Józefa. Oni te¿ stali siê pierwszymi wzorami owej piêknej mi³o¶ci, o któr± Ko¶ció³ nie przestaje siê modliæ dla m³odzie¿y, dla ma³¿eñstw i dla rodzin. A ma³¿eñstwa, rodziny i m³odzie¿ równie¿ nie przestaj± siê modliæ o to dla siebie. Wystarczy popatrzeæ na rzesze pielgrzymów, ludzi doros³ych i m³odych, zd±¿aj±cych do Sanktuariów Maryjnych i zapatrzonych w wizerunek Bogarodzicy, czasem Maryi i Józefa wraz z Dzieci±tkiem: w oblicza, na których odbija siê ca³e piêkno mi³o¶ci ofiarowanej cz³owiekowi przez Boga.

Jest rzecz± znamienn±, ¿e w Kazaniu na Górze Chrystus, nawi±zuj±c do szóstego przykazania, powiedzia³: „S³yszeli¶cie, ¿e powiedziano: Nie cudzo³ó¿! A Ja wam powiadam: Ka¿dy, kto po¿±dliwie patrzy na kobietê, ju¿ siê w swoim sercu dopu¶ci³ z ni± cudzo³óstwa” (Mt 5,27-28). W stosunku do Dekalogu, który broni³ tradycyjnej spoisto¶ci ma³¿eñstwa i rodziny, s³owa te wyra¿aj± ogromne przesuniêcie w przysz³o¶æ. Jezus wskazuje pod³o¿e i ¼ród³o grzechu cudzo³óstwa. To ¼ród³o le¿y wewn±trz cz³owieka. Wyra¿a siê ono w sposobie patrzenia, w sposobie my¶lenia, w którym dominuje po¿±danie. Przez po¿±danie cz³owiek przyw³aszcza sobie drugiego cz³owieka, który nie jest jego, który nale¿y do Boga. Chrystus mówi do wspó³czesnych sobie, ale mówi to jednocze¶nie do ludzi wszystkich stuleci i pokoleñ, a w szczególno¶ci do naszego pokolenia i wspó³czesnej cywilizacji konsumpcji i u¿ycia.

Mo¿na zapytaæ: dlaczego Chrystus w Kazaniu na Górze wypowiedzia³ siê w sposób tak wymagaj±cy? Odpowied¼ jest zupe³nie jednoznaczna: Chrystus chcia³ zabezpieczyæ ¶wiêto¶æ ma³¿eñstwa i rodziny, chcia³ zabezpieczyæ pe³n± prawdê o osobie ludzkiej i jej godno¶ci.

Tylko w ¶wietle tej prawdy rodzina mo¿e siê staæ wielk± „rewelacj±”, pierwszym „odkryciem” drugiego cz³owieka: naprzód chodzi o wzajemne odkrycie oblubieñców, potem tak¿e odkrycie ka¿dego dziecka, które z nich, jako rodziców, poczyna siê i rodzi. Wszystko to, co ¶lubuj± sobie ma³¿onkowie: „wierno¶æ, mi³o¶æ i uczciwo¶æ ma³¿eñsk± oraz ¿e ciê nie opuszczê a¿ do ¶mierci”, mo¿liwe jest tylko w wymiarach „piêknej mi³o¶ci” mo¿na nauczyæ siê tylko przez modlitwê. Jest ona bowiem zawsze, u¿ywaj±c wyra¿enia ¶w. Paw³a, jakim¶ wewnêtrznym ukryciem z Chrystusem w Bogu — „wasze ¿ycie jest ukryte z Chrystusem w Bogu” (Kol 3,3). Tylko w takim ukryciu mo¿e dzia³aæ Duch ¦wiêty, ¼ród³o piêknej mi³o¶ci. On te¿ rozlewa tê mi³o¶æ. Jak rozla³ j± w sercu Maryi i Józefa, tak rozlewa j± w sercach wszystkich oblubieñców, którzy „prawdziwie s³uchaj± s³owa Bo¿ego i strzeg± go” (por. £k 8,15). Przysz³o¶æ ka¿dej ludzkiej rodziny zale¿y od tej w³a¶nie „piêknej mi³o¶ci”, która jest mi³o¶ci± wzajemn± ma³¿onków, rodziców i dzieci, a tak¿e mi³o¶ci± wszystkich pokoleñ. Ta mi³o¶æ jest ¼ród³em jedno¶ci i mocy rodziny.
Narodzenie i zagro¿enia

21. Jest rzecz± ogromnie znamienn±, i¿ zwiêz³a historia dzieciêctwa Pana Jezusa mówi prawie równocze¶nie o Jego narodzeniu i o zagro¿eniu, któremu musi zaraz stawiæ czo³o. ¦w. £ukasz przytacza epizod o ofiarowaniu w ¶wi±tyni Dzieciêcia Jezus w czterdziestym dniu po narodzeniu. Starzec Symeon wypowiada wówczas prorocze s³owa. S³owa te mówi± równocze¶nie o „¶wiat³o¶ci” i o „znaku, któremu sprzeciwiaæ siê bêd±”. Do Maryi za¶ mówi: „Twoj± duszê przeniknie miecz” (por. £k 2,32-35). ¦w. Mateusz natomiast wskazuje na zagro¿enie ¿ycia nowo narodzonego Jezusa ze strony Heroda. Mêdrcy przybywaj±cy ze Wschodu powiadomili Heroda, ¿e pielgrzymuj± w poszukiwaniu „nowego króla, który mia³ siê narodziæ” (por. Mt 2,2). Herod, czuj±c siê zagro¿ony w swej w³adzy, po odje¼dzie Mêdrców nakazuje wymordowaæ wszystkie nowo narodzone dzieci w Betlejem i okolicach, a¿ do drugiego roku ¿ycia. Jezus uchodzi wtedy z r±k Heroda dziêki szczególnej Bo¿ej interwencji oraz dziêki ojcowskiej trosce Józefa, który uprowadza Dzieciê i Matkê Jego do Egiptu i tam przebywaj± a¿ do ¶mierci Heroda. Z kolei powracaj± do Nazaretu, który by³ ich miastem rodzinnym i tam rozpoczyna siê d³ugi okres codziennego ¿ycia ¦wiêtej Rodziny (por. Mt 2,1-23; £k 2,39-52).

Ten fakt, ¿e Jezus jako rodz±ce siê Dziecko zosta³ prawie od pierwszego dnia postawiony w obliczu zagro¿enia swojego ¿ycia, ma wymowê profetyczn±. Ju¿ jako Dzieciê jest „znakiem, któremu sprzeciwiaæ siê bêd±”. Wymowê profetyczn± ma tak¿e fakt, i¿ owe niewinne niemowlêta betlejemskie, wymordowane z rozkazu Heroda, sta³y siê wedle staro¿ytnej liturgii Ko¶cio³a uczestnikami narodzenia Chrystusa oraz Jego mêki odkupieñczej50. W ten sposób dope³niaj± one „braki udrêk Chrystusa dla dobra Jego cia³a, którym jest Ko¶ció³” (Kol 1,24).

W Ewangelii dzieciêctwa zwiastowanie ¿ycia, które w sposób przedziwny spe³nia siê w narodzeniu Odkupiciela, zostaje wyra¼nie przeciwstawione zagro¿eniu ¿ycia. Zwiastowanie ¿ycia odnosi siê do tajemnicy Wcielenia S³owa, odnosi siê wiêc do ca³ej rzeczywisto¶ci Bosko-ludzkiej Chrystusa. „S³owo sta³o siê cia³em” (J 1,14), Bóg sta³ siê cz³owiekiem. Do tej tajemnicy tak czêsto odwo³ywali siê Ojcowie Ko¶cio³a: „Bóg sta³ siê cz³owiekiem, aby¶my zostali przebóstwieni”51. Ta prawda wiary jest równocze¶nie prawd± ludzkiego bytu. Mówi ona te¿ o wielko¶ci zagro¿enia, jakim jest ka¿dy zamach na ¿ycie dziecka nie narodzonego, i to w ³onie w³asnej matki. Je¿eli w jakim¶ punkcie znajdujemy siê na antypodach tego, co nazywa siê „piêkn± mi³o¶ci±”, to w³a¶nie tu. Stawiaj±c wy³±cznie na u¿ycie, mo¿na doj¶æ a¿ do zabicia mi³o¶ci, zabijaj±c jej owoc. „B³ogos³awiony [...] owoc Twojego ³ona” (£k 1,42) staje siê dla cywilizacji u¿ycia poniek±d „owocem przeklêtym”.

W tym miejscu warto wspomnieæ pokrótce o dewiacjach, jakich dozna³o w licznych krajach tak zwane — pañstwo prawa. Prawo Bo¿e w stosunku do ¿ycia ludzkiego jest jednoznaczne i kategoryczne. Bóg zakazuje: „Nie zabijaj” (por. Wj 20,13). ¯aden ludzki prawodawca nie mo¿e wiêc powiedzieæ: wolno ci zabijaæ, masz prawo zabijaæ czy nawet powiniene¶ zabijaæ. Niestety, w historii naszego stulecia taka dewiacja sta³a siê rzeczywisto¶ci±. W sposób demokratyczny dochodzi³y do w³adzy si³y polityczne, które wydawa³y ustawy sprzeczne z prawem do ¿ycia, jakie posiada ka¿dy bez wyj±tku cz³owiek, a czyni³y to w imiê ob³êdnych racji, na przyk³ad eugenicznych, etnicznych lub te¿ innych. Zjawiskiem nie mniej niebezpiecznym s± dzisiaj ustawodawstwa, które nie respektuj± prawa do ¿ycia od chwili poczêcia. Towarzyszy im, niestety, szerokie przyzwolenie lub zgoda opinii publicznej. Jak¿e mo¿na moralnie zaakceptowaæ prawa, które dozwalaj± zabijaæ cz³owieka poczêtego, a który ju¿ ¿yje w ³onie matki? Prawo do ¿ycia staje siê w ten sposób udzia³em wy³±cznie ludzi doros³ych, którzy mog± tak¿e w parlamentach przeprowadzaæ swoje plany i realizowaæ w³asne interesy. Prawo do ¿ycia zostaje odmówione ludziom nie narodzonym.

Stajemy tu wobec olbrzymiego zagro¿enia nie tylko poszczególnego jednostkowego ¿ycia ludzkiego, ale ca³ej naszej cywilizacji. Twierdzenie, ¿e cywilizacja ta sta³a siê, pod pewnymi wzglêdami, „cywilizacj± ¶mierci”, w tym punkcie zyskuje swe szczególne potwierdzenie. I czy¿ nie pozostaje wydarzeniem proroczym to, ¿e zwiastowanie narodzin Chrystusa sz³o w parze z zagro¿eniem Jego ¿ycia? Tak, Jego ¿ycie te¿ by³o zagro¿one od pocz±tku. By³o to zagro¿enie nowo narodzonego Dziecka, syna cz³owieczego, który równocze¶nie by³ Synem Bo¿ym. Jego ¿ycie równie¿ od pocz±tku by³o zagro¿one i tylko cudem uniknê³o ¶mierci.

W ostatnich dziesiêcioleciach mo¿na zauwa¿yæ podnosz±ce na duchu obudzenie sumieñ: odnosi siê to zarówno do my¶li wspó³czesnej, jak i do opinii publicznej. Zw³aszcza w¶ród m³odych wzrasta ¶wiadomo¶æ szacunku do ¿ycia od jego poczêcia. Szerz± siê ruchy na rzecz ¿ycia („pro life”). Stanowi to zaczyn nadziei dla przysz³o¶ci rodziny i ca³ej ludzko¶ci.
«[...] przyjêli¶cie mnie»

22. Ma³¿eñstwa i rodziny ca³ego ¶wiata: jest z Wami Oblubieniec! To nade wszystko pragnie Wam powiedzieæ Papie¿ w roku, który Narody Zjednoczone i Ko¶ció³ po¶wiêcaj± rodzinie. „Tak [...] Bóg umi³owa³ ¶wiat, ¿e Syna swego Jednorodzonego da³, aby ka¿dy, kto w Niego wierzy, nie zgin±³, ale mia³ ¿ycie wieczne. Albowiem Bóg nie pos³a³ swego Syna na ¶wiat po to, aby ¶wiat potêpi³, ale po to, by ¶wiat zosta³ przez Niego zbawiony” (J 3,16-17); „To, co siê z cia³a narodzi³o, jest cia³em, a to co siê z Ducha narodzi³o, jest duchem. [...] Trzeba wam siê powtórnie narodziæ” (J 3,6-7). Trzeba Wam siê narodziæ „z wody i z Ducha” (J 3,5). To w³a¶nie Wy, drodzy ojcowie i matki, jeste¶cie pierwszymi ¶wiadkami i szafarzami tych nowych narodzin z Ducha ¦wiêtego. Wy, którzy rodzicie Wasze dzieci dla ziemskiej ojczyzny, nie zapominajcie, ¿e rodzicie je równocze¶nie dla Boga. Bóg pragnie ich narodzenia jako przybranych dzieci w Jednorodzonym Synu, który daje nam „moc, by¶my siê stawali dzieæmi Bo¿ymi” (por. J 1,12). Dzie³o zbawienia trwa w ¶wiecie i urzeczywistnia siê przez Ko¶ció³. Jest to dzie³o Syna Bo¿ego, Boskiego Oblubieñca, który przekaza³ nam Królestwo Ojca i mówi do nas, swoich uczniów: „Królestwo Bo¿e po¶ród was jest (£k 17,21).

Nasza wiara mówi nam, ¿e Jezus Chrystus, „który siedzi po prawicy Ojca”, przyjdzie s±dziæ ¿ywych i umar³ych. Równocze¶nie ¶w. Jan Ewangelista zapewnia nas, ¿e Chrystus nie zosta³ pos³any na ¶wiat po to, by ¶wiat potêpiæ, ale by ¶wiat zosta³ przez Niego zbawiony (por. J 3,17). Na czym wiêc polega s±d? Sam Chrystus daje odpowied¼: „s±d polega na tym, ¿e ¶wiat³o przysz³o na ¶wiat [...]. Kto spe³nia wymagania prawdy, zbli¿a siê do ¶wiat³a, aby siê okaza³o, ¿e jego uczynki s± dokonane w Bogu” (J 3,19.21). Jest to nauka, któr± przypomnia³a w ostatnim czasie Encyklika Veritatis splendor52. Czy wiêc Chrystus jest sêdzi±? Twoje w³asne uczynki bêd± ciê s±dziæ w ¶wietle prawdy, któr± znasz. W³asne uczynki bêd± s±dziæ ojców i matki, synów i córki. Ka¿dy z nas bêdzie s±dzony z przykazañ, równie¿ z tych, które wspomnieli¶my w tym Li¶cie: z czwartego, pi±tego, szóstego i dziewi±tego. Ka¿dy z nas bêdzie s±dzony przede wszystkim z mi³o¶ci, która stanowi istotê i syntezê przykazañ. „O zmierzchu ¿ycia s±dzeni bêdziemy z mi³o¶ci” — napisa³ ¶w. Jan od Krzy¿a53. Chrystus, Odkupiciel i Oblubieniec ludzko¶ci, „po to siê narodzi³ i po to przyszed³ na ¶wiat, aby daæ ¶wiadectwo prawdzie. Ka¿dy, który jest z prawdy, s³ucha Jego g³osu” (por. J 18,37). Bêdzie on sêdzi±, ale takim, jakim sam siebie ukaza³ mówi±c o S±dzie Ostatecznym (por. Mt 25,31-46). Jego s±d bêdzie s±dem z mi³o¶ci — s±dem, który jest ostatecznym potwierdzeniem prawdy, ¿e Oblubieniec by³ z nami, a my, byæ mo¿e, nie wiedzieli¶my o tym.

Sêdzia jest Oblubieñcem Ko¶cio³a i ludzko¶ci i dlatego s±dzi tak, jak s³yszymy: „Pójd¼cie, b³ogos³awieni Ojca mojego [...]. Bo by³em g³odny, a dali¶cie Mi je¶æ; by³em spragniony, a dali¶cie Mi piæ; by³em przybyszem, a przyjêli¶cie Mnie; by³em nagi, a przyodziali¶cie Mnie” (Mt 25,34-36). Oczywi¶cie, ¿e tê listê mo¿na przed³u¿yæ i znalaz³aby siê w niej niezliczona liczba spraw, które sk³adaj± siê na ¿ycie ma³¿eñskie i rodzinne. Na pewno znalaz³oby siê tam tak¿e takie zdanie: „By³em dzieckiem nie narodzonym i przyjêli¶cie Mnie, pozwolili¶cie Mi siê urodziæ. By³em dzieckiem i stali¶cie siê dla mnie rodzin±. By³em dzieckiem osieroconym, a adoptowali¶cie Mnie, wychowuj±c jak w³asne dzieciê”. I jeszcze dalej: „Pomagali¶cie w±tpi±cym i zagro¿onym matkom przyj±æ dzieciê nie narodzone i urodziæ, pomagali¶cie wielodzietnym rodzinom, rodzinom w ró¿norodnych trudno¶ciach utrzymywaæ i wychowywaæ potomstwo, którym Bóg je obdarzy³”. Lista jest d³uga i bardzo zró¿nicowana. Obejmuje ona wszystkie odmiany dobra, prawdziwego, moralnego i ludzkiego dobra, w którym wypowiada siê mi³o¶æ. To wszystko jest wielkim ¿niwem Odkupiciela ¶wiata, któremu Ojciec powierzy³ s±d. To wszystko jest bogatym ¿niwem ³aski i dobrych uczynków, dojrza³ym pod tchnieniem Oblubieñca w Duchu ¦wiêtym, który nigdy nie przestaje dzia³aæ w ¶wiecie i w Ko¶ciele. I jest tego dobra z pewno¶ci± w ¶wiecie ogromnie du¿o, w ca³ym ¶wiecie, w ca³ym Ko¶ciele. Dzi¶ pragniemy za to dziêkowaæ Dawcy wszelkiego dobra.

Ale wiemy, ¿e w Mateuszowym opisie S±du Ostatecznego jest tak¿e ta druga lista, gro¼na i przera¿aj±ca: „Id¼cie precz ode Mnie [...]. Bo by³em g³odny, a nie dali¶cie Mi je¶æ; by³em spragniony, a nie dali¶cie Mi piæ; by³em przybyszem, a nie przyjêli¶cie Mnie; by³em nagi, a nie przyodziali¶cie Mnie” (Mt 25,41-43). I na tej li¶cie znajd± siê z pewno¶ci± tak¿e inne fakty, w których Jezus chce siê uto¿samiæ z cz³owiekiem odrzuconym. On uto¿samia siê z opuszczon± ¿on± czy mê¿em, z poczêtym i odrzuconym dzieckiem: „Nie przyjêli¶cie Mnie!” Równie¿ i ten s±d idzie poprzez dzieje naszych rodzin, przez dzieje narodów i ludzko¶ci. Chrystusowe: „Nie przyjêli¶cie Mnie” odnosi siê równie¿ do instytucji spo³ecznych, rz±dów i organizacji miêdzynarodowych.

Pascal napisa³, ¿e „Jezus bêdzie kona³ a¿ do skoñczenia ¶wiata”54. Agonia z Ogrójca i agonia z Golgoty s± szczytem objawienia mi³o¶ci. W jednej i drugiej objawia siê ten Oblubieniec, który jest z nami, który mi³uje wci±¿ na nowo, który „do koñca [...] umi³owa³” (J 13,1). A mi³o¶æ, która jest w Nim i z Niego, siêga poza granice osobistych czy rodzinnych historii, poza granice ca³ych dziejów cz³owieka.

Koñcz±c te rozwa¿ania, drodzy Bracia i Siostry, i my¶l±c o tym, co w Roku Rodziny zostanie wypowiedziane z ró¿nych trybun, chcia³bym odnowiæ wyznanie Piora skierowane do Chrystusa: „Ty masz s³owa ¿ycia wiecznego” (J 6,68). Wspólnie wo³ajmy: „s³owa Twoje, o Panie, nie przemin±!” (por. Mk 13,31). Czegó¿ mo¿e Wam ¿yczyæ Papie¿ u kresu tej rozleg³ej medytacji nad Rokiem Rodziny? ¯yczy Wam, aby¶cie odnale¼li siê w tych s³owach, które s± „duchem i ¿yciem” (por. J 6,63).
„Wzmocnienie si³y wewnêtrznego cz³owieka”

23. Zginam kolana moje przed Ojcem, od którego bierze nazwê wszelkie rodzicielstwo, „aby [...] sprawi³ w was przez Ducha swego wzmocnienie si³y wewnêtrznego cz³owieka” (Ef 3,16). Chêtnie powracam do tych s³ów Aposto³a, do których odwo³ywali¶my siê ju¿ w pierwszej czê¶ci niniejszego Listu. S± to poniek±d s³owa kluczowe. Rodzina i rodzicielstwo id± z sob± w parze. Równocze¶nie rodzina jest tym pierwszym ¶rodowiskiem ludzkim, w którym kszta³tuje siê ów „cz³owiek wewnêtrzny”, o jakim mówi Aposto³. Wzmocnienie jego si³y jest darem Ojca i darem Syna w Duchu ¦wiêtym.

Rok Rodziny stawia przed nami w Ko¶ciele olbrzymie zadanie. Nie jest ono ró¿ne od tego zdania, jakie staje przed rodzin± w ka¿dym roku i na ka¿dy dzieñ, ale nabiera ono w kontek¶cie tego roku szczególnej wymowy i donios³o¶ci. Rozpoczêli¶my Rok Rodziny w Nazarecie w uroczysto¶æ ¦wiêtej Rodziny i pragniemy poniek±d poprzez ca³y ten rok pielgrzymowaæ do tego miejsca, które sta³o siê sanktuarium ¦wiêtej Rodziny w dziejach ludzko¶ci. Pragniemy pielgrzymowaæ, odnawiaj±c w naszej ¶wiadomo¶ci ca³e to bogactwo prawdy o rodzinie, które stanowi skarbiec Ko¶cio³a od pocz±tku. Na skarbiec ten sk³ada siê ju¿ bogata tradycja Starego Przymierza. Skarbiec ten kszta³tuje siê w sposób definitywny w Nowym Przymierzu i znajduje swój emblematyczny wyraz w tajemnicy ¦wiêtej Rodziny, w której Oblubieniec Boski dokonuje odkupienia wszystkich ludzkich rodzin. Stamt±d te¿ Jezus og³osi³ „ewangeliê rodziny”. Z tego skarbca czerpa³y wszystkie pokolenia uczniów i wyznawców Chrystusa, poczynaj±c od Aposto³ów; z tego nauczania korzystali¶my obficie w niniejszym Li¶cie.

W naszej epoce skarbiec ten zosta³ pomno¿ony poprzez dokumenty Soboru Watykañskiego II55; interesuj±ce analizy spotykamy równie¿ w licznych przemówieniach, które Pius XII po¶wiêci³ ma³¿onkom56, w Encyklice Humanae Vitae Paw³a VI, w wyst±pieniach podczas Synodu Biskupów po¶wiêconego rodzinie (1980 rok) oraz w Adhortacji posynodalnej Familiaris consortio. By³a ju¿ mowa o tym na pocz±tku. Je¶li teraz raz jeszcze to przypominam, to dlatego, ¿eby ukazaæ, jak bogaty jest ten skarbiec chrze¶cijañskiej prawdy. Nie wystarczaj± jednak same ¶wiadectwa pisane. Najwa¿niejsze s± ¶wiadectwa ¿ywe. Pawe³ VI powiedzia³, ¿e „cz³owiek wspó³czesny s³ucha chêtniej ¶wiadków ni¿ nauczycieli, a je¶li s³ucha nauczycieli, to dlatego, ¿e s± ¶wiadkami”57. Skarbiec rodziny nale¿y w Ko¶ciele te¿ przede wszystkim do ¶wiadków, do tych wszystkich ojców i matek, synów i córek, którzy poprzez rodzinê odnale¼li drogê swego ludzkiego i chrze¶cijañskiego powo³ania — ów wymiar „wewnêtrznego cz³owieka” (Ef 3,16), o jakim mówi Aposto³ — którzy doszli do ¶wiêto¶ci. ¦wiêta Rodzina jest pocz±tkiem tylu innych ¶wiêtych rodzin. Sobór przypomnia³, ¿e ¶wiêto¶æ jest powszechnym powo³aniem ochrzczonych58. W naszej epoce, podobnie jak w przesz³o¶ci, nie brakuje owych ¶wiadków „ewangelii rodziny”, nawet je¶li nie s± znani lub nawet je¶li Ko¶ció³ nie og³osi³ ich ¶wiêtymi. Rok Rodziny w Ko¶ciele stanowi dobr± okazjê, a¿eby ich odnale¼æ i zdaæ sobie sprawê, ¿e jest ich wielu.

Poprzez rodzinê tocz± siê dzieje cz³owieka, dzieje zbawienia ludzko¶ci. Starali¶my siê w tym Li¶cie ukazaæ, jak bardzo rodzina znajduje siê po¶rodku tego wielkiego zmagania pomiêdzy dobrem a z³em, miêdzy ¿yciem a ¶mierci±, miêdzy mi³o¶ci± a wszystkim, co jest jej przeciwieñstwem. Rodzinom powierzone jest zadanie walki przede wszystkim o to, a¿eby wyzwoliæ si³y dobra, których ¼ród³o znajduje siê w Chrystusie Odkupicielu cz³owieka, aby te si³y uczyniæ w³asno¶ci± wszystkich rodzin, a¿eby — jak to powiedziano w polskim Milenium chrze¶cijañstwa — rodzina by³a „Bogiem silna”59. Dlatego ten List nie jest przede wszystkim informacj± ani opisem, lecz jest apostolsk± parenez±, podobn± do tej, któr± znajdujemy w Listach ¶w. Paw³a (por. 1 Kor 7,1-40; Ef 5,21; 6,9; Kol 3,18-25), ¶w. Piotra (por. 1 P 3,1-7) i ¶w. Jana (1 J 2,12-17). Mo¿emy ³atwo stwierdziæ, jak podobne, chocia¿ w odmiennym kontek¶cie historycznym i kulturowym, s± sytuacje chrze¶cijan i rodzin w tamtych czasach i dzisiaj.

Jest wiêc ten List zaproszeniem.60 Jest zaproszeniem skierowanym zw³aszcza do Was, drodzy ma³¿onkowie, ojcowie i matki, synowie i córki. Jest zaproszeniem do wszystkich Ko¶cio³ów partykularnych, by trwa³y w jedno¶ci nauczania prawdy apostolskiej, zaproszeniem do wszystkich Braci w biskupstwie, do duszpasterzy, rodzin zakonnych, osób konsekrowanych, ruchów i organizacji ko¶cielnych; do wszystkich naszych braci, którzy jak my nale¿± do wielkiej wspólnoty wierz±cych w Jednego Boga, uczestnicz±c w wierze Abrahama61; do tych, którzy s± dziedzicami innych tradycji duchowych i religijnych; do ka¿dego cz³owieka dobrej woli.

Pragniemy, a¿eby Chrystus, który jest „wczoraj i dzi¶, ten sam tak¿e i na wieki” (Hbr 13,8), by³ z nami, gdy „zginamy kolana przed Ojcem, od którego pochodzi ka¿de rodzicielstwo i ka¿da ludzka rodzina” (por. Ef 3,14-15), i aby powtarzaj±c s³owa tej wielkiej modlitwy do Ojca, której sam nas nauczy³, raz jeszcze da³ ¶wiadectwo tej mi³o¶ci, jak± „do koñca nas umi³owa³” (por. J 13,1).

Przemawiam moc± Jego prawdy do cz³owieka naszych czasów, aby poj±³, jak wielkim dobrem jest ma³¿eñstwo, rodzina i ¿ycie, jak wielkim niebezpieczeñstwem jest brak poszanowania dla tych rzeczywisto¶ci, bagatelizowanie tych najwiêkszych warto¶ci, które sk³adaj± siê na ¿ycie rodziny i stanowi± o godno¶ci cz³owieka.

Prosimy Jezusa Chrystusa, a¿eby On sam nam to powtórzy³ moc± i m±dro¶ci± swojego Krzy¿a (por. 1 Kor 1,17-24), aby ludzko¶æ nie da³a siê zwie¶æ pokusie „ojca k³amstwa” (por. J 8,44), który otwiera przed ni± stale szerokie i przestronne drogi, pozornie ³atwe i przyjemne, pe³ne jednak zasadzek i niebezpieczeñstw. Oby¶my szli zawsze za Tym, który jest „drog± i prawd±, i ¿yciem” (J 14,6).

Drodzy Bracia i Siostry, niech to stanie siê zadaniem rodzin chrze¶cijañskich i misyjn± trosk± Ko¶cio³a w tym Roku naznaczonym szczególnymi Bo¿ymi ³askami. Niechaj ¦wiêta Rodzina, ikona i wzór ka¿dej ludzkiej rodziny, pomo¿e postêpowaæ ka¿demu w duchu Nazaretu; niech pomo¿e postêpowaæ ka¿dej rodzinie pog³êbiæ ¶wiadomo¶æ w³asnego pos³annictwa w spo³eczeñstwie i Ko¶ciele przez s³uchanie s³owa Bo¿ego, modlitwê i braterskie wspó³¿ycie! Niech Maryja, Matka piêknej mi³o¶ci, i Józef, Opiekun Odkupiciela, towarzysz± wszystkim sw± sta³± opiek±.

Z tymi uczuciami b³ogos³awiê ka¿dej Rodzinie w imiê Trójcy Przenaj¶wiêtszej: Ojca i Syna, i Ducha ¦wiêtego.

W Rzymie, u ¦w. Piotra, dnia 2 lutego 1994 roku, w ¦wiêto Ofiarowania Pañskiego, w szesnastym roku Pontyfikatu.

Jan Pawe³ II


http://www.img.nep.pl/gify/zwierzeta/myszy/4.gif

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi

[ Generated in 0.130 seconds, 8 queries executed ]


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.shaolin-silkroad.pun.pl www.nspjmyslowice.pun.pl www.rodzinkafd.pun.pl www.footballl.pun.pl www.gothicsite.pun.pl